Czuję
się zdradzona, oszukana i sponiewierana.
Pamiętacie
może panią, która nazywa się Stephenie
Meyer? Mam na myśli tą, której się udało kilkanaście lat temu zarobić
kilkadziesiąt, jak nie kilkaset, milionów na sadze Zmierzch, a potem powtórzyć sukces za sprawą Intruza. A więc właśnie ta pani po dość długiej przerwie pojawiła
się znowu w literackim świecie ze swoją nową książką o zacnym tytule Chemik. Jej poprzednie powieści stały się
bardzo szybko bestsellerami, a na ich podstawie nakręcono przeboje kinowe. Nowy
twór Meyer powinien być lepszy albo przynajmniej stać w jednym szeregu z jej
poprzednimi dziełami. Więc co się do
cholery stało, że ja, największa i najbardziej psychopatyczna fanka,
zarówno Zmierzchu jak i Intruza, już od pierwszych stron Chemika rzucałam przekleństwami w stronę autorki i ledwo dotarłam do końca?
Wymienię
wszystkie powody, dla których nowa powieść Meyer zasługuje na bluzgi, poniżenie
i dezaprobatę, a będzie ich tutaj dużo, oj dużo.
Ogólnie
w Chemiku chodzi o to, że poznajemy bohaterkę, która niby nazywa się Alex. Dziewczyna pracuje dla ściśle tajnej organizacji rządowej i pomaga tworzyć substancje chemiczne
ułatwiające wydobywanie zeznań od podejrzanych. W wyniku pewnych wypadków,
Alex znajduje się w niebezpieczeństwie i zaczyna
dokładać wszelkich starań, by pozostać anonimową. Nazwiska zmienia jak
rękawiczki, a wygląd dostosowuje do otoczenia. Autorka bardzo trafnie to
pokazała na pierwszych stronach, gdzie jesteśmy świadkami kolejnej już zmiany
tożsamości przez dziewczynę. Z kogoś o imieniu X staje się kimś o imieniu Y a
narracja poprowadzona jest w taki sposób, że dla czytelnika także staje się anonimowa,
bo nie ma się pojęcia, o kim się czyta. Jeszcze dwie strony temu czytał, że „X
zrobiła, X wstała, X się napiła” a teraz to „Y otworzyła drzwi, Y podniosła
klucze z podłogi”.
I
gdyby taki poziom został utrzymany na przestrzeni całej książki… ale sposób narracji szybko siadł. Każdy już
chyba wie, czy czytał, czy nie czytał, że w Zmierzchu
znajdziemy wiele bezsensownych monologów i rozwlekłych opisów zwykłych
niepotrzebnych rzeczy. No bo po prostu Bella znana jest z przesadzania,
dramatyzowania i nużenia czytelnika niczym prawdziwy mistrz w tej dziedzinie,
Henryk Sienkiewicz. Jednak panna Swan to pikuś przy tym, co się wydarzyło w Chemiku. Tutaj, o dziwo, mamy
trzecioosobową narrację, czyli w teorii wszystkie zbędne wywody głównej
bohaterki powinny zostać nam oszczędzone. Efekt został osiągnięty, ale
przeciwny. Autorka jeszcze bardziej rozciągała
wszystkie opisy, nie dość, że w
nudny sposób, to jeszcze w taki, co by się czytelnik połapać nie mógł. A ja
naprawdę miałam dużą wolę zrozumienia tekstu. A z drugiej strony, ponieważ istotą
głównej bohaterki jest bezpieczeństwo i ukrywanie się. Logicznym jest więc, że
dużą uwagę zwraca na takie szczegóły, które normalnej osobie umykają. I ja to
doceniałam, naprawdę, bo to buduje całą
postać, ale to w końcu przestało być zabawne, gdy na którejś stronie z kolei
dostawałam detaliczny opis faktury ściany i tego, jak ma się do odbicia
promieni światła od rowków między jedną a drugą farbą.
