Lekarstwo
będące złotym środkiem na każde zło. Od 25 maja dostępne w aptekach na terenie całego
kraju.
Wyobraźcie
sobie przyszłą ewolucję człowieka, której towarzyszą także kolejne zmiany
słońca. Powstają androidy, które będą zastępować ludzi w pracach trudnych bądź
niewygodnych. Mają sprawić, że życie stanie się lepsze, jednak w wyniku
doświadczanych przeżyć roboty zaczynają odkrywać w sobie umiejętności
przejawiania uczuć. Gdy androidy coraz bardziej upodabniają się do ludzi,
słońce zmienia swoją barwę na zimniejszą. Po jakimś czasie odkrywa się, że
roboty wykształcają w sobie zalążki serca, a te ludzkie stopniowo zaczynają się
kurczyć, finalnie doprowadzając do ich utraty i braku możliwości odczuwania emocji.
Ludzkie jednostki zanikają, a słońce staje się całkowicie niebieskie.
W
świecie Silasa i Astrid Sieć jest w centrum życia wszystkich ludzi. Każdy jest
w niej obecny i musi aktualizować swój status co kilka minut. Wystarczy być
nieaktywnym tylko przez chwilę, by wzbudzić niepokój wśród swoich bliskich i
znajomych oraz wywołać falę pytań, czy na pewno wszystko jest w porządku.
Silas
nie czuje potrzeby, aby na każdym kroku dzielić się wszystkim ze swoimi
znajomymi, przez co uznawany jest za dziwaka i świra. Gdy tylko może, ustawia
status na „sen”, ale to nie zawsze jest wyjście z sytuacji, bo w końcu ile
można spać? Jak można nie chcieć spędzać w Sieci całego wolnego czasu? Budzi to
niepokój wśród jego najbliższych i chęć interwencji. Co go trapi, dlaczego tak
się zachowuje?
Ludzie
są w stanie wymyśleć rozwiązanie każdej sytuacji. Dwa tysiące lat temu nawet
nikomu się nie śniło, że w 2017 roku będą istniały dziwne maszyny na czterech
kołach żywiące się benzyną i poruszające się po miejskich ulicach, że z jednej
półkuli na drugą będzie można dotrzeć w przeciągu kilkunastu godzin, a nie
kilkuset dni, że w kieszeni każdego człowieka znajdować się będzie prostokątne
urządzenie z pięciocalowym ekranem za którego pośrednictwem można się połączyć
z osobą w innym mieście czy kraju. Skoro można udoskonalić sobie życie
najnowocześniejszą technologią, wynaleźć kolejne lekarstwa na raka i
Alzheimera, to czemu nie można by było spróbować odkryć środka uśmierzającego
cierpienie nie tylko fizyczne ale i psychiczne?
Właśnie
dlatego powstało lekarstwo na ból. Jego aplikacja pozwala pozbyć się wszystkich
negatywnych emocji. Depresja, złość, … wszystko można zresetować. Powołano do
tego specjalną jednostkę, ULEC, której zadaniem jest eliminowanie osób
smutnych, agresywnych, niemogących się otrząsnąć po przeżytej traumie. Usuwa
się im wszystkie złe wspomnienia, a jedyną pamiątką po zabiegu jest niebieski
punkt na ręce.
Rozmiary
książki są niewielkie. Na zaledwie 240 stronach autorka była w stanie poruszyć
trudne i kontrowersyjne tematy, a także przedstawić jednocześnie najbardziej
optymistyczną i pesymistyczną wizję przyszłości. Jeśli cierpienie z powodu
utraty bliskiej osoby może zostać uleczone, dlaczego by z tego rozwiązania nie
skorzystać? Przecież istnieje cała gama plusów. Ale czy takie kolejne zabiegi
nie mają żadnego wpływu na ludzką osobowość?
Nie płacz, proszę, nie płacz. Bo włożą cię do diabelskiej maszyny, która kradnie duszę, rozumiesz?
