niedziela, 11 czerwca 2017

Ta książka mogłaby być dobrą podpałką do kominka. "Chemik" Stephenie Meyer | RECENZJA

Czuję się zdradzona, oszukana i sponiewierana.


Pamiętacie może panią, która nazywa się Stephenie Meyer? Mam na myśli tą, której się udało kilkanaście lat temu zarobić kilkadziesiąt, jak nie kilkaset, milionów na sadze Zmierzch, a potem powtórzyć sukces za sprawą Intruza. A więc właśnie ta pani po dość długiej przerwie pojawiła się znowu w literackim świecie ze swoją nową książką o zacnym tytule Chemik. Jej poprzednie powieści stały się bardzo szybko bestsellerami, a na ich podstawie nakręcono przeboje kinowe. Nowy twór Meyer powinien być lepszy albo przynajmniej stać w jednym szeregu z jej poprzednimi dziełami. Więc co się do cholery stało, że ja, największa i najbardziej psychopatyczna fanka, zarówno Zmierzchu jak i Intruza, już od pierwszych stron Chemika rzucałam przekleństwami w stronę autorki  i ledwo dotarłam do końca?

Wymienię wszystkie powody, dla których nowa powieść Meyer zasługuje na bluzgi, poniżenie i dezaprobatę, a będzie ich tutaj dużo, oj dużo.

Ogólnie w Chemiku chodzi o to, że poznajemy bohaterkę, która niby nazywa się Alex. Dziewczyna pracuje dla ściśle tajnej organizacji rządowej i pomaga tworzyć substancje chemiczne ułatwiające wydobywanie zeznań od podejrzanych. W wyniku pewnych wypadków, Alex znajduje się w niebezpieczeństwie i zaczyna dokładać wszelkich starań, by pozostać anonimową. Nazwiska zmienia jak rękawiczki, a wygląd dostosowuje do otoczenia. Autorka bardzo trafnie to pokazała na pierwszych stronach, gdzie jesteśmy świadkami kolejnej już zmiany tożsamości przez dziewczynę. Z kogoś o imieniu X staje się kimś o imieniu Y a narracja poprowadzona jest w taki sposób, że dla czytelnika także staje się anonimowa, bo nie ma się pojęcia, o kim się czyta. Jeszcze dwie strony temu czytał, że „X zrobiła, X wstała, X się napiła” a teraz to „Y otworzyła drzwi, Y podniosła klucze z podłogi”.


I gdyby taki poziom został utrzymany na przestrzeni całej książki… ale sposób narracji szybko siadł. Każdy już chyba wie, czy czytał, czy nie czytał, że w Zmierzchu znajdziemy wiele bezsensownych monologów i rozwlekłych opisów zwykłych niepotrzebnych rzeczy. No bo po prostu Bella znana jest z przesadzania, dramatyzowania i nużenia czytelnika niczym prawdziwy mistrz w tej dziedzinie, Henryk Sienkiewicz. Jednak panna Swan to pikuś przy tym, co się wydarzyło w Chemiku. Tutaj, o dziwo, mamy trzecioosobową narrację, czyli w teorii wszystkie zbędne wywody głównej bohaterki powinny zostać nam oszczędzone. Efekt został osiągnięty, ale przeciwny. Autorka jeszcze bardziej rozciągała wszystkie opisy, nie dość, że w nudny sposób, to jeszcze w taki, co by się czytelnik połapać nie mógł. A ja naprawdę miałam dużą wolę zrozumienia tekstu. A z drugiej strony, ponieważ istotą głównej bohaterki jest bezpieczeństwo i ukrywanie się. Logicznym jest więc, że dużą uwagę zwraca na takie szczegóły, które normalnej osobie umykają. I ja to doceniałam, naprawdę,  bo to buduje całą postać, ale to w końcu przestało być zabawne, gdy na którejś stronie z kolei dostawałam detaliczny opis faktury ściany i tego, jak ma się do odbicia promieni światła od rowków między jedną a drugą farbą.

Chemik jest określany jako thriller z dużą ilością akcji. Wszystko zaczęło się bardzo dobrze. Gdy już przebrnęliśmy przez te kilkanaście stron poświęconych Alex, dobrnęliśmy do pierwszego wątku mającego zakreślić przyszłą akcję. Byliśmy na bardzo dobrej drodze do uzyskania powieści pełnej nagłych zwrotów akcji i trzymania czytelnika w oczekiwaniu na kolejne posunięcia bohaterów. Ale w tym momencie Meyer stanęła na skrzyżowaniu, gdzie drogowskaz w lewo prowadził do zawirowań i dreszczy emocji, a w prawo do romansu rodem z Mody na sukces. Zgadnijcie, którą drogę obrała autorka i dlaczego postawiła na rozwinięcie wątku miłosnego. Kierunek niby był ten sam, ale zwrot kompletnie przeciwny.


Już od tej pierwszej sceny, w której zaczyna się akcja, wiemy, między kim a kim rozegra się główny wątek miłosny. I jego obecność była tak samo pewna jak rozpad One Direction. Tylko, że gdzie podziała się cała zabawa w gonienie króliczka, skoro króliczek jest już złapany kilkadziesiąt stron dalej? Niestety za sprawą sfinalizowania całego romansu tak wcześnie, bohaterowie biorący w nim udział zmieniają się o 180 stopni, na swoją niekorzyść. Alex na początku była całkiem fajną babką, ale gdy się zakochała, dostała jakiegoś małpiego rozumu. Do tego cała ta akcja miłosna była wyciągnięta z kapelusza. Bo niby wiemy, że oni i tak będą razem, ale gdy już dostajemy na to potwierdzenie, jest ono tak sztucznie słodko pokazane, że już nawet lizaki odpustowe mają w sobie mniej chemii i cukru. I niestety od tego momentu aż do samego końca słodycz leje się jak woda w wodospadzie Niagara.

I to chyba właśnie to jest największym problemem tej książki. Chemik od początku był  reklamowany jako thriller, więc gdy sięgasz po niego, oczekujesz thrillera. Zaskakujące, prawda? Więc dlaczego to romans gra główne skrzypce przez połowę książki? A gdy już jakiś wątek akcji wyjdzie na pierwszy plan, jest równocześnie rozgrywany z zawirowaniami miłosnymi bohaterów.

No ale jeszcze jest jedna rzecz. Przecież główni protagoniści muszą stawić czoła niecnym planom! I tutaj jest kolejny, równie wielki problem. Na przestrzeni całej powieści autorka wprowadza co najmniej trzy złe charaktery, które bezpośrednio nie biorą udziału w akcji, bo więcej się o nich mówi, niż rzeczywiście się z nimi działa. Tylko, że każdy z nich po kilku rozdziałach zostaje zapomniany i zignorowany, bo pojawił się ten nowy. Intryga z samego początku skłaniała nas do wniosku, że akcja pójdzie w tą i tą stronę, ale Meyer coś chyba się nie mogła zdecydować, kogo uczynić tym głównym villianem. Tak motała i mieszała, że ja już w końcu nie wiem, o którą tą intrygę się miało rozbijać. Zamiast stworzyć jednego porządnego Voldemorta z gwardią pomocników w postaci Śmierciorzerców, dostaliśmy trio Doktorów Dundersztyców, powiązanych ze sobą jak sznurki z bielizną. I żadna próba uargumentowania danej machlojki nie wypadła przekonująco.


Ale ale. Chociaż książka w stu procentach jest beznadziejna, znalazłam tutaj dwie rzeczy, które bardzo mi się podobały. Jak już pisałam na samym początku, główna bohaterka powieści zajmuje się wymyślaniem substancji ułatwiających zdobycie informacji podczas przesłuchań. A ciecz nieznajomego pochodzenia w strzykawce w takiej sytuacji nie może wróżyć nić dobrego. Po co torturować człowieka przypalaniem ogniem, podtopieniem, głodówką  czy innymi cielesnymi formami? Wystarczy wstrzyknąć w mięsień kwas mlekowy i zabawia dzieje się sama. Własny organizm cię zdradza i wywołuje ból nie do zniesienia na każdej powierzchni twojego ciała. Potocznie: skurcze.

