Hyun
Bin powraca w nowej dramie, i to jakiej! Takiej z Koreą Północną w roli
głównej!
Yoon Se Ri jest bogatą kobietą z Korei
Południowej, prowadzi swoją własną
markę odzieżową, a niedługo ma przejąć potężną rodzinną firmę. Przy okazji
testowania jednego ze swoich produktów Se Ri postanawia polatać na paralotni.
Nic nie wskazywało na to, że niewinna wycieczka obróci się w katastrofę – nagle
pogoda zmienia się o 180 stopni, a Se Ri
silnym wiatrem zostaje zniesiona w siną dal. Przez przypadek trafia do strefy
zdemilitaryzowanej, gdzie spotyka północnokoreańskiego żołnierza Ri Jeong
Hyeoka. W wyniku kolejnego nieporozumienia i błędu zamiast uciec w stronę
swojego kraju, dziewczyna przekracza złą
granicę i znajduje się po stronie Korei Północnej.
Bez wyrzutów sumienia mogę stwierdzić,
że twórcom bardzo dobrze udało się odwzorować klimat kraju Kimów. Konsultowano się z ekspertami oraz z uchodźcami, by
uzyskać jak najdokładniejszy obraz tego państwa. Zwrócono uwagę na takie rzeczy jak dostępność pewnych produktów
spożywczych, sposób ich przechowywania, układ naczyń na stole, a także typową
wizytę u fryzjera i konkretny katalog fryzur dostępnych dla obywateli! Nawet
aktorzy próbowali pobawić się akcentem, by nie brzmieć jak z Południa, ale na
ile skutecznie im to wyszło, to nie umiem ocenić. Doceniam jednak fakt, że
różnica była słyszalna.
Za dobrze przedstawionymi realiami idzie
bardzo dobrze napisany scenariusz.
Scenarzyści dokładnie przemyśleli całą historię, wiedzieli, co chcą osiągnąć i
w jakim czasie chcą to zrobić, co sprawia, że wszystkie odcinki są ze sobą
spójne i całość, chociaż opiewa na 16 epizodów po półtorej godziny, prezentuje
się jak jeden bardzo długi film.
I jak motyw przeznaczenia zawsze mnie
wkurza i irytuje, to tutaj idealnie wpasował się we wszystkie wydarzenia,
został dobrze poprowadzony i nie czuć, że
wepchano go tutaj na siłę, co niestety nie zawsze można powiedzieć.
Chociaż rzeczywistość Koreańczyków z
Północy została bardzo dobrze odwzorowana, to jednak znajdziemy tu mnóstwo
uproszczeń charakterystycznych dla krajów zachodnich, które musiały zostać wprowadzone, by cała fabuła miała
rację bytu, a konkretne wydarzenia mogły się wydarzyć. Jednak patrząc na zarys
całej historii, jest on tak abstrakcyjny, że w prawdziwym świecie nie miałby
najmniejszych szans za ziszczenie się, toteż pewne ustępstwa musiały zostać
zastosowane, by całość miała sens.
Zgłębiając
już temat kultury północnokoreańskiej do końca – twórcy znaleźli idealny balans pomiędzy przedstawieniem wrogiego sobie
kraju jako najgorszego piekła na ziemi, a idealizowaniem go i podkreślaniem
jego zalet. Pokazali, że KRLD (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna
czyli oficjalna nazwa Korei Północnej) jest sroga, surowa i rządzi się swoimi
zasadami. Życie w niej jest ciężkie, ale tylko z naszej zachodniej perspektywy,
bo znamy takie luksusy jak prąd, ciepła woda i internet. Obywatele KRDL nie
mają dostępu do takich bajerów i w większości nawet nie podejrzewają (w dużym
uproszczeniu), że może być inaczej. Zdecydowanie
na plus wyszło pokazanie tego kraju jako normalnego miejsca, w którym żyją normalni
ludzie. Tylko zacofani o jakieś 100 lat w postępie technologicznym.