Chemik
jest określany jako thriller z dużą ilością akcji. Wszystko zaczęło się bardzo
dobrze. Gdy już przebrnęliśmy przez te kilkanaście stron poświęconych Alex,
dobrnęliśmy do pierwszego wątku mającego zakreślić przyszłą akcję. Byliśmy na bardzo dobrej drodze do
uzyskania powieści pełnej nagłych zwrotów akcji i trzymania czytelnika w
oczekiwaniu na kolejne posunięcia bohaterów. Ale w tym momencie Meyer stanęła
na skrzyżowaniu, gdzie drogowskaz w lewo prowadził do zawirowań i dreszczy
emocji, a w prawo do romansu rodem z Mody
na sukces. Zgadnijcie, którą drogę obrała autorka i dlaczego postawiła na rozwinięcie wątku miłosnego.
Kierunek niby był ten sam, ale zwrot kompletnie przeciwny.
Już od tej pierwszej sceny, w której
zaczyna się akcja, wiemy, między kim a kim rozegra się główny wątek miłosny. I jego obecność była tak samo pewna jak rozpad One
Direction. Tylko, że gdzie podziała się cała zabawa w gonienie króliczka, skoro
króliczek jest już złapany kilkadziesiąt stron dalej? Niestety za sprawą
sfinalizowania całego romansu tak wcześnie, bohaterowie biorący w nim udział
zmieniają się o 180 stopni, na swoją niekorzyść. Alex na początku była całkiem fajną babką, ale gdy się zakochała, dostała jakiegoś małpiego rozumu. Do
tego cała ta akcja miłosna była wyciągnięta z kapelusza. Bo niby wiemy, że oni
i tak będą razem, ale gdy już dostajemy na to potwierdzenie, jest ono tak
sztucznie słodko pokazane, że już nawet lizaki odpustowe mają w sobie mniej
chemii i cukru. I niestety od tego momentu aż do samego końca słodycz leje się
jak woda w wodospadzie Niagara.
I
to chyba właśnie to jest największym problemem tej książki. Chemik
od początku był reklamowany jako thriller, więc gdy sięgasz po niego,
oczekujesz thrillera. Zaskakujące, prawda? Więc dlaczego to romans gra główne skrzypce przez połowę książki? A gdy już jakiś
wątek akcji wyjdzie na pierwszy plan, jest równocześnie rozgrywany z
zawirowaniami miłosnymi bohaterów.
No
ale jeszcze jest jedna rzecz. Przecież główni protagoniści muszą stawić czoła
niecnym planom! I tutaj jest kolejny, równie wielki problem. Na przestrzeni
całej powieści autorka wprowadza co
najmniej trzy złe charaktery, które bezpośrednio nie biorą udziału w akcji,
bo więcej się o nich mówi, niż rzeczywiście się z nimi działa. Tylko, że każdy z nich po kilku rozdziałach zostaje
zapomniany i zignorowany, bo pojawił się ten nowy. Intryga z samego
początku skłaniała nas do wniosku, że akcja pójdzie w tą i tą stronę, ale Meyer
coś chyba się nie mogła zdecydować, kogo uczynić tym głównym villianem. Tak
motała i mieszała, że ja już w końcu nie wiem, o którą tą intrygę się miało
rozbijać. Zamiast stworzyć jednego porządnego Voldemorta z gwardią pomocników w
postaci Śmierciorzerców, dostaliśmy trio Doktorów Dundersztyców, powiązanych ze
sobą jak sznurki z bielizną. I żadna
próba uargumentowania danej machlojki
nie wypadła przekonująco.
Ale
ale. Chociaż książka w stu procentach
jest beznadziejna, znalazłam tutaj dwie
rzeczy, które bardzo mi się podobały. Jak już pisałam na samym początku,
główna bohaterka powieści zajmuje się wymyślaniem substancji ułatwiających
zdobycie informacji podczas przesłuchań. A ciecz nieznajomego pochodzenia w
strzykawce w takiej sytuacji nie może wróżyć nić dobrego. Po co torturować
człowieka przypalaniem ogniem, podtopieniem, głodówką czy innymi cielesnymi formami? Wystarczy wstrzyknąć w mięsień kwas mlekowy i
zabawia dzieje się sama. Własny organizm cię zdradza i wywołuje ból nie do zniesienia na każdej powierzchni
twojego ciała. Potocznie: skurcze.
