niedziela, 17 maja 2020

Najbardziej bezbarwna książka roku - "Zenith" Sasha Alsberg & Lindsay Cummings [RECENZJA]

Kiedy Youtuber bierze się za pisanie książki, rzadko wychodzi z tego coś dobrego. Jednak, gdy za pisanie zabiera się Youtuberka na co dzień zaznajomiona z literaturą i prowadząca książkowy kanał, to sprawa prezentuje się zupełnie inaczej, a my automatycznie oczekujemy czegoś dobrego. No ale nie tym razem.

Sasha Alsberg prowadzi książkowy kanał na amerykańskim booktubie, a ja zawsze lubiłam ją oglądać, bo podobał mi się sposób, w jaki gadała o książkach. I gadanie wychodzi jej całkiem nieźle, za to z pisaniem trochę gorzej, bo Zenith, który napisała w duecie ze swoją koleżanką, Lindsay Cummings, to chyba najbardziej nijaka książka, jaką w ostatnim czasie przeczytałam.

Androma to potężna najemniczka, dąży po trupach do celu, a jej poczynania znane są w całej Galaktyce Mirabel. Tak prezentuje się dla innych, ale dla załogi swojego statku jest przyjaciółką i przywódczynią. Gdy ich rutynowa misja nie idzie zgodnie z planem, wszyscy zostają pojmani przez bezwzględnego łowcę nagród, a cała galaktyka stoi u progu wojny.  

Zenith to takie pomieszanie tego, co znamy z Gwiezdnych wojen, a tego, co przedstawili nam twórcy The 100, jeśli chodzi o kosmiczne wątki, nie te ziemskie – przynajmniej w teorii, bo w praktyce wyszło tak sobie. Pomysł był naprawdę ciekawy, bo umieszczenie wydarzeń w kosmosie, stworzenie tam własnego świata od podstaw i posługiwanie się fizycznymi odniesieniami, niewątpliwie jest na plus i można nawet pokusić się o stwierdzenie, że oryginalne – bo jeszcze ta tematyka się nam tak nie przejadła. Szkoda tylko, że autorki nie zdecydowały się wykorzystać pełni możliwości swojego świata, a sam sposób, w jaki go opisały, naprawdę nie zachęca do zagłębiania się w tę historię. Nie wiadomo, co, jak i gdzie, bo nie ma tu żadnych praw. Raz jest tak, raz jest zupełnie inaczej. Cholera wie, jak co działa i na czym cokolwiek polega, bo zasadniczo wszystko śmiga tak, jak autorkom pomysł do głowy zawieje.

Zupełnie nie mogłam wczuć się w fabułę i kompletnie nie dbałam o losy bohaterów. Autorki skupiły się na szczegółach, które nie mają żadnego znaczenia dla głównej historii, za to skutecznie wybijają człowieka z rytmu i utrudniają zaangażowanie się w wydarzenia. Zanim dotrzemy do czegoś, co jest ciekawe, zostajemy zalani mnóstwem opisów, rozmyślań i innych pierdołek, które w perspektywie nie mają sensu i są niepotrzebne.

Do tego bohaterowie w ogóle nie zapadają w pamięć i dosłownie dwa dni po skończeniu tej książki ja już nie wiem, jak oni się nazywali. Mają tak puste charaktery i zerową charyzmę, że czytelnikowi zasadniczo zwisa, czy przeżyją, czy umrą. Nawet nie mogę stwierdzić, czy ich lubię, czy nie, bo oni mnie po prostu nie obchodzą – a to najgorszy rodzaj fikcyjnego bohatera.

W Zenicie (Zenithcie?) znajdziemy mnóstwo niepotrzebnych opisów, co już wcześniej pisałam. Jednak! Nie opisują one ani bohaterów, ani świata, ani wydarzeń także… co one opisują? No nic, a jakby je wywalić, to książka nie straciłaby zbyt wiele, za to kilka setek drzew można byłoby oszczędzić i zadbać o ekologię.

Także to kompleta strata czasu, wszechobecna nuda, rozwlekłość, nijakość i głupota. Nawet nie mam na co się złościć, bo całość jest po prostu miałka, nic nie wnosząca i mdła. Człowiek chciałby sobie skrytykować, a nawet nie ma czego się uczepić, bo wszystko jest tak samo bezbarwne, nudne i pozbawione wyrazu.

Nie polecam. Chyba, że nie możecie zasnąć w nocy – wtedy Zenith się wam przyda.



