Opis
książki jest prosty i mało skomplikowany. Już te kilka zdań na tylnej okładce
sugeruje, że nie będziemy mieć do czynienia z czymś innowacyjnym, tylko że
zostaną nam podane stare i dobrze znane schematy. Dlaczego więc zdecydowałam
się sięgnąć po Białego kruka? Bo
kurczę, ja bardzo lubiłam te wszystkie paranormalne romanse w czasach ich
świetności. Czy dobrze wyszłam na tym spotkaniu? To kwestia dyskusyjna…
Piper
i jej młodszy brat właśnie stracili matkę. Krótko po tym zostają wysłani na
wakacje na idylliczną wyspę do rezydencji ich babci, której nigdy nie spotkali,
a która okazuje się być obrzydliwie bogatą osobą. Niedługo potem Piper poznaje
zabójczo przystojnego Zane’a, który namiesza w jej życiu i wprowadzi do niego
aspekt nie z tego świata.
No
więc tak. Zaczynając od początku czyli od samej fabuły i pomysłu na nią, czy
może braku logicznej fabuły i jakiegokolwiek na nią pomysłu. Schemat na
schemacie goni schemat uciekając przed schematem dosiadając schemat podążając
ku schematowi. Pewnego dnia dziewczyna przyjeżdża w nowe miejsce, poznaje
chłopaka ze snów i przy okazji dowiaduje się, że nie jest on zwykłym
śmiertelnikiem, że ona również nie jest nikim zwykłym i że ogólnie całe jej
życie było wielkim kłamstwem. Znamy to? Znamy.
Idąc
o krok dalej. Bo wiecie, nawet wokół tak oklepanego schematu można byłoby
stworzyć coś, co okej, jest powtarzalne, ale również przyjemne w odbiorze. W Białym kruku zaś oprócz ogólnie małej
innowacyjności dostajemy w pakiecie historię prostą jak budowa cepa. W praktyce
fabuła sprowadza się do tego, że główna bohaterka zgłębia tajemnice swojej
przeszłości, dowiaduje się, kim tak naprawdę jest. I naprawdę rzadko autorka
wychodziła poza ten temat. Wszystko kręci się wokół Piper poznającej dzieje
swojej rodziny i wyspy, na którą trafiła. Żadnych intryg, żadnych zwrotów
akcji. Nawet w finale nie pojawiają się fajerwerki, bo wszystko rozgrywa się na
trzech stronach, szach mat i pozamiatane. Nie nazwałabym tego nawet punktem
kulminacyjnym, a co dopiero finałem.
Do
bohaterów przechodząc! No cóż, bohaterowie po prostu są. Nie są na tyle fajni,
by im kibicować, to raczej nie ten typ postaci, z którymi można się zżyć. Z
drugiej strony też nie wzbudzają w czytelniku tylu negatywnych uczuć, by od
razu życzyć im śmierci. Ta cecha dotyczy wszystkich drugoplanowych bohaterów i
Zane’a. Za to Piper, ah, Piper. Tak dla ciekawostki, zanim zasiadłam do pisania
recenzji, musiałam sprawdzić, jak się nazywa, bo jej imię wypadło mi z głowy, a
książkę skończyłam czytać dosłownie chwilę temu.
No
więc Piper. Jeśli ktoś kiedyś będzie organizował konkurs na najpłytszą postać
literacką, to zgłaszam jej kandydaturę. Tak, ta laska jest bardziej banalna niż
tabliczka mnożenia. Do tego jest niekonsekwentna i nie trwa zbyt długo w swoich
decyzjach. Najpierw ostro manifestuje wyznawane przez siebie wartości, ale
później orientuje się, że w sumie to bezsensu, więc równie ostentacyjnie
rezygnuje ze swojego buntu. Wszystkie swoje przekonania puszcza z wiatrem
szybciej niż w ogóle je wymyśla. A jej relacja z Zane’em? Wiem, że chłopak ma
piękne ciało, jest przystojny niczym grecki bóg, jest spełnieniem marzeń każdej
dziewczyny, ale… Piper chyba w żadnym momencie nie zwróciła uwagi na jego cechy
charakteru.
Mamy już mega przystojnego
faceta i babkę, która robi do niego maślane oczy. Sądzicie, że jak wyglądają
dialogi między tą dwójką? Mniej więcej tak:
- Jestem gejem.
- O nie, ale jak to.
- A no tak to.
- A, to super. Co tam?
Oczywiście bez tego kawałka z gejem, po prostu nie chcę spoilerować wam coś istotnego elementu dla całej fabuły.
Myślicie,
że mamy już wszystko, by powstała kiepska powieść? Ha! Autorka postanowiła
pójść po bandzie i wrzucić tutaj, uwaga… trójkąt miłosny! Nieważne, że jest on
o kant czterech liter rozbić, że nie ma prawa w ogóle się narodzić, że jest
wyssany z palca i nikomu do szczęścia niepotrzebny. Na pewno czytelnikowi się
spodoba, niech poczuje dreszczyk emocji, bo przecież nie wiadomo, kogo Piper
wybierze.