Ważnym jest też unikanie tematów czysto
politycznych i tych związanych z dynastią Kimów. Wszystkie instytucje państwowe wymyślono na potrzeby
fabuły i mało się one mają do prawdy. To jest jednak bardzo logiczne, bo po
pierwsze, mamy stosunkowo mało danych o funkcjonowaniu tamtego systemu (wiemy
tylko to, co chcą nam powiedzieć albo co uzyskamy za pomocą wywiadu), po
drugie, gdyby Crash Landing on You
zaczęło iść w politykę i strukturę władzy, to nie byłoby już takie przyjemne w
odbiorze, a po trzecie, KRLD mogłoby się to nie spodobać i premiera dramy
mogłaby nie przebiec z taką pomyślnością. (Poczytajcie sobie o ataku KRDL na
wytwórnię Sony Pictures, który miał miejsce przy premierze filmu Wywiad ze słońcem narodu). Także
dyskusji o polityce i o Kimach tu nie zobaczymy, ale zdjęcia wielkich wodzów
(oczywiście ucharakteryzowanych aktorów, nie oryginały) zobaczymy w wielu
miejscach.
Z rolę głównego bohatera,
północnokoreańskiego żołnierza, wciela się niesamowity Hyun Bin, który pokazał
się od zupełnie innej strony.
Gra tu trochę powściągliwego, trzymającego się zasad kapitana, który wykonuje
wszystkie powierzone mu zadania, przy okazji dowodząc swoimi podwładnymi i
dbając o ich dobro. Aktor wypadł
fenomenalnie w tej roli i nie ma nawet jak się do niego przyczepić. Na
ekranie partneruje mu również niesamowita
Son Ye Jin, która stworzyła świetną bohaterkę, pełną charyzmy,
przebojowości, a także i empatii. Bardzo dobrze pokazała dwie różne strony Se
Ri – przebojowej pani prezes i trochę zagubionej dziewczyny przypadkiem
trafiającej do wrogiego kraju. Jednak najlepszą
rzeczą jest chemia pomiędzy tą dwójką, która jest niesamowita i aż wypływa z
ekranu.
Oprócz głównej pary mamy też tę drugą,
poboczną, równie dobrze wykreowaną co ta pierwsza. Seo Dan, dziewczyna wywodząca się z północnokoreańskiej
rodziny, doznająca przywileju studiowania za granicą oraz Gu Seung Joon,
Koreańczyk z Południa mający swoje za uszami. Ci aktorzy również mają bardzo fajną chemię, a ich historia również
została bardzo dobrze poprowadzona. Przy rozwiązaniu tego wątku wzruszyłam
się chyba nawet bardziej niż przy kapitanie Ri i Se Ri.
Jednak
tutaj pojawia się moje pierwsze „ale”. Odnosiłam
wrażenie, że wątek poświęcony Gu Seung Joona jest trochę przekombinowany.
Trochę na siłę próbowano nadać sens jego akcjom, co nie zawsze trzymało się
przysłowiowej kupy, zaś później twórcy traktowali tę postać trochę wybiórczo.
Jak im pasowało, to szli w podkładanie mu kłód pod nogi, jak im pasowało, to je
usuwali, zaś później twierdzili, że nigdy ich nie usunęli.
Równie wielkim plusem są postacie
drugoplanowe. Dawno nie oglądałam żadnej produkcji, gdzie by obsada wspierająca
dostawała tak rozbudowane i rozległe wątki.
Ze strony kompanów kapitana Ri mamy czterech niesamowitych żołnierzy, którzy z
miejsca budzą sympatię. Jest przystojniak, jest taki niezbyt mądry, jest
słodziak i jest też fan koreańskich dram. Każdy z nich zapada w pamięć, może
niekoniecznie z imienia, dlatego też ich nie przytaczam, co z charakteru,
charyzmy i świetnego poczucia humoru. Zaś wprowadzenie bohatera, który kocha
nielegalnie i w ukryciu oglądać seriale z południa, daje twórcom materiał do wielu
żartów, a także to świetny łącznik pomiędzy tymi dwiema kulturami. Robi czasem
chłopak za tłumacza, co wypada bardzo naturalnie w całej fabule i dostarcza niezłej
zabawy.