I
są jeszcze bohaterowie. Dokładniej trójka z nich, ale jaka! Zwarci, zawsze
gotowi do akcji, zdolni do poświęceń, stający w obronie a do tego umilający
czas. Na przestrzeni całej fabuły Chemika
poznajemy trzy niezwykłe psy, które
były zdecydowanie lepiej wykreowane niż
cała ludzka gromadka, a przecież to tylko zwierzęta, które głosu nie mają.
Weźcie
bardzo wielką poprawkę na to, że ja zawsze byłam, jestem i będę wielką fanką
zarówno Zmierzchu jak i Intruza, nawet w dobie zbiorowych hejtów
na Stephenie Meyer, ona na zawsze
pozostanie moją ulubioną autorką. Dlatego ta sytuacja z Chemikiem boli
mnie podwójnie. Co się tu wydarzyło, że podczas lektury odliczałam strony do końca, wykręcałam
się od czytania, klęłam pod nosem i wszystkim narzekałam? Mając w perspektywie
kilka stron do końca rozdziału ja wolałam iść spać niż zostać i doczytać. A
lektura całej książki zajęła mi ponad miesiąc, gdzie w między czasie udało mi
się przeczytać kilka innych książek, łącznie ze zmordowaniem pierwszego tomu Chłopów.
Nie otrzymujecie mojego błogosławieństwa
co do kupienia i przeczytania Chemika. Wręcz nakazuję wam, byście omijali tę książkę łukiem o
największym promieniu, jaki jest możliwy. Ta powieść to zmarnowany potencjał, zbiór nieskończonej ilości złych decyzji na
skończonej ilości 600 stron oraz ogromny
zawód dla wszystkich fanów Stephenie Meyer.
Ale
ja się nie zrażam. Każdemu może przytrafić się chwila słabości, w której postanowi
napisać i wydać książkę, prawda? Może następnym razem Meyer uda się dogonić
swoje poprzednie dzieła.
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu
Edipresse
Fakty objawione:
Tytuł: Chemik
Tytuł oryginału: The Chemist
Tytuł oryginału: The Chemist
Autor: Stephenie Meyer
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Ilość stron: 576
Grubość grzbietu: 4,0 cm
Masa: 593 g
Ciężar: 5,82 N [g=9,81 m/s2]
Cena: 39,90 zł
Spodziewałam się, że tak właśnie może się stać, dlatego jak zobaczyłam książkę na jednej z wystaw księgarni, nawet się nią szczególnie nie zainteresowałam. To była dobra decyzja, nie sięgnę po nią na pewno!
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiałam skąd znam to nazwisko :D
OdpowiedzUsuńNie, nie będę tego czytać. Zostanę przy Zmierzchu :P
http://twocentstv.com/100-arrow-episodes-100-moments-50-1/
To się nawet mi nie przyznawaj, że nazwiska nie skojarzyłaś xd
UsuńZnam ten ból :/ 600 stron rozciągniętej historii, która mogłaby mieć 300 i byłaby o niebo lepsza :D Ale i tak najbardziej śmieszy mnie to, że psy zostały lepiej wykreowane niż ludzie :D To chyba zostało jej po stworzeniu wilkołaków :D
OdpowiedzUsuńNo dokładnie!
UsuńNo popatrz jak wilkołaki wpływają na warsztat twórczy autora XD
A ja nie czytałam jeszcze Intruza więc póki co z nim się zapoznam :) a jeśli kiedyś starczy mi czasu w życiu... to i z tą powieścią się zmierzę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Intruza koniecznie, Chemika to już jak chcesz, ale z przymrużeniem oka
UsuńJeśli wielka fanka Meyer tak skasowała tę książkę, to ja o niej nawet nie myślę :D Sama lubię Zmierzch i Intruza, ale do Chemika mnie nie zmuszą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Niebieskie Iskry
Własnie sama byłam zdziwiona, że tak bardzo mi się ta książka nie spodobała. A Intruz i Zmierzch... ahhh <3 <3
UsuńOj dzieki za ostrzerzenie, kilka razy podchodzilam do jej kupna :)
OdpowiedzUsuńNo to tego nie rób! Nawet dla okładki xd
UsuńA myslalam ze dojrzewasz..