I są jeszcze bohaterowie. Dokładniej trójka z nich, ale jaka! Zwarci, zawsze gotowi do akcji, zdolni do poświęceń, stający w obronie a do tego umilający czas. Na przestrzeni całej fabuły Chemika poznajemy trzy niezwykłe psy, które były zdecydowanie lepiej wykreowane niż cała ludzka gromadka, a przecież to tylko zwierzęta, które głosu nie mają.

Weźcie bardzo wielką poprawkę na to, że ja zawsze byłam, jestem i będę wielką fanką zarówno Zmierzchu jak i Intruza, nawet w dobie zbiorowych hejtów na Stephenie Meyer, ona na zawsze pozostanie moją ulubioną autorką. Dlatego ta sytuacja z Chemikiem boli mnie podwójnie. Co się tu wydarzyło, że podczas lektury odliczałam strony do końca, wykręcałam się od czytania, klęłam pod nosem i wszystkim narzekałam? Mając w perspektywie kilka stron do końca rozdziału ja wolałam iść spać niż zostać i doczytać. A lektura całej książki zajęła mi ponad miesiąc, gdzie w między czasie udało mi się przeczytać kilka innych książek, łącznie ze zmordowaniem pierwszego tomu Chłopów.


Nie otrzymujecie mojego błogosławieństwa co do kupienia i przeczytania Chemika. Wręcz nakazuję wam, byście omijali tę książkę łukiem o największym promieniu, jaki jest możliwy.  Ta powieść to zmarnowany potencjał, zbiór nieskończonej ilości złych decyzji na skończonej ilości 600 stron oraz ogromny zawód dla wszystkich fanów Stephenie Meyer.

Ale ja się nie zrażam. Każdemu może przytrafić się chwila słabości, w której postanowi napisać i wydać książkę, prawda? Może następnym razem Meyer uda się dogonić swoje poprzednie dzieła.


Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Edipresse






Fakty objawione:
Tytuł: Chemik
Tytuł oryginału: The Chemist
Autor: Stephenie Meyer
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Ilość stron: 576
Grubość grzbietu: 4,0 cm
Masa: 593 g
Ciężar: 5,82 N [g=9,81 m/s2] 
Cena: 39,90 zł
Mobilność: L (nudne, ciężkie, grube)





A tak między wierszami, zapraszam na ciekawy konkurs ;)



 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać





67 komentarzy:

  1. Spodziewałam się, że tak właśnie może się stać, dlatego jak zobaczyłam książkę na jednej z wystaw księgarni, nawet się nią szczególnie nie zainteresowałam. To była dobra decyzja, nie sięgnę po nią na pewno!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się zastanawiałam skąd znam to nazwisko :D
    Nie, nie będę tego czytać. Zostanę przy Zmierzchu :P
    http://twocentstv.com/100-arrow-episodes-100-moments-50-1/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nawet mi nie przyznawaj, że nazwiska nie skojarzyłaś xd

      Usuń
  3. Znam ten ból :/ 600 stron rozciągniętej historii, która mogłaby mieć 300 i byłaby o niebo lepsza :D Ale i tak najbardziej śmieszy mnie to, że psy zostały lepiej wykreowane niż ludzie :D To chyba zostało jej po stworzeniu wilkołaków :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie!
      No popatrz jak wilkołaki wpływają na warsztat twórczy autora XD

      Usuń
  4. A ja nie czytałam jeszcze Intruza więc póki co z nim się zapoznam :) a jeśli kiedyś starczy mi czasu w życiu... to i z tą powieścią się zmierzę!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intruza koniecznie, Chemika to już jak chcesz, ale z przymrużeniem oka

      Usuń
  5. Jeśli wielka fanka Meyer tak skasowała tę książkę, to ja o niej nawet nie myślę :D Sama lubię Zmierzch i Intruza, ale do Chemika mnie nie zmuszą.
    Pozdrawiam :)
    Niebieskie Iskry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie sama byłam zdziwiona, że tak bardzo mi się ta książka nie spodobała. A Intruz i Zmierzch... ahhh <3 <3