Fakty objawione: 
Tytuł: Zenith
Tytuł oryginału: Zenith
Autor: Sasha Alsberg & Lindsay Cummings
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: We Need YA!
Ilość stron: 624

45901669. sy475

FacebookInstagramGoodreadsTwitterGoogle+LubimyCzytać



39 komentarzy:

  1. Jakiś czas temu czytałam tę książkę i jej kontynuację i mam takie samo zdanie! To bardzo nudna pozycja i głównym plusem oprócz świata jest czarny charakter. I o ile w drugiej części jest trochę więcej akcji, to atuty z pierwszej części zostały totalnie zniszczone. Na całe szczęście nie ma już więcej w planach kolejnych części serii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zakończyło się to chociaż jakoś normalnie? Czy urwane w połowie?

      Usuń
  2. Na 100% nie mój klimat ale nigdy nie wiadomo :D

    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę ją omijała szerokim łukiem. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. To teraz już nie żałuję, że po to nie sięgnęłam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że to nie jest książka, która trafiła by w mój gust

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem dlaczego utarło się, że każdy musi napisać książkę. To, że ktoś dobrze opowiada czy pisze o książkach, nie musi oznaczać, że z automatu jest pisarzem. Dzięki za fajną, rzetelną recenzję. Będę wiedziała, co omijać szerokim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się okazuje, że nawet jak masz pojęcie o literaturze, to i tak wpadasz w te same błędy co inni autorzy

      Usuń
  7. Sam opis mnie nie porwał i uważam że książki pisać powinni Ci którzy faktycznie mają do zaoferowania coś fajnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. po takiej recenzji - nie kupię

    OdpowiedzUsuń
  9. No cóż czasem tak bywa, że książka nie porywa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wędrówki po kuchni22 maja 2020 13:59

    Ja chyba i tak bym po nią nie sięgnęła, bo to nie do końca mój klimat. Szkoda, że okazała się taka nudna

    OdpowiedzUsuń
  11. Oki, recenzja zdecydowanie nie zachęcająca, ale miło się czyta "negatywne" recenzje, zawsze są tylko pozytywne i polecane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u mnie na blogu więcej znajdziesz negatywnych, bo o niefajnych książkach zdecydowanie lepiej mi się pisze XD

      Usuń
  12. Problemów ze spaniem specjalnych nie mamy więc nie będziemy czytać

    OdpowiedzUsuń
  13. Dawno nie czytałam, aż takiej krytyki na temat jakiejkolwiek książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz coś bardziej krytykującego, to obczaj sobie moją recenzję "Snów Morfeusza" albo "Roku w poziomce" XD

      Usuń
  14. Zawsze mnie interesowało, jak można napisać książkę w 2 osoby :) Często nie wychodzi to na plus

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj chyba raczej też nie dla mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czyli nie tylko u nas jest moda na to, by blogerzy pisali książki. Przeczytałam Twoją recenzję i juz wiem, ze to nie jest pozycja dla mnie. Ja podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jao ostatnio nie mam spania więc chyba się skuszę ;P

    OdpowiedzUsuń
  18. Popatrzyłam na okładkę i chciałam napisać - kupię / wypożyczę i przeczytam ale po recenzji uznałam, że chyba jednak za słaba pozycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest świetna, szkoda, że środek niekoniecznie

      Usuń
    2. No właśnie ... a mnie często ciągnie do książki z powodu okładki. Treść czasem to taka lipa, że człek żałuje kasy - lecz jak nie przeczytam to się nie dowiem. Z drugiej zaś strony komuś się spodoba mnie nie, albo mnie się spodoba a komuś nie.

      Usuń
  19. Bogowie, a ja mam to na półkach i zaplanowałam na czerwiec.. a teraz mi piszesz, że to gnit? Zmień reckę i powiedz, że jednak warto się za to zabrać ;) A taka ładna okładka..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj i sprzedaj! Ja tak zrobiłam i od razu lepiej się czuję :D

      Usuń
  20. nie obrażając nikogo... trochę jak Wichrowe Wzgórza ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziękuję za ostrzeżenie, szukam ostatnio czegoś lżejszego do poczytania, ale w takim razie to już na pewno odpuszczam :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Oo dzięki za przestrogę, ostatnio widziałem tę książke w bibliotece, na pewno jej nie wypożyczę!

    OdpowiedzUsuń
  23. Czasami tak bywa, że liczy się na coś dobrego, a trafia się coś niezgodnego z oczekiwaniami :(

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)