Przez
pierwsze sto stron wydarzenia poznajemy z perspektywy Silasa, przez co akcja
jest zagmatwana i trochę nużąca z powodu jego charakteru. To nastoletni chłopak
zachowujący się trochę jak dziecko błądzące we mgle. Nie widzi, do czego
zmierza i co chce osiągnąć, nie wie, jakie są jego opinie i wzoruje się na tym,
co ludzie mu powiedzą, bo nie jest w stanie wykształcić własnego zdania. W tej
części jesteśmy bombardowani pytaniami; o co chodzi? Dlaczego tak się stało? Na
kolejnych stu stronach jego dziewczyna, Astrid, gra główne skrzypce i udziela
wszystkich odpowiedzi na nurtujące zagadnienia. Jej postać jest o wiele lepiej
zbudowana. Jest silna i inteligentna, zdecydowana, by mimo wszystkich przeciwności
iść pod prąd. Może to przypadek, może to już prawidłowość, ale mam wrażenie, że
Florence Hinckel nie radzi sobie z kreowaniem męskich bohaterów. Yannis z U4 wyszedł jej bardzo dziecinnie, niczym
rozpieszczony dzieciak wyjęty z piaskownicy, za to Silas jest niezdecydowaną
kupą ciepłych klusek.
Przyznajcie,
pomysł na świat bez bólu ze stałym dostępem do Sieci, gdzie praktycznie
przeniosło się całe życie, brzmi ciekawie, prawda? I tak też jest, chociaż
autorka dość miernie poradziła sobie z wykreowaniem realiów rządzących
współczesnością Astrid i Silasa. Nie udzielała zbyt dużo szczegółów na jej
temat i nie przedstawia faktów. Postawiła na wrzucenie czytelnika prosto w rzeczywistość
bohaterów, żeby sam się zorientował, o co chodzi, a wszystkie niejasności wyłapał
z kontekstu. Niektóre aspekty aż się prosiły o rozwinięcie i dopowiedzenie kilku
słów, ale niestety tego zabrakło.
Sam
pomysł na fabułę jest dobry, wykonanie trochę gorsze, ale da się przeżyć,
jednak nie to jest moim największym problemem. Przez całość lektury miałam
wrażenie, że już gdzieś czytałam coś podobnego. Główny konspekt podobny jest do
fabuły Delirium, gdzie było lekarstwo
na miłość, wirtualny świat przypomina mi trochę życie bohaterów z 5 sekund do Io, a aspekt grupy
przestępczej jest jak wyrwany z serii Jutro.
A, no i oczywiście nie może zabraknąć mojego ukochanego motywu czyli
nastolatków, którzy występują z szeregu i rozpoczynają walkę z systemem.
Książka
miała bardzo duży potencjał, który mógłby zostać wykorzystany w większym
stopniu. Nie będę nikogo oszukiwać, głównymi zaletami Punktu są pomysł na fabułę i lekki styl pisania autorki, bo tylko
pod tymi względami sprawdza się bardzo dobrze. Nie znajdziemy tu szalonej
akcji, a wiele wydarzeń można przewidzieć. Ale mimo wszystko powieść wywarła na mnie
spore wrażenie, może przez dosadność poruszanych tematów, może przez coś
zupełnie innego, czego nie jestem w stanie zlokalizować.
Przede
wszystkim Punkt porusza dwa
najbardziej aktualne problemy z naszego współczesnego świata; do czego może nas
doprowadzić rozwój internetu i jak daleko zajdzie medycyna? Autorka
przedstawiła bardzo ponurą przyszłość, która ma duże szanse, by się spełnić. I
nie zdziwię się, jeśli za kilkadziesiąt czy kilkaset lat rzeczywistość naszych
prawnuków z dziewiątego po nas pokolenia będzie wyglądała właśnie tak, jak sen
Silasa opisany przeze mnie na samym początku.
EDIT: Geniusz tej książki tkwi w pomyśle i to on odwala całą robotę!
EDIT: Geniusz tej książki tkwi w pomyśle i to on odwala całą robotę!
Za
możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Polarny Lis
Fakty objawione:
Autor: Florence Hinckel
Wydawnictwo: Polarny Lis
Ilość stron: 244
Grubość grzbietu: 1,9 cm
Masa: 328 g
Ciężar: 3,22 N [g=9,81 m/s2]
Cena: 29,90 zł
Mobilność: S+ (do małej torebki się zmieści, próbowałam)
Mysle, że kwestia medycyny bardzo nas zaskoczy. Jako absolwentka akademii medycznej widziałam u nas takie cuda, że głowa mała. Wynajdujemy coraz lepszą aparaturę, coraz lepsze mamy możliwości, a jednak nadal jesteśmy bezbronni w kwestii niektórych chorób.