      Usuń
  6. Oj dzieki za ostrzerzenie, kilka razy podchodzilam do jej kupna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo miło wspominam całą sagę "Zmierzch", którą czytałam jeszcze jako nastolatka. "Chemik" kompletnie nie interesuje mnie pod względem fabularnym, a widzę, że i wykonanie woła o pomstę do nieba, więc odpuszczę sobie tym razem, nawet nie czując żalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądziłam, że będę kiedyś robić Meyer zły PR, ale tak się własnie dzieje. Nie kupuj Chemika, nie czytaj, będziesz szczęśliwsza i zostawisz sobie dobre wspomnienia xd

      Usuń
  8. Nie za bardzo lubię tę autorkę,chciałam dać jej szansę, ale skoro mówisz, że tą książkę trzeba omijać to na pewno tak też zrobię :D

    Pozdrawiam Agaa
    http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/06/35-recenzja-riverdale.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj jej szansę, ale z Intruzem, a z Chemikiem nie polecam xd

      Usuń
  9. Szkoda, że taka kicha, bo na pierwszy rzut oka wydaje się ciekawa :(

    OdpowiedzUsuń
  10. coś w stylu "Dziewczyny z pociągu", natchniona zachwytami przeczytałam, a zawiodłam się tak jak Ty, choć "Chemika" nie czytałam i nawet nie miałam zamiaru, bo jakoś nie przepadam za tą autorką, ale teraz tym bardziej nie skuszę się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja specjalnie omijałam wszystkie recenzje Chemika, żeby nie mieć wypaczonego zdania i nie nastawiać się na nie wiadomo co. Ale sytuacja trochę podobna. Jedno i drugie reklamowane jako thriller i w obu przypadkach nie pykło

      Usuń
  11. Przyznam szczerze, że żadnej książki nie czytałam tej autorki. Oglądałam tylko film Zmierzch. Do tej książki jakoś za bardzo mnie nie ciągnęło i skoro to thriller powiązany z romansem to raczej podziękuję i raczej dalej ją sobie odpuszczę. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha, przyznam, że ta recenzja jest dość zabawna, w pozytywnym znaczeniu, rozbawiłaś mnie. Nie zachęciłaś mnie do kupna, ale zajrzę do srodka z czystej ciekawości żeby sprawdzić czy to faktycznie kicha 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję. Starałam się trochę z humorem podejść do tematu bo to dla mnie śmiech przez płacz, hejtowanie książki swojej ulubionej autorki :(

      Usuń
  13. Z opisu wydaje się być ciekawa, ale skoro to aż taki gniot, to zdecydowanie będę omijać szerokim łukiem. Samego Zmierzchu o dziwo nie czytałam, ale nie zamierzam :D

    Pozdrawiam!
    zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem jak Ty, ale ja uwielbiam czytać negatywne recenzje :P Cały charakter autora w nich wychodzi, a poza tym są o wiele ciekawsze od tych pochwalnych :P
    Chemika i tak nie zamierzałam czytać, ale ja ogólnie omijam Stephanie Meyer szerokim łukiem. Mam uraz do Zmierzchu przez mamę, która oglądała filmy na okrągło, przy okazji mnie nimi katując... I tym samym mam uraz do autorki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam! A o wiele lepiej mi się je pisze niż te pozytywne. Zawsze można sobie ulżyć w irytacji, hehe. Widzę, że spotkałam bratnią duszę :D
      Dopadnę twoją mamę :(

      Usuń
    2. Mi tak samo lepiej się je pisze, od razu humor się poprawia, kiedy można wyładować swoją frustrację w tekście :D
      Mama jest też wierną fanką książek, ale jakoś za inne tej autorki nie chce się brać :) Czyta je minimum raz w roku na wyrywki, a o filmach dawno już zapomniała. Ale trauma pozostaje! :P

      Usuń
    3. O, coś czuję, że znalazłabym z twoją mamą wspólny język. Też mi się zdarza czytać Zmierzch minimum raz w roku, a filmy obowiązkowo jak lecą w tv XD

      Usuń
  15. Miałam duże nadzieje co do tej książki, bo "Intruz" mnie zachwyciła, ale po Twojej recenzji raczej sobie odpuszczę, wolę w tym czasie przeczytać jakąś lepszą książkę. :)
    Psy lepiej wykreowani niż ludzi - z jakiegoś powodu ten kawałek recenzji bardzo mnie rozbawił. ;)
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce to też fajnie wygląda, bo te psy jako jedyne mają jakiś charakterek i szczerze ubolewałam nad ich losami, gdzie główni bohaterzy mi trochę zwisali xd

      Usuń
  16. Nie czytałam "Chemika" i raczej nie zamierzam. Słyszałam wiele negatywnych opinii i raczej nie chcę psuć sobie obrazu lubianej przeze mnie autorki.
    https://bookcaselover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Ogólnie to nie moje klimaty książkowe, ale teraz to będę uważać żeby mi przypadkiem w ręce nie padała! ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, ale w takim razie na pewno nie zacznę od tej i chyba raczej w ogóle po nią nie sięgnę skoro zmarnowany potencjał :)

    OdpowiedzUsuń
  19. O jejku jaka długa recenzja :o Jakoś przebrnąłem, ale przynajmniej fajnie się czytało :D Mimo wszystko - zachęciłaś mnie do przeczytania to dziwne haha. Ale za swoje pieniądze bym jej nie kupił :D

    Hubert z thelunabook
    http://maasonpl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam długa, normalna xd. Ale miło mi :D
      Widzę, że masz tak samo jak ja. Negatywne recenzje mnie bardziej zachęcają niż te pozytywne

      Usuń
  20. Strasznie nie lubię kiedy thiller zamienia się w romansidło, a długie opisy zazwyczaj omijam, więc to zdecydowanie nie jest książka dla mnie :P

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja od początku nie byłam do niej przekonana. Zwłaszcza, że zmierzch mi tak średnio podszedł. Za pierwszym razem uciekłam od niego z krzykiem,a przy drugim podejściu zauważyłam, że to idealna, przesłodzona historyjka xD Tak więc za to tym bardziej podziękuję xD Zwłaszcza, że ponoć miał być to thriller, a jest tu tyle miłostek, ze głowa mała :P
    Buziaki :*
    pomiedzy-wersami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Długo się zastanawiałam nad tą książką... i jakże się cieszę, że jej nie kupiłam! Nie zniosłabym romansidła wciśniętego niby jako thriller 😲😲

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak już zauważyłam nazwisko tej pani to od razu podziękowałam. XD

    OdpowiedzUsuń
  24. Pomieszanie stylów to mieszanie w głowach czytelników, a to już nie jest fajne.

    OdpowiedzUsuń
  25. Spodziewałam się czegoś przeciwnego...

    OdpowiedzUsuń
  26. Szkoda, że tak wielki zawód, zwłaszcza, że lubisz tę autorkę. ;/ Ja za nią szczególnie nie przepadam, więc już wiem, że przy tej książce raczej nie będę próbowała się do niej przekonywać.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja nie lubię Meyer, tym bardziej nie sięgnę :P
    Ale hm, thriller =/= romans, przy czym ja po autorce właśnie romansów nie spodziewałabym się dobrego thrillera :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak fajnie przeczytać czasem negatywną recenzję w morzu zachwytów, szczególnie tak genialnie napisaną :D Ja również "Zmierzch" uwielbiałam, ale jakoś do "Intruza" mnie nie ciągnęło, a po "Chemika" teraz już tym bardziej nie sięgnę.

    http://mala-czytelniczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję :D
      Zmieeeeerzch. Koniecznie przeczytaj Intruza ;)

      Usuń
  29. Hmm chyba nie moje klimaty! :) Klaudia J

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie czytałam Zmierzchu, ale myślę, że kiedyś to zrobię. Jeśli chodzi o Chemika fabuła naprawdę zapowiada się ciekawie, ale myślę, że najpierw powinnam zaznajomić się ze Zmierzchem.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  31. Tytuł już mi wszystko powiedział haha. Mimo wszystko mam ogromny sentyment do tej autorki, więc pewnie kiedyś w przyszłości sięgnę i po Chemika.:D