OdpowiedzUsuńBardzo miło wspominam całą sagę "Zmierzch", którą czytałam jeszcze jako nastolatka. "Chemik" kompletnie nie interesuje mnie pod względem fabularnym, a widzę, że i wykonanie woła o pomstę do nieba, więc odpuszczę sobie tym razem, nawet nie czując żalu.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że będę kiedyś robić Meyer zły PR, ale tak się własnie dzieje. Nie kupuj Chemika, nie czytaj, będziesz szczęśliwsza i zostawisz sobie dobre wspomnienia xd
UsuńNie za bardzo lubię tę autorkę,chciałam dać jej szansę, ale skoro mówisz, że tą książkę trzeba omijać to na pewno tak też zrobię :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/06/35-recenzja-riverdale.html
Daj jej szansę, ale z Intruzem, a z Chemikiem nie polecam xd
UsuńSzkoda, że taka kicha, bo na pierwszy rzut oka wydaje się ciekawa :(
OdpowiedzUsuńcoś w stylu "Dziewczyny z pociągu", natchniona zachwytami przeczytałam, a zawiodłam się tak jak Ty, choć "Chemika" nie czytałam i nawet nie miałam zamiaru, bo jakoś nie przepadam za tą autorką, ale teraz tym bardziej nie skuszę się ;)
OdpowiedzUsuńJa specjalnie omijałam wszystkie recenzje Chemika, żeby nie mieć wypaczonego zdania i nie nastawiać się na nie wiadomo co. Ale sytuacja trochę podobna. Jedno i drugie reklamowane jako thriller i w obu przypadkach nie pykło
UsuńPrzyznam szczerze, że żadnej książki nie czytałam tej autorki. Oglądałam tylko film Zmierzch. Do tej książki jakoś za bardzo mnie nie ciągnęło i skoro to thriller powiązany z romansem to raczej podziękuję i raczej dalej ją sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńHahaha, przyznam, że ta recenzja jest dość zabawna, w pozytywnym znaczeniu, rozbawiłaś mnie. Nie zachęciłaś mnie do kupna, ale zajrzę do srodka z czystej ciekawości żeby sprawdzić czy to faktycznie kicha 🙂
OdpowiedzUsuńO, dziękuję. Starałam się trochę z humorem podejść do tematu bo to dla mnie śmiech przez płacz, hejtowanie książki swojej ulubionej autorki :(
UsuńZ opisu wydaje się być ciekawa, ale skoro to aż taki gniot, to zdecydowanie będę omijać szerokim łukiem. Samego Zmierzchu o dziwo nie czytałam, ale nie zamierzam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com
Nie wiem jak Ty, ale ja uwielbiam czytać negatywne recenzje :P Cały charakter autora w nich wychodzi, a poza tym są o wiele ciekawsze od tych pochwalnych :P
OdpowiedzUsuńChemika i tak nie zamierzałam czytać, ale ja ogólnie omijam Stephanie Meyer szerokim łukiem. Mam uraz do Zmierzchu przez mamę, która oglądała filmy na okrągło, przy okazji mnie nimi katując... I tym samym mam uraz do autorki :D
Ja też uwielbiam! A o wiele lepiej mi się je pisze niż te pozytywne. Zawsze można sobie ulżyć w irytacji, hehe. Widzę, że spotkałam bratnią duszę :D
UsuńDopadnę twoją mamę :(
Mi tak samo lepiej się je pisze, od razu humor się poprawia, kiedy można wyładować swoją frustrację w tekście :D
UsuńMama jest też wierną fanką książek, ale jakoś za inne tej autorki nie chce się brać :) Czyta je minimum raz w roku na wyrywki, a o filmach dawno już zapomniała. Ale trauma pozostaje! :P
O, coś czuję, że znalazłabym z twoją mamą wspólny język. Też mi się zdarza czytać Zmierzch minimum raz w roku, a filmy obowiązkowo jak lecą w tv XD
UsuńMiałam duże nadzieje co do tej książki, bo "Intruz" mnie zachwyciła, ale po Twojej recenzji raczej sobie odpuszczę, wolę w tym czasie przeczytać jakąś lepszą książkę. :)
OdpowiedzUsuńPsy lepiej wykreowani niż ludzi - z jakiegoś powodu ten kawałek recenzji bardzo mnie rozbawił. ;)
Pozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
W książce to też fajnie wygląda, bo te psy jako jedyne mają jakiś charakterek i szczerze ubolewałam nad ich losami, gdzie główni bohaterzy mi trochę zwisali xd
UsuńNie czytałam "Chemika" i raczej nie zamierzam. Słyszałam wiele negatywnych opinii i raczej nie chcę psuć sobie obrazu lubianej przeze mnie autorki.