Okej,
no to skoro już mamy fatalną główną bohaterkę, jakieś tam postacie
drugoplanowe, schematyczną fabułę i trójkąt miłosny, to może chociaż wątek
fantastyczny się udał? Otóż nie, nie udał. Autorka miała jakiś tam pomysł,
chociaż to chyba za dużo powiedziane, na stworzenie świata trochę oderwanego od
rzeczywistości. Wprowadziła nowe pojęcia, nowe moce, funkcje, profesje i tak
dalej. Z tym, że w sumie to ich nie wyjaśniła. I jak tu czytać książkę, jeśli
nie wiemy, jakie prawa obowiązują w świecie przedstawionym?
To
tego Biały kruk chyba sam nie do
końca wie, do jakiego gatunku literackiego chce należeć. Styl pisania autorki w
tej książce, bohaterowie, fabuła i cała ta fantastyczna otoczka sugeruje, że
powinniśmy umieścić powieść w strefie młodzieżowego paranormal romance
przeznaczonego dla nastoletnich odbiorców. Z tym, że zdarzają się też tu sceny
jakby wyjęte z new adult czy nawet z erotyka, które przeczą temu, co wcześniej
napisałam.
Wśród
morza minusów znalazłam jednak coś pozytywnego. J. L. Weil jest fanką Supernatural, co pokazuje w swoich
książkach. Nie raz i nie dwa Piper w dialogach przytacza nazwę serialu czy
bohaterów. To akurat doceniam, bo sama tę produkcję bardzo lubię. I wy chyba
też, bo gdy wstawiałam cytaty na InstaStory, to pytaliście mnie, co to za
książka. Bracia Winchester zawsze wzbudzą zainteresowanie!
No
i chyba najważniejsze. Jak zły Biały kruk
by nie był, bardzo przyjemnie się go czyta, a strony same się przewracają.
Zdarzają się ciekawe momenty, które sprawiają, że chcesz dowiedzieć się, co
będzie dalej. No i zakończenie jest dość zaskakujące. Nie spodziewałam się takiego
obrotu spraw i w sumie to jestem ciekawa, co będzie dalej, jak Piper poradzi
sobie w nowej sytuacji, ale z drugiej przeczuwam, że następny tom nie będzie
wolny od tych wszystkich wad, które właśnie przed chwilą pieczołowicie
wymieniłam.
Jeśli
mam być szczera, to nikomu bym Białego
kruka na siłę do rąk nie wcisnęła, bo sądzę, że jednak na świecie istnieją
lepsze książki niż ta. Nawet miałam napisać, że jeśli nie macie co zrobić z
wolnymi trzema godzinkami, to możecie sięgnąć, ale nie wiem, czy sumienie mi na
to pozwala. Także najlepiej chyba będzie, jak podjęcie tej decyzji pozostawię
wam. W każdym razie ja bardziej odradzam niż polecam, ale kto wie, może akurat
wam powieść się spodoba?
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu
Fakty objawione:
Tytuł: Biały kruk
Tytuł oryginału: White Raven
Tytuł oryginału: White Raven
Autor: J. L. Weil
Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Cena: 34,90 zł
A ja miałam wobec niej takie duże oczekiwania! :(
OdpowiedzUsuńKurczę, jestem w połowie i wcale nie odbieram tej książki aż tak źle. Żadna wyszukana literatura, nawet całkiem średnia, ale jestem fanką takich klimatów i czyta mi się to bardzo przyjemnie :D Nie zgodzę się tylko z tym, że Piper nie zwracała uwagi na cechy charakteru Zane'a - przeto chłopak jest dupkiem! Idiotą! Uświadamia nas o tym prawie na każdej stronie, haha :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że nazywała go dupkiem i idiotą, bo po prostu na więcej nie umiała wpaść XD. A wiesz, nazwanie kogoś dupkiem jest względne XDD
UsuńOj, nie. Czytałam już jej jedną pozytywną recenzję, ale skoro to schemat, schemat i schemat to zdecydowanie podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńOpis rzeczywiście nie brzmiał zaskakująco, więc nie oczekiwałam po niej jakiś fajerwerków i rewolucji, ale jeśli w istocie jest tak, jak piszesz - a ostatnio jestem coraz bardziej krytyczna wobec większości książek - to szkoda mojego czasu. No nic, skonfrontuje to też z innymi recenzjami i może jeśli wpadnie mi kiedyś przypadkiem w ręce, to spróbuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
#LaurieJanuary
Jeśli zdecydujesz się na lekturę, to dla spokoju duszy i ciała uzbrój się w cierpliwość. I nie żyw zbyt dużych oczekiwań, przymróż oczy na pewne sprawy, wtedy może ci się spodobać :D
UsuńMyślałam, że to coś wartego uwagi, ale w tej sytuacji odpuszczę. Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory czytałam same pozytywy na temat tej książki, a Ty mnie zaskoczyłaś :D I powiem szczerze, że w takim razie nie wiem, czy chcę ją czytać :D
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Ciocia Ewa zawsze prawdę powie, nigdy nie słodzi xd.