    OdpowiedzUsuń
  32. Uwielbiam "Intruza" i dla tego "Chemik" czeka już na mojej półce i dlatego mimo wszystko ją przeczytam.
    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  33. Nigdy nie byłam fanką "Zmierzchu", a "Intruza" nie czytałam. Z "Chemikiem" wiązałam pewną nadzieję, że mógłby mnie odczarować dla Autorki, jednak widzę, że nic z tego. I chociaż już czytałam negatywne opinie, to wciąż chciałam je zweryfikować, ale teraz już nie chcę, nie widzę sensu. Jeżeli psy są lepiej wykreowane od głównych bohaterów, od pewnego momentu kartki kleją się od cukru, a strona zła jest niezorganizowana to już nie chcę :P
    Ale bardzo przyjemnie mi się czytało Twoją opinię. W ogóle lubię Twoje teksty, ale ten ma jakiegoś dodatkowego pazura :) Pewnie te emocje z zawodu, jakiego doznałaś, poprowadziły Twoim piórem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za to jak te psy zostały wykreowane, huhu! Boskość <3
      O, dziękuję <3 A frustracja do tej pory wychodzi mi przez palce :(

      Usuń
  34. No cóż, osobiście nie spodziewałam się innej recenzji tej książki ;d
    Meyer ogólnie kojarzy mi się z kimś bardzo przeciętnym i w ogóle nie ciągnie mnie do tego, by czytać cokolwiek jej autorstwa :(

    Obsession With Books

    OdpowiedzUsuń
  35. Różne słyszałam opinie na temat tej książki. Teraz już na pewno jej nie wezmę do ręki. Jakoś mnie przekonałaś.
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  36. No niestety autorce tym razem nie wyszło. Myśle ze to nie jest gatunek w którym czuje sie najlepiej. Ja jednak będę czekać na kolejne książki. Może sie powtórzy sukces intruza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. Na na początku chciałam kupić tę książkę, jednak zanim to zrobiłam sprawdziłam recenzję, które były równie niepochlebne jak Twoja. Jak widać dobrze zrobiłam, że nie kupiłam tej książki. :D

    OdpowiedzUsuń
  38. To rzeczywiście nie zachęca ta powieść, dzięki że uprzedziłaś :) Nazwisko kojarzę, ale chyba nic tej autorki nie czytałam. Pozdrawiam serdecznie :) z Krakowa

    http://kasinyswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  39. Bardzo odważna,emocjonalna i ciekawa recenzja . Każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii, zwłaszcza w tak nieszablonowy, nieco kontrowersyjny sposób :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Miałam tą książkę w rękach chyba w Biedronce, ale koniec końców nie kupiłam i chyba dobrze :D
    Zmierzch i Intruza miło wspominam :) za to filmy na podstawie Zmierzchu zmarnowane :(

    OdpowiedzUsuń
  41. A mi akurat ta książka podeszła. Bardzo szybko ją pożarłam, choć wiem o co chodzi ze zgubieniem tempa gdzieś po drodze. Najbardziej chyba urzekła mnie relacja "Alex" i "złego bliźniaka" bo zaczęli się zachowywać jak pokłócone rodzeństwo na długo zanim Alex to tak nazwała. Psy cudowne, wątek romantyczny oślizły jak to u Meyer więc mnie to jakoś nie zdziwiło
    Still better love story than Twilight, or is it ?

    P.S #1: Doktor Dundersztyc - kocham odniesienie, umarłam ze śmiechu
    P.S #2: Intruz to jedna z moich ulubionych książków ale może to dlatego że jestem psychofanką sci-fi
    P.S #3: kolejny jednorożec, yaaay <3 ten świat potrzebuje więcej jednorożców

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope, not better love story than Twilight. Edzio i Bella są pro!

      P.S #1: Ja wiem <3
      P.S #2: Intruz jest boski, cudowny, zajebisty, genialny. I tam znowu nie ma tak dużo tego sci fi xd
      P.S #3: teraz można patatajać w stronę zachodzącego słońca

      Usuń
  42. Kurczę, szkoda... Bardzo liczyłam w tę książkę :( Nie czytałam Zmierzchu, gdyż nie przepadam za wątkami o wampirach i wilkołakach, za to bardzo podobał mi się Intruz. Okłada Chemika bardzo mi się podoba, wiele razy trzymała ją w ręku w księgarni z myślą, że dziś ją kupię... Jednak dobrze, że tego nie zrobiłam 😉 Pozdrawiam! https://wroclawianka-czyta.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)