OdpowiedzUsuńhttps://bookcaselover.blogspot.com/
Zdecydowanie tego nie rób xd
UsuńOgólnie to nie moje klimaty książkowe, ale teraz to będę uważać żeby mi przypadkiem w ręce nie padała! ;D
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, ale w takim razie na pewno nie zacznę od tej i chyba raczej w ogóle po nią nie sięgnę skoro zmarnowany potencjał :)
OdpowiedzUsuńO jejku jaka długa recenzja :o Jakoś przebrnąłem, ale przynajmniej fajnie się czytało :D Mimo wszystko - zachęciłaś mnie do przeczytania to dziwne haha. Ale za swoje pieniądze bym jej nie kupił :D
OdpowiedzUsuńHubert z thelunabook
http://maasonpl.blogspot.com/
E tam długa, normalna xd. Ale miło mi :D
UsuńWidzę, że masz tak samo jak ja. Negatywne recenzje mnie bardziej zachęcają niż te pozytywne
Strasznie nie lubię kiedy thiller zamienia się w romansidło, a długie opisy zazwyczaj omijam, więc to zdecydowanie nie jest książka dla mnie :P
OdpowiedzUsuńJa od początku nie byłam do niej przekonana. Zwłaszcza, że zmierzch mi tak średnio podszedł. Za pierwszym razem uciekłam od niego z krzykiem,a przy drugim podejściu zauważyłam, że to idealna, przesłodzona historyjka xD Tak więc za to tym bardziej podziękuję xD Zwłaszcza, że ponoć miał być to thriller, a jest tu tyle miłostek, ze głowa mała :P
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Długo się zastanawiałam nad tą książką... i jakże się cieszę, że jej nie kupiłam! Nie zniosłabym romansidła wciśniętego niby jako thriller 😲😲
OdpowiedzUsuńJak już zauważyłam nazwisko tej pani to od razu podziękowałam. XD
OdpowiedzUsuńPomieszanie stylów to mieszanie w głowach czytelników, a to już nie jest fajne.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się czegoś przeciwnego...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak wielki zawód, zwłaszcza, że lubisz tę autorkę. ;/ Ja za nią szczególnie nie przepadam, więc już wiem, że przy tej książce raczej nie będę próbowała się do niej przekonywać.
OdpowiedzUsuńJa nie lubię Meyer, tym bardziej nie sięgnę :P
OdpowiedzUsuńAle hm, thriller =/= romans, przy czym ja po autorce właśnie romansów nie spodziewałabym się dobrego thrillera :D
Jak fajnie przeczytać czasem negatywną recenzję w morzu zachwytów, szczególnie tak genialnie napisaną :D Ja również "Zmierzch" uwielbiałam, ale jakoś do "Intruza" mnie nie ciągnęło, a po "Chemika" teraz już tym bardziej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńhttp://mala-czytelniczka.blogspot.com/
O, dziękuję :D
UsuńZmieeeeerzch. Koniecznie przeczytaj Intruza ;)
Hmm chyba nie moje klimaty! :) Klaudia J
OdpowiedzUsuńNie czytałam Zmierzchu, ale myślę, że kiedyś to zrobię. Jeśli chodzi o Chemika fabuła naprawdę zapowiada się ciekawie, ale myślę, że najpierw powinnam zaznajomić się ze Zmierzchem.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Tytuł już mi wszystko powiedział haha. Mimo wszystko mam ogromny sentyment do tej autorki, więc pewnie kiedyś w przyszłości sięgnę i po Chemika.:D
OdpowiedzUsuńChyba nawet cię rozumiem, bo zrobiłabym tak samo xd
UsuńUwielbiam "Intruza" i dla tego "Chemik" czeka już na mojej półce i dlatego mimo wszystko ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Daj znać co o nim myślisz ;)
UsuńNigdy nie byłam fanką "Zmierzchu", a "Intruza" nie czytałam. Z "Chemikiem" wiązałam pewną nadzieję, że mógłby mnie odczarować dla Autorki, jednak widzę, że nic z tego. I chociaż już czytałam negatywne opinie, to wciąż chciałam je zweryfikować, ale teraz już nie chcę, nie widzę sensu. Jeżeli psy są lepiej wykreowane od głównych bohaterów, od pewnego momentu kartki kleją się od cukru, a strona zła jest niezorganizowana to już nie chcę :P