UsuńRzuć monetą!
Zaraz same pozytywy, u mnie też było o niej raczej negatywnie XD
UsuńNie mówię nie. Fabuła średnio do mnie przemawia, natomiast tak sobie myślę, że może to być dobra książka w podróży - niewymagająca, lekka :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko super recenzja! Wiele jest podobnych książek, czyli przede wszystkim schematycznych. Już wiem, czego unikać.
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ
Po raz drugi dzisiejszego dnia stykam się z recenzją tej oto książki, gdzie nie znajduję o niej zbyt wielu pochlebnych słów. To trochę smutne, bo jeszcze niedawno miałam ją w planach (dalekich, ale jakieś były), a aktualnie nie mam ochoty stykać się z czymś, gdzie schemat goni schemat siedzący na barana schematu zakochanego w innym schemacie. Także nie przekonuje mnie kreacja bohaterów, bo wyczuwam ich miłość nawet bez ich poznania. I jeszcze trójkąt miłosny? Ugh, czemu autorzy tak mocno się tego trzymają? Czy oni jeszcze nie zauważyli, że to jest przeżute do granic możliwości? Że to nie ma żadnego smaku? Tak czy inaczej, plany przeczytania tego dzieła odchodzą w zapomnienie, nawet chęć relaksu i odpoczynku od czegoś ambitniejszego mnie do niej nie przekona.
OdpowiedzUsuńZacna recenzja. Nieźle się przy niej uśmiałam. No i poznałam wiele ciekawych zwrotów. ;)
Pozdrawiam. :)
BLUSZCZOWE RECENZJE
Ich miłość należy do tych z gatunku "insta-love" :c
UsuńDobry trójkąt miłosny nie jest zły, ale kurczę, tutaj na siłę autorka go próbuje wrzucić tym bardziej, że ten drugi chłopak totalnie ma to gdzieś, ale bohaterka sobie coś bzdura w móżdżku, że jest inaczej
Haha, polecam się na poprawę humoru :D
Głośno o tej książce, kiedyś być może dam jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, a taką ładną okładkę ma ta książka...;P Poczytam jeszcze inne recenzje na jej temat i wtedy jeszcze zobaczę, czy ostatecznie dam jej szansę, choć coraz to mniej prawdopodobne. :P
OdpowiedzUsuńJakże pozytywna recenzja. XDD Nie oczekuję od tej książki fajerwerków po przeczytaniu wcześniej jej opisu, a także Twojej recenzji, więc i tak chciałabym kiedyś poznać ukazaną w niej historię. ;D
OdpowiedzUsuńJools and her books
A chciałam po nią sięgnąć... Może jednak zweryfikuję swoje chęci :D.
OdpowiedzUsuńhttps://biblioteczka-moniki.blogspot.com/
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale chętnie przeczytam więcej recenzji na jej temat. :)
OdpowiedzUsuńJa nawet tego tójkąta nie nazwałabym trójkątem XD Absolutnie nie rozumiem jakichkolwiek pozytywnych opinii na temat tej pozycji, zwłaszcza, jeśli wychodzą od osób, które jednak już trochę książek w swoim życiu przeczytały. Jasne, to czyta się lekko i przy okazji "Biały kruk" nie wzbudza aż takiego zażenowania jak potrafią niektóre pozycje tego typu, ale to w dalszym ciągu jest po prostu zła książka XD
OdpowiedzUsuńjednak nie sięgnę skoro ma tye negatywów ta ksiązka, szkoda mi czasu. Wolę sięgnoć po cos ciekawszego
OdpowiedzUsuńKsiazka zdecydowanie nie dla mnie
OdpowiedzUsuńhaha dialogi porywają nie ma co! i ten trójką t milosny... moze to mialo jakoś urozmaicic i porwać czytelnika?
OdpowiedzUsuńJa jednak wolę jak książka trzyma jakiś poziom, takie lekkie nie wymagające niczego od czytelnika po prostu mnie nudzą i męczą. Pewnie po kilku stronach bym odłozyła na półkę
OdpowiedzUsuńTrochę to przykre, miałam taką ochotę na tę książkę, bo lubię tego typu książki, a tu takie zniechęcenie.
OdpowiedzUsuńZapraszam stelladj.blogspot.com
Może i oklepane i przewidywalne, ale raz na dłuższy czas lubię takie książki, można totalnie się przy nich odmóżdżyć xD
OdpowiedzUsuńDobrze, że są tego typu recenzje , teraz już wiem że propozycja nie jest dla mnie :*
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze okładka mnie bardzo zainteresowała :D
OdpowiedzUsuń