Ja nie wiem. Ale Baby ma to
we krwi.
Nigdy jakoś specjalnie nie
przepadałam za Anselem Elgortem. Najpierw pojawił się w Niezgodnej i grał postać, której nie darzyłam sympatią i która przy
okazji była po prostu słabo napisana. Później w Gwiazd naszych wina był po prostu świetnym Augustusem, wykonał
swoją robotę, ale bez większego szału. Nie zapałałam do niego miłością jako do
aktora. Ale dopiero tutaj w Baby driver
pokazuje, na co go tak naprawdę stać.
Baby jest winny sporą ilość
pieniędzy mafijnemu bossowi o imponującym obliczu Kevina Spacey. Spłaca swój
dług pracując jako kierowca rozwożący grupy przestępcze na akcje, napady na
banki i tym podobne. Chłopak z powodu wypadku z dzieciństwa ma wadę słuchu, którą
pomaga mu zagłuszyć muzyka. Ciemne okulary, słuchawki w uszach, noga na pedale
gazu i możemy kontynuować.
Ewa jest typem człowieka,
który pała bezgraniczną miłością do wszelkiego rodzaju musicali. Uwielbiam Hair, Chicago, o Mamma mia! i High School Musical nie wspominając.
Pójdę na każdy film, w którym występuje chociaż mały pierwiastek z tego
gatunku. I dlatego, gdy usłyszałam, że podstawą Baby driver jest muzyka, przepadłam.
Z powodzeniem mogłabym
napisać, że ta produkcja w dużym stopniu przypomina musical. Z tym wyjątkiem,
że bohaterowie nie tańczą i nie śpiewają. To zaprzeczenie, prawda? Ale jakby
się nad tym bardziej skupić, wszystko do siebie idealnie pasuje. 99% scen jest
dopasowane do aktualnie granej piosenki. Trzask zamykanych drzwi
zsynchronizowany został z trzaskiem na nagraniu, wystrzały z pistoletów, pisk
hamulców, po prostu wszystko. Muzyka nadaje tępo całej akcji i głównie jej
zasługą jest budowanie napięcia w filmie.
Fabuła jest bardzo prosta,
oklepana, wręcz stereotypowa. Scenarzyści nie zdecydowali się na żadne
przełomowe rozwiązania i plot twisty, bo to nie o historię tutaj chodzi. Ona
stanowi tylko tło, na którym reżyser mógł wyeksponować pomysł związany ze
sposobem montażu i dopasowaniem wszystkich wątków pod ścieżkę dźwiękową.
Kiedykolwiek siedzieliście w
samochodzie słuchając muzyki, zaczął padać deszcz, a w dokładnie tym samym
momencie na waszej playliście rozpoczął się smutny kawałek idealnie pasujący do
sytuacji i zaczęliście wyobrażać sobie siebie biorącego udział w teledysku? Baby driver to właśnie dowód na to, że
jakby moje życie miało soundtrack, wyglądałby on właśnie tak. Jeśli oczywiście
robiłabym napady na bank, uciekała przed policją, robiła piruety samochodem i
ogólnie szalała za kierownicą. (Ja po parkingu jeżdżę dokładnie tak samo jak
Baby, tyle że on robi to celowo, ja niekoniecznie).
W filmie oczywiście nie może
zabraknąć wątku miłosnego, który stanowi drugi rdzeń całej produkcji i jest
równie ważny jak ten główny z pościgami, napadami i strzelankami. I to do niego
mam jedno jedyne „ale”. Związek Baby – Debora niebezpiecznie poszedł z stronę
Romea i Julli. Co tam, że znają się trzy dni, gadali ze sobą dwa razy przez
telefon i byli na jednej randce? Skoczą za sobą w ogień, a co tam. W końcu miłość
to miłość! Nie rozumiem systemu wartości, którym kierowała się Debora. Motywy
Baby’ego są całkowicie uzasadnione, chociaż ta postać niewiele mówi. Wszystkie
jego decyzje wynikają z milczących scen i mają logiczne wyjaśnienie. Za to jego
dziewczyna powinna się udać do psychiatry na poważną terapię wstrząsową, bo jej
sposób postrzegania ludzi został delikatnie zaburzony.
Obsada to po prostu poezja.
Wszyscy zostali idealnie obsadzeni w swoich rolach. Ansel Elgort wymiata jako tytułowy
kierowca, Kevin Spacey we wcieleniu złego mafijnego tatuśka, Jamie Foxx ze
spluwą i parszywą gębą bandyty, czy nieznany dotąd mi CJ Jones jak przezabawny
głuchoniemy rodzic zastępczy to tylko mały odsetek tego, z czym się spotkamy.
To bohaterowie po pierwsze świetnie zagrani, po drugie doskonale napisani, a po
trzecie wywołujący właściwe emocje. Gwarantuję wam, że przy niektórych scenach
będziecie drżeć ze złości, a w innych będziecie walczyć, by się nie rozpłakać.
Baby driver
to świetny film, w którym przede wszystkim chodzi o muzykę i taniec. Tak,
taniec. Pościgi samochodowe mają tak świetnie ułożoną choreografię, że niejedna
grupa baletowa mogłaby się powstydzić. Nawet wycieraczki chodzą do rytmu!
I pal sześć, że piosenki,
które użyto, nie do końca trafiają w moje gusta. Teraz łączę je z
poszczególnymi scenami i zupełnie inaczej mi się ich słucha. Także ścieżka
dźwiękowa z Baby driver na milion
procent długo nie zejdzie z mojej playlisty na Spotify.
Teraz się przyznam, że
nieraz „Baby” kojarzyło mi się z Deanem Winchesterem i jego Baby.
Jeśli nie udało się wam tego
wyczytać w powyższych siedmiuset znaków, to ten akapit jest dla was. Film jest świetny,
boski i zdecydowanie warty uwagi. O matko, to było takie dobre, że mam ochotę
pójść na niego jeszcze raz.
I jeżeli Baby driver nie dostanie Oscara za
montaż, to osobiście pofatyguję się do panów z Akademii i szepnę im słówko.
A jak wytłumaczyć to, że tego filmu nie ma w moim miejscowym kinie, muszę jechać aż do Krakowa (ok 90 km)?
OdpowiedzUsuńJa właśnie chciałam zobaczyć tę produkcję dla Gusa :P
Super, że jest dużo muzyki i ... baletu :D
Wbijaj do Krakowa, Kraków wymiata, Kraków rządzi!
UsuńNie jestem jakąś wielką fanką filmów, bo zdecydowanie brakuje mi na nie czasu, ale ten film kiedyś obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
A zastanawiałam się nad czymś ciekawym i nietypowym, chyba znalazłam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
Uwielbiam tego aktora <3 A o tym filmie jeszcze nie słyszałam. Muszę koniecznie obejrzeć.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Uwielbiam filmy z dobrą ścieżką muzyczną, te najlepiej mi się zapamiętuje. Moi bracia byli na seansie (dla młodszego była to premiera must see, na żaden film nie czekał równie mocno) i obaj przyjechali z kina zadowoleni i usatysfakcjonowani tym, co widzieli. Idąc za ich oraz Twoim poleceniem obejrzę przy najbliższej sposobności ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
#CleoMCullen
Ja poszłam z marszu tak po prostu i się nie zawiodłam :D
UsuńWidziałem tyle pozytywnych recenzji, że nie pozostaje nic innego, jak wybrać się do kina. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie w zwiastunie urzekło mnie, że był to taki musical bez śpiewania. Takie bardziej muzyczne "Szybcy i wściekli". :)
Nie oglądałam Szybkich i wściekłych, ale sądząc po opiniach to właśnie coś takiego xd
UsuńNie wiedziałam, że jest tam tak dużo muzyki! Skoro tak, to wybieram się do kina ;)
OdpowiedzUsuńNapisy z wypisanymi wszystkimi piosenkami to dobre 15 minut XD
UsuńZ tym tytułem to trafiłaś, akurat jak ja chodzę na naukę jazdy :D Ale wydaje mi się, że to raczej nie jest film dla mnie :/
OdpowiedzUsuńTo lepiej nie próbuj tych sztuczek na egzaminie, bo nie zdasz XD