Nie
sposób też nie wspomnieć o kobietach z wioski przygranicznej, które zachowują
się jak typowe ajummy i kochają wciskać nos w nieswoje sprawy, mieć wszystko
pod kontrolą i wiedzieć, co dzieje się na ich terenie. Później się okazuje, że
to kobiety pełne miłości i empatii, a sympatia do nich przychodzi samoczynnie.
Z tą grupką można się bardzo polubić, a sceny z jej udziałem również potrafią
rozbawić.
Jeśli
mam być szczera, to pierwsza połowa Crash Landing on You podobała mi się
trochę bardziej. Druga również była bardzo dobra, ale tutaj twórcy poszaleli
trochę aż za bardzo. Zbyt wiele rzeczy zaczęło uchodzić bohaterom na sucho,
co wcześniej okraszone było groźbą niepowodzenia. I z jednej strony rozumiem,
fabuła musiała iść do przodu i twórcy nie mogli znaleźć się w sytuacji bez
wyjścia, jednak trochę zbyt często
używali swoich magicznych mocy do znajdywania rozwiązań na każdą okazję.
Zakończenie
okazuje się być bardzo satysfakcjonujące, przynajmniej mnie. Scenarzyści
zdecydowali się na finał, który jest
słodko-gorzki, ale przez to dalej trzymają się realiów (na tyle, na ile
pozwala dramowa konwencja). Można się
pośmiać, można się wzruszyć, można nawet łezkę uronić, bo znajdziemy tu kilka
naprawdę smutnych scen, które zostały fenomenalnie zagrane.
Kończąc
już ten mój zdecydowanie zbyt długi wywód – Crash Landing on You naprawdę
bardzo mi się podobało. To świetna rozrywka, która człowieka rozbawi,
wzruszy, czegoś nauczy, a także pozwoli na poznanie zupełnie innej kultury.
Oprócz tego, że ta drama mi się podobała, to dodatkowo bardzo mnie zaskoczyła sposobem przedstawienia północnokoreańskich
realiów. Nie spodziewałam się, że twórcy z Korei Południowej tak dobrze
nakreślą rzeczywistość w drugiej części półwyspu, z którym nie łączą ich dobre
stosunki (w sumie nawet żadne ich nie łączą) i że potraktują swoją wrogą
siostrę z tak dużym zaangażowaniem.
Jeśli
jeszcze nie mieliście do czynienia z koreańskimi produkcjami, to Crash
Landing on You będzie idealną dramą na sam początek, bo jest naprawdę
przyjemna i łatwa w odbiorze, a przede wszystkim ciekawa i interesująca.
Natomiast, jeśli lubujecie się w tym gatunku, a jeszcze nie mieliście okazji
się zapoznać z tym tytułem, to szybko to nadróbcie, bo warto!
Ciekawy, chętnie go obejrzę:)
OdpowiedzUsuńKoreańskie produkcje są piękne, ale zauważyłem że są przez Europejczyków często skreślane przed napisami początkowymi. Dlaczego ?
OdpowiedzUsuńBo trzeba czytać napisy i wszyscy Azjaci wyglądają tak samo xd
UsuńMało oglądam koreańskich produkcji, ale może tę obejrzę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jeszcze jej nie skończyłam, ale po takim tekście nie mam co zwlekać! I fakt, do tej pory również podobała mi się bardziej pierwsza część ;)
OdpowiedzUsuńOglądaj koniecznie <3
UsuńChodzi za mną ta drama już od jakiegoś czasu, ale boję się do niej zajrzeć, właśnie przez te smutne momenty. Jestem strasznie rykliwa jeśli chodzi o postacie w wojsku, boję się, że nie przestanę płakać :D
OdpowiedzUsuńTutaj i tak nie jest tak źle, ale! Czasem trzeba sobie popłakać przy dramie :D
Usuńbardzo mnie zaciekawiłaś, chętnie obejrzę coś innego niż... to co zwykle ;-)
OdpowiedzUsuńZachęcam do odkrywania!