OdpowiedzUsuńAle bardzo przyjemnie mi się czytało Twoją opinię. W ogóle lubię Twoje teksty, ale ten ma jakiegoś dodatkowego pazura :) Pewnie te emocje z zawodu, jakiego doznałaś, poprowadziły Twoim piórem :D
Ale za to jak te psy zostały wykreowane, huhu! Boskość <3
UsuńO, dziękuję <3 A frustracja do tej pory wychodzi mi przez palce :(
No cóż, osobiście nie spodziewałam się innej recenzji tej książki ;d
OdpowiedzUsuńMeyer ogólnie kojarzy mi się z kimś bardzo przeciętnym i w ogóle nie ciągnie mnie do tego, by czytać cokolwiek jej autorstwa :(
Obsession With Books
Ale Intruz był naprawdę PRO XD
UsuńRóżne słyszałam opinie na temat tej książki. Teraz już na pewno jej nie wezmę do ręki. Jakoś mnie przekonałaś.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
No niestety autorce tym razem nie wyszło. Myśle ze to nie jest gatunek w którym czuje sie najlepiej. Ja jednak będę czekać na kolejne książki. Może sie powtórzy sukces intruza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Będę czekać razem z tobą ;)
UsuńNa na początku chciałam kupić tę książkę, jednak zanim to zrobiłam sprawdziłam recenzję, które były równie niepochlebne jak Twoja. Jak widać dobrze zrobiłam, że nie kupiłam tej książki. :D
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście nie zachęca ta powieść, dzięki że uprzedziłaś :) Nazwisko kojarzę, ale chyba nic tej autorki nie czytałam. Pozdrawiam serdecznie :) z Krakowa
OdpowiedzUsuńhttp://kasinyswiat.blogspot.com/
Bardzo odważna,emocjonalna i ciekawa recenzja . Każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii, zwłaszcza w tak nieszablonowy, nieco kontrowersyjny sposób :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńAż pisze się samo: jaka szkoda:(
OdpowiedzUsuńMiałam tą książkę w rękach chyba w Biedronce, ale koniec końców nie kupiłam i chyba dobrze :D
OdpowiedzUsuńZmierzch i Intruza miło wspominam :) za to filmy na podstawie Zmierzchu zmarnowane :(
A mi akurat ta książka podeszła. Bardzo szybko ją pożarłam, choć wiem o co chodzi ze zgubieniem tempa gdzieś po drodze. Najbardziej chyba urzekła mnie relacja "Alex" i "złego bliźniaka" bo zaczęli się zachowywać jak pokłócone rodzeństwo na długo zanim Alex to tak nazwała. Psy cudowne, wątek romantyczny oślizły jak to u Meyer więc mnie to jakoś nie zdziwiło
OdpowiedzUsuńStill better love story than Twilight, or is it ?
P.S #1: Doktor Dundersztyc - kocham odniesienie, umarłam ze śmiechu
P.S #2: Intruz to jedna z moich ulubionych książków ale może to dlatego że jestem psychofanką sci-fi
P.S #3: kolejny jednorożec, yaaay <3 ten świat potrzebuje więcej jednorożców
Nope, not better love story than Twilight. Edzio i Bella są pro!
UsuńP.S #1: Ja wiem <3
P.S #2: Intruz jest boski, cudowny, zajebisty, genialny. I tam znowu nie ma tak dużo tego sci fi xd
P.S #3: teraz można patatajać w stronę zachodzącego słońca
Kurczę, szkoda... Bardzo liczyłam w tę książkę :( Nie czytałam Zmierzchu, gdyż nie przepadam za wątkami o wampirach i wilkołakach, za to bardzo podobał mi się Intruz. Okłada Chemika bardzo mi się podoba, wiele razy trzymała ją w ręku w księgarni z myślą, że dziś ją kupię... Jednak dobrze, że tego nie zrobiłam 😉 Pozdrawiam! https://wroclawianka-czyta.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuń