Czyli
podobno zachwycający poradnik, który pozwoli ci pokochać siebie.
Możecie
być zdziwieni, co Pretty happy robi
na tym blogu, ale spokojnie, nie dzieje się nic złego i nie trzeba się o nic
martwić. Przeczytałam tę książkę, bo najzwyczajniej w świecie byłam ciekawa, co
takiego Kate Hudson ma do powiedzenia na temat zdrowia, szczęścia i dobrego
samopoczucia. A jak już mogliście się zorientować, gdy ja jestem czegoś
ciekawa, to tę swoją ciekawość zaspokoić muszę.
Poradnik Pretty happy jest w stu procentach poświęcony tobie. Tak, tobie, w sensie czytelnikowi. Znajdziemy tu między innymi przykładowe ćwiczenia, techniki na skuteczny relaks i sposoby na oczyszczenie organizmu. Autorka w większości skupia się na zachęceniu odbiorcy do wsłuchania się w potrzeby własnego ciała i pokazywaniu pozytywów, jakie z tego wynikają.
Nie
wiem, czego się spodziewałam po tym poradniku, chyba tak naprawdę niczego, ale
mimo braku jakichkolwiek oczekiwań, jestem troszkę rozczarowana. Tak naprawdę
nie ma tu nic, czego bym wcześniej nie wiedziała. Napoje gazowane są złe,
przetworzona żywność jest zła, cukier jest zły, należy dużo ćwiczyć i pić dużo
wody. Nie trzeba czytać Pretty happy,
żeby zdawać sobie z tego sprawę. No ale co innego wiedzieć, co nam szkodzi i
sprawia, że wymarzona figura na lato jest nieosiągalna, a co innego znaleźć
motywację, by coś w sobie zmienić. Mówiąc szczerze, nie czuję się zmotywowana
do działania.
Oprócz
tematów dotyczących stricte ciała, Hudson porusza też aspekty związane z
duchowością. Wielokrotnie powołuje się na ajurwedę (to chyba tak się odmienia,
zabijcie mnie, nie wiem, to nie tak, że mam w tym roku maturę), ale dokładnie
nie wyjaśnia, o co z nią chodzi. Tak samo posługuje się często pojęciem „dosza”,
nie tłumacząc, co to w ogóle jest. Z książki wyniosłam wiedzę, że dosz jest
trzy i można być mieszanką kilku. Autorka też zamieściła kilka testów na
określenie, którą z nich się jest. Wypełniłam je wszystkie i przyznam, że
wszystko idealnie się zgadza, ale na kij mi to, skoro nie wiem, co to jest „dosza”.
Rodzaj osobowości, nazwa preferowanej czekolady czy rodzaj flory bakteryjnej w jelicie?
Jestem niby pittą, ale co mam z tą wiedzą teraz zrobić? No bo nie wiem.
Pretty happy jest wydane wprost bajecznie. Piękna okładka i jeszcze
piękniejsze wnętrze. W środku znajdziemy mnóstwo zdjęć, dużo cytatów,
schematów, rysunków i wykresików. Myślałam, że przez to będzie mało tekstu, ale
okazało się, że stosunek pomiędzy obrazkami a literkami został zachowany na
odpowiednim poziomie. Dodatkowo w wielu miejscach autorka zadaje czytelnikowi
jakieś pytanie i nakazuje napisanie odpowiedzi. Podobało mi się to, że
przewidziano miejsce na naskrobanie kilku zdań, o które się prosi. Wszystko
jest przemyślane i podane w bardzo przyjaznej dla oka oprawie.
To,
że nic w tej książce nie znalazłam dla siebie, to chyba jednak trochę za dużo
powiedziane. Na pewno wyniosłam z lektury dwie rzeczy, które zamierzam sama na
sobie przetestować po uporaniu się z maturą. Otóż Hudson podaje sposób na
oczyszczenie organizmu i pokazuje, że nawet dwu-trzydniowe oczyszczanie jest
skuteczne. Nie trzeba od razu wcinać trawy przez 10 dni z rzędu, gdzie wiadomo,
że nowicjusze już w południe dnia drugiego pobiegną do Biedronki po czekoladę i
chipsy.
A
drugą rzeczą jest moja decyzja, że po 22 maja idę na odwyk. Tak, na odwyk. I nie,
nie od kupowania książek. Idę na odwyk od cukru. Zobaczymy, jak mi pójdzie i
ile wytrzymam, bo jednak co milka oreo, to milka oreo, ale bądźmy pozytywnej
myśli.
O!
Jeszcze mogę wam zarzucić fajną ciekawostką. Wiecie, że podobno zapach trawy
uspokaja kierowców wyprowadzonych z równowagi? Przed następną wyprawą do
Galerii Krakowskiej zetnę sobie trochę trawy i położę na desce rozdzielczej,
zobaczymy, czy mi pomoże w spokojnym szukaniu miejsca na parkingu i użeraniu
się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy chodzą i jeżdżą jak chcą.
Pretty happy nie jest złą książką, ale do fenomenalnych też nie należy.
Sądzę, że najbardziej spodoba się fanom autorki albo osobom, które dopiero
zaczynają swoją przygodę ze świadomym odżywianiem, bo informacje, jakie serwuje
Kate Hudson w swoim poradniku, są bardzo podstawowe. Ale jeśli was to nie
przekonuje, to przynajmniej jest na czym zawiesić oko przy czytaniu, więc
polecam wszystkim okładkowym srokom!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu
Kobiecemu
Fakty objawione:
Tytuł: Pretty happy. Przepis na pokochanie siebie
Tytuł oryginału: Pretty Happy: Healthy Ways to Love Your Body
Tytuł oryginału: Pretty Happy: Healthy Ways to Love Your Body
Autor: Kate Hudson i Billie Fitzpatrick
Tłumaczenie: Karolina Łachmacka
Tłumaczenie: Karolina Łachmacka
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 256
Grubość grzbietu: 2,3 cm
Cena: 49,90 zł
Mobilność: L+ (ciężkie!)
odwyk od cukru to brzmi ciekawie. Ja staram się go ograniczyć, ale całkiem wyeliminować go z diety nie umiem, bo jest wszędzie. Producenci dodają go do wszystkiego, żeby poprawić smak produktów.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, skoro znajdują się tam ogólnie znane prawdy odnośnie zdrowego stylu życia, to raczej niczym mnie nie zaskoczy, zatem ją sobie odpuszczę:P
pozdrawiam
cherryladyreads.blogspot.com
To nie dla mnie. Nie przepadam za autorką, więc i do książki mnie nie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńJak już zobaczyłam okładkę to byłam pewna, że to jedna z tych książek, gdzie jakieś informacje są, ale wszystkie bardzo podstawowe, więc właściwie pozycję można kupić tylko dla oprawy, no i w sumie po recenzji się w tym utwierdziłam.Zresztą wydaje mi się, że teraz dość sporo wychodzi takich lektur, gdzie albo tekstu nie ma prawie wcale, albo są to banały - za to fotki są rewelacyjne (albo przynajmniej ładne).
OdpowiedzUsuńBtw. Narobiłaś mi ochoty na Milkę Oreo :D
Książki nie czytała i raczej Twoja recenzja mnie nie zachęci, ale jeśli chodzi o cukier to mi pomogło radykalne rozwiązanie. W pracy skończył mi się cukier i po prostu zapomniałam go zabrać. W domu natomiast piłam wodę i soki i jakoś tak po kilku tygodniach przestałam słodzić. Potem przeszła mi ochota także na słodycze, bo wydawały mi się strasznie słodkie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
http://domnaetacie.blogspot.com
Mysle ze to bedzie bardzo propozycja dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńTemat ciekawy, w sumie mogłabym się bliżej przyjrzeć tej książce. :)
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, że większość książek, które są pisane przez znane osoby to po prostu podstawowa wiedza w pigułce, jednak chętnie sięgnęłabym po tą książkę i oceniła ją sama :)
OdpowiedzUsuńZ ciekawości przeczytałam co to są te dosze i w sumie dalej nie wiem. Pewnie to wymaga głebszego zanurzenia się w ajurwedę. A z poradnikami ogólnie jest tak, że fajnie się je czyta, czasami nawet jest po nich chwila refleksji, ale właściwie za 3 miesiąc niewiele po nich zostaje i...można je czytać od nowa ;-)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko zainteresowałaś mnie tym poradnikiem. Niby ogólne i znane rzeczy, ale i tak myślę, że coś znajdę. A jak nie, to się napatrzę na wydanie :D
OdpowiedzUsuńOd milki oreo nie poszłabym na odwyk!! Never hhahah. Mi tam poradniki zbędne - kocham sama siebie miłością bezgraniczną :P
OdpowiedzUsuńNie cierpię Galerii Krakowskiej. Za duży tam gwar, chaos... e-e. Wolę Bonarkę lub mniejsze CH Zakopianka. Ale w sumie wczoraj była bajka, byłam w kinie na Zakopiance i było tyle miejsc do parkowania, nie mogliśmy się z chłopakiem zdecydować. :P
OdpowiedzUsuńAha, no i co do książki, to chciałabym z czystej ciekawości sprawdzić, co tam ciekawego jest, więc kiedyś może uda mi się ją przeczytać i wypróbować na sobie ;P
UsuńBonarka jest najlepsza. Jest tam prawie wszystko i mam do niej rzut beretem <3. Ale niestety w Krakowskiej dobre jest to, że przez ten duży ruch, zawsze wszystko jest wystawione i na bieżąco uzupełniają. No i jak czegoś nie ma w innych sklepach, to w Krakowskiej na 99% będzie.
UsuńZakopianki szczerze nienawidzę! Mają tam takie długie, ale wąskie miejsca parkingowe XD. A jakbym miała taką sytuację jak ty ostatnio, to zaparkowałabym na skos, na wszystkich, a co tam XD
lubię tą aktorkę ale czy chcialabym przeczytać tą książkę? nie wiem...
OdpowiedzUsuńLubię poradniki i tę aktorkę, ale szczerze wątpię, że ona pisała w ogóle tę książkę no ale...i tak bym mogła przeczytać, zwłaszcza dla tych obrazków i okładki. ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki. Kiedy otworzyłam paczkę z nią, przez dobre 5 minut patrzyłam i zachwycałam się, jak to pięknie jest wydane, no po prostu cudo. Jestem ciekawa czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Martyna - martynapiorowieczne.blogspot.com
O proszę nie wiedziałam że Kate wydała książkę
OdpowiedzUsuńNie przepadam za poradnikami, więc ten też sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2018/03/65-recenzja-bracia-slater-alec-la-casey.html
Chyba tą książkę sobie mogę odpuścić, jakoś nie czuję potrzeby jej czytać
OdpowiedzUsuńJa również nie czytam poradników, ale dzięki Twojemu wpisowi już wiem, co polecę mojej przyjaciółce. Ona uwielbia takie klimaty :D
OdpowiedzUsuń