OdpowiedzUsuńTo i tak to, co robi się teraz, przekracza moje wyobrażenia. Przynajmniej jeśli chodzi o duże miasta bo w tych wiejskich szpitalach to dalej karaluchy latają a metody mają jak ze średniowiecza
UsuńZapisuje sobie ten tytuł, z chęcią się z nim zapoznam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zakladkadoksiazek.pl
Miałam nadzieję, że to będzie naprawdę dobra dystopia, bo pomysł z możliwością "wyleczenia się" z traumatycznych przeżyć jest ciekawy, jednak trochę odpycha mnie nieudolnie skonstruowany główny bohater.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Przeliterowana
Pół książki jest z innej perspektywy więc da się przymknąć na niego oko ;)
UsuńKsiążka porusza niezwykle aktualne problemy. Powiedziałabym, że wycofanie się życia społecznego do internetu już się dzieje. Wiemy, co dzieje się u naszych znajomych, nie rozmawiając z nimi w ogóle, śledzimy tylko kolejne komunikaty w społecznościówkach. Czasami nawet uda się wymienić kilka prywatnych wiadomości, ale czy w tym znajdziemy prawdę, o tym co się u nich dzieje, jak się czują, jakie mają problemy itd.? Może jestem trochę starej daty, ale nic nie jest mi w stanie zastąpić rzeczywistej relacji i prawdziwej rozmowy.
OdpowiedzUsuńDruga ważna sprawa to wyzbywanie się negatywnych uczuć, emocji. Czy bez nich nadal jesteśmy ludzcy? Istnieje przecież taka choroba, którą nazywamy psychopatią, a objawia się ona właśnie brakiem uczuć.
Może nie była to książka genialna dla Ciebie, ale już sam pomysł na fabułę zasłużył na uwagę ;)
Przez szklany ekran komputera nie jesteśmy w stanie właściwie ocenić reakcji drugiej osoby. Może nam umknąć wiele z jej życia bo jednak wiadomości spłaszczają wydźwięk pewnych rzeczy. I też sądzę, że nic nie zastąpi relacji w rzeczywistości, więc nie jesteś aż tak stara!
UsuńKsiążka idealnie to pokazuje. Może nie tyle bohaterowie stają się psychopatami, co bardziej po prostu egzystują jak zombi
Bądźmy szczerzy, geniusz tej książki tkwi w pomyśle i to on odwala całą robotę :D
Zaintrygowała mnie ta książka. Myślę, że w przyszłości po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Rzeczywiście pomysł brzmi świetnie. Od razu skojarzył mi się z odcinkiem Doctora Who w którym były (chyba plastry) środki po których aplikowaniu czuło się jedną silną emocję np. szczęście, spokój, etc.
OdpowiedzUsuńTo chyba nie mój typ powieści... ale i tak nie wyobrażam sobie zamknięcia tak plastycznego tematu w zaledwie 240 stronach. Choć wizja przyszłości jest niepokojąco prawdopodobna :o
Nie oglądałam Doctora Who, ale skoro jest tam taki wątek, to na pewno szybciej nadrobię zaległości
UsuńKsiążka mogłaby być trochę dłuższa i zawierać więcej opisów świata, ale i tak nie jest źle. Przynajmniej nie ma rozległych monologów bohaterów xd
Brzmi nie najgorzej, ale jak narazie ochoty na nią nie mam. ;)
OdpowiedzUsuńCzłowiek cały czas coś wymyśla, zmienia, produkuje i próbuje, więc kto wie czym jeszcze się zaskoczymy ;)
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie fabuła, ale skoro piszesz, że to książka z potencjałem i niczym więcej nie jestem pewna co do jej przeczytania.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Potencjał najważniejszy!
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie. Chyba już mam dość dystopii :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Niebieskie Iskry
A ja właśnie zatęskniłam *-*
UsuńPrzy nagłówku musiałaś się napracować :D
OdpowiedzUsuńPrzejrzałaś mnie :D
UsuńGdy dotarłam do momentu, w którym piszesz, że książka liczy tylko 240 stron pierwszą moją myślą było "zmarnowany potencjał" i jak się okazuje po przeczytaniu całości właśnie tak było. Pomysł na tę historię jest genialny! Może nie jest jedyny w swoim rodzaju, ale zachęca do lektury. Szkoda tylko, że wykonanie nijakie.:/
OdpowiedzUsuńNie dla mnie - tak mogę skwitować "Punkt" po tej recenzji. Po pierwsze mam mały przesyt tymi wszystkimi książkami o złym Internecie, co oczywiście nie jest powodem, dla którego od razu odrzuciłabym książkę. Bardziej niepokoi mnie sztampowość - dzieciaki walczące z systemem - oraz nieporadny bohater. Poza tym swoje robi też wysyp ciekawszych pozycji w ostatnim czasie i okrojony budżet. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://wielopasja.blogspot.com/
Bardzo ciekawie się zapowiada, mimo zastrzeżeń, chętnie zapoznam się z książką. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina