Książka kucharska? Tego
jeszcze nie grali.
Chyba nigdy nie dzieliłam
się z wami tą tajemną wiedzą, ale kiedyś pewnego dnia przy wizycie w galerii
zapragnęłam coś zjeść. Pośród wszystkich restauracji albo pseudo restauracji w
food cornerze panuje ogromny wybór, ale mój wegetarianizm zdecydowanie
ogranicza podjęcie decyzji, w dodatku chciałam jeszcze sięgnąć po coś zdrowego.
Wtedy trafiłam na bar ze smoothies i przepadłam.
Co pierwsze widzisz, gdy
patrzysz na Juicemana? Ładnego faceta
na okładce, nie oszukujmy się, ja wiem, co ci chodzi po głowie. Później zaś
zwracasz uwagę na ciekawy tytuł. To były dwa główne powody, dla których
zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę.
Na pierwszych stronach autor
krótko i treściwie opowiada nam swoją historię, jak zaczęła się jego historia
ze zdrowym odżywianiem, sokami, jak to wszystko łączy z podróżami i pracą w
świecie mody. Wtedy, a także i przy niektórych przepisach, mamy realne
potwierdzenie, że to wszystko działa i przynosi zadowalające efekty. Dzięki
temu autor nie jest anonimowy, bo poznajemy jego dzienną rutynę i wiemy, jak
jego dzieci reagują na eksperymenty.
Kawałek dalej mamy zwięzłą
legendę i wytłumaczenie wszystkich symboli używanych na przestrzeni całej
książki. Poszczególne przepisy opatrzone są znaczkami, które wskazują na niską
zawartość cukru, stopień pikantności albo zastrzyk energii. Z drugiej strony
mamy też rozwinięte przeznaczenie produktów używanych w sokach i koktajlach.
Wiedzieliście, że gruszki wspomagają trawienie, arbuzy pomagają w redukcji
wagi, wanilia ma działanie uspokajające, a czarny pieprz działa oczyszczająco? Dzięki
temu schematowi można łatwo sprawdzić, jakie korzyści przyniesie wypicie danego
koktajlu.
Jednak tutaj napotkałam
pierwszy problem. Z jednej strony wszystkie produkty zostały rozszyfrowane, ale
tylko pod względem swojego działania, bo z samej nazwy, wyglądu i dostępności
już nie. Podczas przeglądania przepisów napotkałam na kilka rzeczy, które
pierwszy raz widziałam na oczy i musiałam użyć Google, by dowiedzieć się, co to
jest. Dajmy na to fenkuł aka koper włoski. U mnie w spożywczym na osiedlu nigdy
się z nim nie spotkałam. Albo grzyby chaga dostępne tylko w sklepach z
ekologiczną albo bio żywnością w postaci proszku lub tabletek, których cena
waha się od 50 do 120 złotych. Podobna sytuacja z czymś, co nazywa się lucuma i
ma być owocem smakującym jak słodkie ziemniaki połączone z syropem klonowym. To
cudo można kupić za 30 złotych. Trochę drogo jak na 400 ml przyjemności.
Książka podzielona jest na
kategorie. Najpierw myślałam, że cała będzie się opierać na sokach, ewentualnie
na smoothies, a tu się okazuje, że to tylko niewielki fragment tego, co tu
znajdziemy. Anrew Cooper poszerzył swoją publikację o przepisy na toniki, egzotyczne
herbaty, mleka roślinne, lody, śniadania, a nawet peelingi do ciała wytwarzane
z odpadków po wyciskaniu.
Moja przygoda z blenderem
albo z sokowirówką opiera się głównie na tym, co znajdę na dziale w warzywami
albo co akurat mam dostępne w domu pod ręką. Nie zaprzątam sobie głowy przepisami,
łączę składniki według własnego gustu i także nie dbam o proporcje, dlatego Juiceman nie trafia do mnie w stu
procentach. Niektóre pomysły autora na koktajle wymagają po prostu zbyt dużego
zaangażowania. Trzeba odmierzyć łyżeczkę pestek słonecznika, szczyptę nasion
chia, dwie stołowe łyżki masła migdałowego albo kilka mililitrów mleka
kokosowego. To nie są rzeczy, które na ogół trzymam w domu, a ja nie znając się
zupełnie na ich przeznaczeniu, musiałabym robić specjalną wycieczkę do
ekologicznego marketu po, na przykład, srebro koloidalne (chociaż nie mam
pojęcia, czy je tam znajdę).
Przepisów tu jest od groma i
jeszcze trochę. Oprócz tych wymagających wiele uwagi i zabawy z wagą czy
miarkami, znajdziemy takie, które zrobisz w kilka minut. Potwierdzić mogę jedną
prawdę zaserwowaną przez Andrew Coopera; koktajle to świetny pomysł na posiłek,
bo łatwo można go ze sobą zabrać w drogę, a także to dobry sposób na
przemycenie produktów, których nie lubisz. Szpinak zmiksowany z bananem i
truskawkami w ogóle nie smakuje jak szpinak, a dostarcza dokładnie takie same
substancje odżywcze.
Wiem już teraz, że po
niektóre przepisy w ogóle nie sięgnę, bo cenię swój czas i pieniądze w
poszukiwaniu nietypowych składników. Inne koktajle na pewno udoskonalę, przynajmniej
wszystkie te, które zawierają w sobie cynamon, bo szczerze nienawidzę tego
drobnego brązowego proszku. Kilka na pewno wypróbuję i zobaczę, czy jakieś z
nich przyjmą się na dłużej.
Nie mówię tak, nie mówię
nie. Myślę, że ta książka kierowana jest raczej do osób, które w jakiś sposób
już są zaznajomione ze zdrowym odżywianiem i złapały bakcyla na miksowanie, bo
jeśli chodzi o laików, to raczej nie wyciągną oni z tej publikacji wszystkiego,
wręcz przerażą się ogromną ilością produktów potrzebnych do zrobienia koktajlu.
Za możliwość zrecenzowania
książki dziękuję wydawnictwu Buchmann

Tytuł: Juiceman
Autor: Andrew Cooper
Wydawnictwo: Buchamann
Ilość stron: 226
Grubość grzbietu: 2,0 zł
Masa: 716 g
Ciężar: 7 N[g=9,81 m/s2]
Cena: 39,90 zł
Mobilność: L+ (trochę ciężka i ma niestandardowy rozmiar)
Jakoś nigdy nie zaznajomiłam się zbytnio z koktajlami, a chyba powinnam, bo to świetny pomysł! Nie zamierzam jednak sięgać po tę książkę, nie jest w moim stylu, prędzej wyszukam w googlach szybkie przepisy na koktajle czy coś, a nie będę bawiła się w tak dokładne, pracochłonne przepisy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam do mnie.
Ja polecam swój sprawdzony przepis na koktajl. Banan, mango, trochę szpinaku i winogrona. Do tego kostki lodu. Mniam <3
UsuńMiałam już ostatnio pytać, co to za książka z tym facetem, ale jakoś mi wyleciało z głowy. No i taaa-dam już wiem, chociaż po cichu liczyłam, że to jakaś biografia z licznymi zdjęciami (i to nie z fotkami jedzenia). Książka całkowicie nie dla mnie, bo nie wyobrażam sobie łazić po sklepie godzinę szukając jakiegoś małego proszku, a tym bardziej nie zapłaciłabym za niego 30zł, które mogłabym wydać choćby na jakąś książeczkę. Po prostu nie jestem targetem.
OdpowiedzUsuńW książce jest dużo zdjęć, oprócz jedzenia też jest więcej tego pana ^^
UsuńNo widzisz, zgadzamy się xd.
Jedyne co mnie przekonuje to zdjęcia tego pana :)) Wyjdzie na jaw,że jestem próżna :")
UsuńA tam. Kierują mną te same motywy :3 Tyle że ten pan ma żonę i dzieci :C
UsuńLubię pić koktajle, ale chyba już nie tak bardzo je przygotowywać. Tak samo jak Doviko, nie chciałabym latać po sklepie za jednym proszkiem, wydaje mi się to kompletnie bez sensu :D
OdpowiedzUsuńLatać i szukać to pikuś, potem go znajdujesz i cena cię zabija ;-;
UsuńKoktajle bardzo zainteresowały mnie ostatnio, ale szyba wolę poszukać przepisów w necie niż płacić za książkę 40 zł. Na jakimś dyskoncie miałabym jakieś dwie książki w tej cenie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Nie potrafię korzystać z przepisów. Gdy to robię, zazwyczaj coś knocę, a potem nie da się tego ani zjeść, ani wypić. Kiedyś przygotowałam zapiekankę, to nawet pies nie chciał jej jeść. Jeżeli już coś robię, to wolę korzystać z prostych składników. Jakoś nie wyobrażam sobie, aby wydać kilkadziesiąt złotych na jakąś przyprawę lub korzeń. Ale jeżeli kogoś na to stać, to czemu nie? Każdy ma wolną wolę. Smoothie i różnego rodzaju soki uwielbiam, ale nie jestem pewna, czy sięgnęłabym po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Ola z Kulturalnej Areny
Mój totalny hit korzystania przepisu był wtedy, gdy piekłam babeczki i zapomniałam dodać cukru XD
UsuńNie czytam często takiego typu książek, ale zdjęcia wyglądają naprawdę smakowicie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
https://bookcaselover.blogspot.com/
Jakby to jedzenie jeszcze zawsze wychodziło tak idealnie jak na zdjęciach ... xd
UsuńJak wbiję do ciebie to mi zrobisz smoothie <3 A po składniki się przejdziemy, będzie super *0*
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie książki, a recenzja bardzo obiektywna...po prostu świetna! Nienawidzę cynamonu xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
https://podroozdokrainyksiazek.blogspot.com
Dziękuję!
UsuńCynamon to złoooooooooooo
Ogólnie nie lubię książek.. kucharskich? (nie wiem, czy tę tak można nazwać XD), ale taką z przepisami na koktajle i tym podobne, to bym chętnie przeczytała:) Świetna recenzja!:)
OdpowiedzUsuńhttps://minniepisze.blogspot.com/
Ja lubię, ale mam ograniczony wybór bo jak kupię zwykłą, to 90% zawiera mięso a pozostałe 8% to desery XD.
UsuńDziękuję :D
Raczej nie dla mnie, aczkolwiek myślę, że jakby wpadła w moje ręce, to mogłabym co nieco z niej wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńŁadny facet, ładne zdjęcia i ładne egzotyczne nazwy. Chyba pozostanę przy własnych eksperymentach :p
OdpowiedzUsuńDla ładnego faceta warto *-*
UsuńKiedyś miałam taki pomysł żeby kupić sobie książkę kucharską i pobawić się trochę przepisami, ale bałam się, że wysadzę kuchnię w powietrze i zrezygnowałam z tego pomysłu. Teraz, kiedy za rok będę musiała iść na studia może mi się przydać właśnie coś takiego ;)
OdpowiedzUsuńObserwuję ;)
http://timeofbook.blogspot.com/
Mnie się czasem zdarza coś przypalić tak, że na amen. Dlatego mam cały czas rotację garnków w kuchni XD
UsuńŁączę się z tobą w bólu!
Bardzo ciekawa książka. Nie czytam książek kucharskich może dlatego, że za często nie gotuje hah :) Także to książka nie dla mnie, ale miło było przeczytać recenzje na jej temat.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Mam podobne podejście do tego typu książek i przygotowywania koktajlów. Zazwyczaj mieszam wszystko co mam pod ręką i eksperymentuję w kuchni. Jakoś nie wyobrażam sobie biegania za konkretnym składnikiem, który kosztuje mnóstwo pieniędzy. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością dobra dla osób bardziej zaangażowanych w zdrowe odżywianie i profesjonalistów. :)
No właśnie. Ktoś kupi banana, ktoś kupi mango, dorzuci się truskawki i voila. Nie chce mi się lecieć specjalnie po "fenkuła" jak głodna jestem xd
UsuńChętnie zajrzę do tej książki, jak tylko pojawi się taka okazja. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Nie korzystam z książek kucharskich, bo mama ma zawsze zbiór swoich ulubionych przepisów w zeszycie i zaglądam tylko do nich. :)
OdpowiedzUsuńObserwuję.
mój blog :)
Zazdroszczę mamy, która gotuje xd
UsuńNie jestem pewna, czy zależy mi na poznaniu tej książki. Sama prawie codziennie robię domowe soki i zadowalam się pomarańczowym lub jabłkowo marchewkowym :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią sięgnę po książkę i wypróbuje przepisy :)
OdpowiedzUsuńMoje koktajle ograniczają się do jogurtu naturalnego i owoców, które akurat wpadną mi pod rękę, więc to zdecydowanie książka nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
brzmi ciekawie
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO MNIE
Lubię takie rzeczy więc książka jak najbardziej dla mnie :)
OdpowiedzUsuńDobra, to teraz się przygotuj na długi komentarz. Postaram się streszczać, ale ze mnie rasowa opowiadaczka, więc... Dawno, dawno temu.... no dobra, w sumie to nie tak dawno, bo jakoś tydzień temu byłam świadkiem jak mój tata robi sobie koktajl. Wpierdzielil do blebdera arbuz. Spoko. Wrzuca Marchewkę. Też dobrze. Wpieprza tam cebulę... No okej, tata lubi cebule, wybaczam mu to. Ale na tym się nie skończyło. Bo widzisz, akurat jadłam leczo, ale jakoś mi nie szło. Tata więc tak zerknął i spytał: "będziesz to jeszcze jadła?", a ja że nie, że sobie może wziąć. No to wziął. I wpieprzył to leczo, takie 300% - kiełbasa, przyprawy, papryka, cukinia... No wiesz, LECZO... Do blendera razem z tym arbuzem xD Czujesz ten bełt? (później stwierdził, że nawet dobre, ale kiełbasa mu się źle komponuje........)
OdpowiedzUsuńTak więc postanowiłam mu sprawić książkę z przepisami na wszelkiego rodzaju twory blendowane, żeby mi się rodziciel nie struł xd i szczerze mówiąc czekałam co powiesz o tej książce, bo w Empiku ją macałam sobie i całkiem fajniutka... Ale jak mówisz, że tam takie cuda trzeba kupować, to ja jednak podziękuję. Nie że tata nie kupi, bo on kupi te wszystkie srebra, nasionka i inne takie. Nie że nie odmierzy - Janusza jest perfekcjonistą. Ja się po prostu boje, że on kupi składniki, a potem będzie tworzyć wlaabe mikstury xddddd tak więc wolę żeby nie wiedział o istnieniu tak fikuśnych owoców i warzyw. Niech się trzyma arbuza i cebuli, to przynajmniej znane i "bezpieczne" xD
Buziaki ;*
Ula z Drzwi do Innego Wymiaru ❤
www.doinnego.blogspot.com
Twój tata to by się z moim dogadał. Zawsze jak robię sobie spaghetti i mi zostanie sosu, a akurat jest pomidorowa to co tam, dowali sosu. Albo jak cokolwiek innego mi zostanie z vege-pro-jedzonka to on zawinie do kotleta, przykryje bułą, pokryje cebulą i zje XD
UsuńNie wiem jak działają te dziwne rzeczy, ale niektóre nazwy nie brzmiały dobrze. Może poszukaj innej książki XD
Kuuurcze, według Twojego opisu, ta książka wydaje mi się na prawdę fajna. Ja jakoś zwykle byłam za leniwa na robienie soków, koktajli, czy szejków, ale to by mnie chyba zmotywowało :D
OdpowiedzUsuńO, to książke musze na pewno przeczytać! Zaczynam zabawe z sokami więc na pewno się przyda.:)
OdpowiedzUsuńRozgryzłaś mnie - pierwsze co zwróciło moją uwagę, to ładny pan na okładce :D Uwielbiam gotować, ale nigdy i w niczym nie trzymam się przepisów i proporcji. Hmmm... może dlatego nie wychodzą mi ciasta? :) Lubię soki i smoothies, ale robię je z tego, co mam pod ręką, tak że chyba nie będzie mi po drodze z ładnym panem ;)
OdpowiedzUsuńTaką miałam ochotę na tę książkę, ale jak tam są cuda, których nie znajdę w zwykłym sklepie, to ja jednak lepiej podziękuję i poszukam czegoś innego.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na książkę. Lubię GW Foksal. :D
OdpowiedzUsuńZostaję na dłużej!
Buziaki,
StormWind z bloga https://cudowneksiazki.blogspot.com/
Uwielbiam koktajle! Ta pozycja zdecydowanie jest dla mnie 😊
OdpowiedzUsuń