UsuńJakiś czas temu czytałam książkę o Kimach. Ciekawe, ile z tego zostało odwzorowane w dramie :) Pewnie jeszcze wielu rzeczy o tym kraju nie wiemy.
OdpowiedzUsuńTo, co wiemy, to tylko mały promil
UsuńKlimat Korenskich filmów jest dość specyficzny, ale w zasadzie to je lubię. 😊 Tego akurat nie widziałam, ale mam w planach. Więc jak nie zapomnę, dam znać. 😊
OdpowiedzUsuńKlimat jest zupełnie inny, haha. Czekam na opinię :D
UsuńŁadna dziewczyna, z chęcią oglądne film.
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie przepadam za koreańskimi filmami :(
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mieliśmy okazji oglądać żadnego filmu takiej produkcji.
OdpowiedzUsuńZa koreańskimi produkcjami nie przepadam, cud musi się zdarzyć, że jednak coś obejrzę.
OdpowiedzUsuńświetna recenzja, nie ogladałem nigdy koreańskiej produkcji, ale ciekawie wygladaja
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam książkę o Chinach, teraz mogę ją dopełnić filmem o Korei Północnej. Dzięki, nie znam tego.
OdpowiedzUsuńZachęcam!
UsuńRzadko kiedy oglądam filmy w innym języku niż angielski czy polski (czasem francuski), bo najzwyczajniej mnie drażnią. Azjatyckie pomijam całkowicie. Próbowałam kiedyś przebrnąć przez anime - ciężko było, naprawdę.
OdpowiedzUsuńPomistrzowsku
Anime to zupełnie inna rzecz niż dramy. Kiedyś próbowałam do niego podejść, ale zupełnie mi nie wyszło. Także może warto dać jeszcze szansę dramom?
UsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tą recenzją. Szkoda, że jak piszesz, instytucje państwowe zostały wymyślone na potrzeby filmu, bo ciężko będzie laikowi odróżnić rzeczy fikcyjne od prawdziwych.
OdpowiedzUsuńIdea jest zachowana, zmieniono nazwy, bo prawdziwe nie byłyby tak kolorowe fabularnie (tamm wszystko ma nazwy Biuro X, Jednostka Y) i możliwe, że KRLD próbowałaby się wkurzać o taką dramę i próbować ją blokować
UsuńBardzo chętnie obejrzę - koreańskie kino ostatnio mega mnie wciągnęło 😊
OdpowiedzUsuńTo studnia bez dna - polecam serdecznie :D
UsuńCiekawy film, warto go obejrzeć, bo filmów o Korei Północnej jest mało..
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :-)
Nie pamiętam czy oglądałam jakiś film koreański, ale ten zapowiada się interesująco. :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem. Jakoś nie ciągnie mnie do koreańskich produkcji...
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty
Jestem dopiero na drugim odcinku! Muszę znaleźć czas, na obejrzenie serialu do końca!
OdpowiedzUsuńKoniecznie, bo warto!
UsuńTak się zastanawiam, skąd tyle dram wynajdujesz :) podziwiam pasję.
OdpowiedzUsuńNetflix sam mi podpowiada :D
UsuńFajna recenzja,zgadzam się w 100%. Dodałabym jeszcze, że pokazują jak miłość zmienia ich obojga (na lepsze) : on częściej się uśmiecha i staje się bardziej otwarty, a ona łagodnieje dla pracowników i zmienia nawet gusta codo jedzenia i ubioru :)
OdpowiedzUsuńI piękna nastrojowa muzyka.. koreańskie piosenki miłosne i pianino (pieśń dla brata , nokturny chopina)
UWAGA SPOILER!!!
Smuci mnie tylko bardzo zakończenie.... 2 TYG. w roku? Słabo. Wiem, że gdyby zbiegł, rodzinę i bliskich czekała by zemsta, więzienie, śmierć.... ale i tak mi smutno... Mogli coś wymyślić dla pokrzepienia serc.... Choćby sfingowanie jego śmierci, lub ucieczkę wszystkich lub inne takie bardziej amerykańskie zakończenie z happy endem :)
Już bym tak wtedy nie rozkminiała,a tak to nie mogę odżałować :)