UsuńGdybym teraz chciała pójść na ten film to chyba bym się nie odważyła, ponieważ zazwyczaj omijam szerokim łukiem te popularne produkcje, dopóki nie opadnie cały ten szum. Jednak Baby Driver widziałam zaraz po premierze, w sumie mocno spontanicznie i zgadzam się praktycznie z każdym Twoim zdaniem. Chociaż nie zwróciłam uwagi na te wycieraczki pracujące do rytmu- nadrobię to! Ale faktycznie- nie przepadam za filmami akcji, a tutaj to połączenie z muzyką wypadło naprawdę super. I Ansel Elgort- co jakiś czas szeptałam w kinie do przyjaciółki jak on przystojnie wygląda w tych okularach i w słuchawkach :D W GNW był idealnym aktorem do roli Augustusa, jednak nie porwał mnie jako postać tak bardzo jak tutaj :)
OdpowiedzUsuńTe wycieraczki to bodajże jedna z pierwszych scen, chyba przy tym pierwszym napadzie xd
UsuńNo dokładnie! Ansel tu wymiata <3
Ja takze nie przepadałam za tym aktorem! Mial kilka 'zlych' ról i sie do niego zrazilam. Ale ten film prezentuje sie swietnie! Buziaki
OdpowiedzUsuńCaiawichowska
PinkyPromiseGang 👈🏻oddaje obserwacje
Koniecznie muszę go obejrzeć, korci mnie po prostu no. :D
OdpowiedzUsuńSzczerze to te ,,Baby" w tytule kojarzy mi się równie mocno z Baby Deana. ^^
I, o kurczę, obejrzę. Albo wpadnę do kina, albo obejrzę jak będzie w necie (znaczy już jest, ale czekam na lepszą jakość), bo czuję, że film ten może być precioso. :D
Z taką czułością mówią w filmie to "Baby" że sam Dean by się nie powstydził xd
UsuńTen film jest precioso <3
Bardzo ciekawi mnie ten film, szczególnie to wpasowanie muzyki w sceny. Koniecznie muszę go nadrobić, choć ja też do tego aktora miłością nie padam. Będąc przy miłości, obawiam się też tego wątku, ale może to przeżyję.
OdpowiedzUsuńCo do musicali - oglądałaś "La la land"? To jest piękne!
Pozdrawiam!
Zapraszam do mnie.
Po tym filmie zapałasz xd.
UsuńOglądałam, ale Baby driver lepsze!
Nie oglądałam jeszcze ale kocham Ansela i muszę to obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
To koniecznie!
UsuńDean i Impala <33
OdpowiedzUsuńJak filmów nie oglądam wcale (no dobra, może jeden/dwa rocznie jak jakiś aktor serialowy bardzo mi się spodoba) tak na ,,Baby Driver'' chcę zobaczyć, chociaż tego gościa z ,,Gwiazd Naszych Wina'' jakoś... Jakoś mnie nie przekonuje - może przez skojarzenia własnie z ekranizacją książki Greena, ale skoro mówisz, że obsada dobra to zaufam :D *nie można nie ufać komuś kto daje Jensena do recenzji* Pozdrawiam, Wielopasja
Ansel w ogóle nie przypomina siebie z GWN więc spokojnie xd
UsuńHaha, od teraz będę zawsze dawać Jensena do recenzji xD
Najpierw wysłuchałam na yt samego soundtracku z filmu i nie mogłam zrozumieć, czemu wszyscy tak się zachwycają muzyką z "Baby driver". A potem poszłam do kina i wszystko stało się jasno.Dopiero, gdy wysłucha się tych piosenek w filmie, zobaczy się montaż i samochody jeżdżące według choreografii - wtedy nadchodzi efekt WOW. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSame piosenki są takie sobie. Dopiero jak skojarzysz je sobie ze scenami to zaczynasz je lubić
Usuń"Was he slow?" XD
Nie przepadam za tym aktorem, ale zwiastun pokazał, że może jednak nie jest z nim tak źle ;) Chyba wybiorę się do kina ;)
OdpowiedzUsuńKurka haha teraz to mnie zachęciłaś! I bardzo rozbawiło mnie to zdanie o tym, jak jadąc autem w deszczu czujemy się, jakbyśmy występowali w teledysku. Wiele osób nieraz śmiało się ze mnie, bo moja zwyczajowa mina jest właśnie miną człowieka z teledysku - patrzącego w dal i rozmyślającego o swoim smutnym życiu :D Mam wrażenie, że uwielbiam musicale tak samo jak Ty, więc ten film trafia właśnie na moją listę 'do obejrzenia'. Ostatnio bardzo wkręciłam się w oglądanie filmów, więc jest to kolejna produkcja, której postaram się poświęcić wkrótce czas :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
Przybij musicalową piątkę <3
UsuńChciałam obejrzeć ten film, ale po tym wpisie wiem, że zrobię to jak najszybciej! :) Ale mnie skusiłaś, kurde no :D
OdpowiedzUsuń