niedziela, 3 maja 2020

Korea Północna w roli głównej? - "Crash Landing on You" [RECENZJA]


Hyun Bin powraca w nowej dramie, i to jakiej! Takiej z Koreą Północną w roli głównej!

Yoon Se Ri jest bogatą kobietą z Korei Południowej, prowadzi swoją własną markę odzieżową, a niedługo ma przejąć potężną rodzinną firmę. Przy okazji testowania jednego ze swoich produktów Se Ri postanawia polatać na paralotni. Nic nie wskazywało na to, że niewinna wycieczka obróci się w katastrofę – nagle pogoda zmienia się o 180 stopni, a Se Ri silnym wiatrem zostaje zniesiona w siną dal. Przez przypadek trafia do strefy zdemilitaryzowanej, gdzie spotyka północnokoreańskiego żołnierza Ri Jeong Hyeoka. W wyniku kolejnego nieporozumienia i błędu zamiast uciec w stronę swojego kraju, dziewczyna przekracza złą granicę i znajduje się po stronie Korei Północnej.

Bez wyrzutów sumienia mogę stwierdzić, że twórcom bardzo dobrze udało się odwzorować klimat kraju Kimów. Konsultowano się z ekspertami oraz z uchodźcami, by uzyskać jak najdokładniejszy obraz tego państwa. Zwrócono uwagę na takie rzeczy jak dostępność pewnych produktów spożywczych, sposób ich przechowywania, układ naczyń na stole, a także typową wizytę u fryzjera i konkretny katalog fryzur dostępnych dla obywateli! Nawet aktorzy próbowali pobawić się akcentem, by nie brzmieć jak z Południa, ale na ile skutecznie im to wyszło, to nie umiem ocenić. Doceniam jednak fakt, że różnica była słyszalna.

Za dobrze przedstawionymi realiami idzie bardzo dobrze napisany scenariusz. Scenarzyści dokładnie przemyśleli całą historię, wiedzieli, co chcą osiągnąć i w jakim czasie chcą to zrobić, co sprawia, że wszystkie odcinki są ze sobą spójne i całość, chociaż opiewa na 16 epizodów po półtorej godziny, prezentuje się jak jeden bardzo długi film.

I jak motyw przeznaczenia zawsze mnie wkurza i irytuje, to tutaj idealnie wpasował się we wszystkie wydarzenia, został dobrze poprowadzony i nie czuć, że wepchano go tutaj na siłę, co niestety nie zawsze można powiedzieć.

Chociaż rzeczywistość Koreańczyków z Północy została bardzo dobrze odwzorowana, to jednak znajdziemy tu mnóstwo uproszczeń charakterystycznych dla krajów zachodnich, które musiały zostać wprowadzone, by cała fabuła miała rację bytu, a konkretne wydarzenia mogły się wydarzyć. Jednak patrząc na zarys całej historii, jest on tak abstrakcyjny, że w prawdziwym świecie nie miałby najmniejszych szans za ziszczenie się, toteż pewne ustępstwa musiały zostać zastosowane, by całość miała sens.


Zgłębiając już temat kultury północnokoreańskiej do końca – twórcy znaleźli idealny balans pomiędzy przedstawieniem wrogiego sobie kraju jako najgorszego piekła na ziemi, a idealizowaniem go i podkreślaniem jego zalet. Pokazali, że KRLD (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna czyli oficjalna nazwa Korei Północnej) jest sroga, surowa i rządzi się swoimi zasadami. Życie w niej jest ciężkie, ale tylko z naszej zachodniej perspektywy, bo znamy takie luksusy jak prąd, ciepła woda i internet. Obywatele KRDL nie mają dostępu do takich bajerów i w większości nawet nie podejrzewają (w dużym uproszczeniu), że może być inaczej. Zdecydowanie na plus wyszło pokazanie tego kraju jako normalnego miejsca, w którym żyją normalni ludzie. Tylko zacofani o jakieś 100 lat w postępie technologicznym.

Ważnym jest też unikanie tematów czysto politycznych i tych związanych z dynastią Kimów. Wszystkie instytucje państwowe wymyślono na potrzeby fabuły i mało się one mają do prawdy. To jest jednak bardzo logiczne, bo po pierwsze, mamy stosunkowo mało danych o funkcjonowaniu tamtego systemu (wiemy tylko to, co chcą nam powiedzieć albo co uzyskamy za pomocą wywiadu), po drugie, gdyby Crash Landing on You zaczęło iść w politykę i strukturę władzy, to nie byłoby już takie przyjemne w odbiorze, a po trzecie, KRLD mogłoby się to nie spodobać i premiera dramy mogłaby nie przebiec z taką pomyślnością. (Poczytajcie sobie o ataku KRDL na wytwórnię Sony Pictures, który miał miejsce przy premierze filmu Wywiad ze słońcem narodu). Także dyskusji o polityce i o Kimach tu nie zobaczymy, ale zdjęcia wielkich wodzów (oczywiście ucharakteryzowanych aktorów, nie oryginały) zobaczymy w wielu miejscach.

Z rolę głównego bohatera, północnokoreańskiego żołnierza, wciela się niesamowity Hyun Bin, który pokazał się od zupełnie innej strony. Gra tu trochę powściągliwego, trzymającego się zasad kapitana, który wykonuje wszystkie powierzone mu zadania, przy okazji dowodząc swoimi podwładnymi i dbając o ich dobro. Aktor wypadł fenomenalnie w tej roli i nie ma nawet jak się do niego przyczepić. Na ekranie partneruje mu również niesamowita Son Ye Jin, która stworzyła świetną bohaterkę, pełną charyzmy, przebojowości, a także i empatii. Bardzo dobrze pokazała dwie różne strony Se Ri – przebojowej pani prezes i trochę zagubionej dziewczyny przypadkiem trafiającej do wrogiego kraju. Jednak najlepszą rzeczą jest chemia pomiędzy tą dwójką, która jest niesamowita i aż wypływa z ekranu.

crash landing on you review

Oprócz głównej pary mamy też tę drugą, poboczną, równie dobrze wykreowaną co ta pierwsza. Seo Dan, dziewczyna wywodząca się z północnokoreańskiej rodziny, doznająca przywileju studiowania za granicą oraz Gu Seung Joon, Koreańczyk z Południa mający swoje za uszami. Ci aktorzy również mają bardzo fajną chemię, a ich historia również została bardzo dobrze poprowadzona. Przy rozwiązaniu tego wątku wzruszyłam się chyba nawet bardziej niż przy kapitanie Ri i Se Ri.

Jednak tutaj pojawia się moje pierwsze „ale”. Odnosiłam wrażenie, że wątek poświęcony Gu Seung Joona jest trochę przekombinowany. Trochę na siłę próbowano nadać sens jego akcjom, co nie zawsze trzymało się przysłowiowej kupy, zaś później twórcy traktowali tę postać trochę wybiórczo. Jak im pasowało, to szli w podkładanie mu kłód pod nogi, jak im pasowało, to je usuwali, zaś później twierdzili, że nigdy ich nie usunęli.

Równie wielkim plusem są postacie drugoplanowe. Dawno nie oglądałam żadnej produkcji, gdzie by obsada wspierająca dostawała tak rozbudowane i rozległe wątki. Ze strony kompanów kapitana Ri mamy czterech niesamowitych żołnierzy, którzy z miejsca budzą sympatię. Jest przystojniak, jest taki niezbyt mądry, jest słodziak i jest też fan koreańskich dram. Każdy z nich zapada w pamięć, może niekoniecznie z imienia, dlatego też ich nie przytaczam, co z charakteru, charyzmy i świetnego poczucia humoru. Zaś wprowadzenie bohatera, który kocha nielegalnie i w ukryciu oglądać seriale z południa, daje twórcom materiał do wielu żartów, a także to świetny łącznik pomiędzy tymi dwiema kulturami. Robi czasem chłopak za tłumacza, co wypada bardzo naturalnie w całej fabule i dostarcza niezłej zabawy.

Nie sposób też nie wspomnieć o kobietach z wioski przygranicznej, które zachowują się jak typowe ajummy i kochają wciskać nos w nieswoje sprawy, mieć wszystko pod kontrolą i wiedzieć, co dzieje się na ich terenie. Później się okazuje, że to kobiety pełne miłości i empatii, a sympatia do nich przychodzi samoczynnie. Z tą grupką można się bardzo polubić, a sceny z jej udziałem również potrafią rozbawić.

Jeśli mam być szczera, to pierwsza połowa Crash Landing on You podobała mi się trochę bardziej. Druga również była bardzo dobra, ale tutaj twórcy poszaleli trochę aż za bardzo. Zbyt wiele rzeczy zaczęło uchodzić bohaterom na sucho, co wcześniej okraszone było groźbą niepowodzenia. I z jednej strony rozumiem, fabuła musiała iść do przodu i twórcy nie mogli znaleźć się w sytuacji bez wyjścia, jednak trochę zbyt często używali swoich magicznych mocy do znajdywania rozwiązań na każdą okazję.

crash landing on you | Tumblr

Zakończenie okazuje się być bardzo satysfakcjonujące, przynajmniej mnie. Scenarzyści zdecydowali się na finał, który jest słodko-gorzki, ale przez to dalej trzymają się realiów (na tyle, na ile pozwala dramowa konwencja). Można się pośmiać, można się wzruszyć, można nawet łezkę uronić, bo znajdziemy tu kilka naprawdę smutnych scen, które zostały fenomenalnie zagrane.

Kończąc już ten mój zdecydowanie zbyt długi wywód – Crash Landing on You naprawdę bardzo mi się podobało. To świetna rozrywka, która człowieka rozbawi, wzruszy, czegoś nauczy, a także pozwoli na poznanie zupełnie innej kultury. Oprócz tego, że ta drama mi się podobała, to dodatkowo bardzo mnie zaskoczyła sposobem przedstawienia północnokoreańskich realiów. Nie spodziewałam się, że twórcy z Korei Południowej tak dobrze nakreślą rzeczywistość w drugiej części półwyspu, z którym nie łączą ich dobre stosunki (w sumie nawet żadne ich nie łączą) i że potraktują swoją wrogą siostrę z tak dużym zaangażowaniem.

Jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z koreańskimi produkcjami, to Crash Landing on You będzie idealną dramą na sam początek, bo jest naprawdę przyjemna i łatwa w odbiorze, a przede wszystkim ciekawa i interesująca. Natomiast, jeśli lubujecie się w tym gatunku, a jeszcze nie mieliście okazji się zapoznać z tym tytułem, to szybko to nadróbcie, bo warto!





 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać



35 komentarzy:

  1. Ciekawy, chętnie go obejrzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Koreańskie produkcje są piękne, ale zauważyłem że są przez Europejczyków często skreślane przed napisami początkowymi. Dlaczego ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo trzeba czytać napisy i wszyscy Azjaci wyglądają tak samo xd

      Usuń
  3. Mało oglądam koreańskich produkcji, ale może tę obejrzę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze jej nie skończyłam, ale po takim tekście nie mam co zwlekać! I fakt, do tej pory również podobała mi się bardziej pierwsza część ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chodzi za mną ta drama już od jakiegoś czasu, ale boję się do niej zajrzeć, właśnie przez te smutne momenty. Jestem strasznie rykliwa jeśli chodzi o postacie w wojsku, boję się, że nie przestanę płakać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj i tak nie jest tak źle, ale! Czasem trzeba sobie popłakać przy dramie :D

      Usuń
  6. bardzo mnie zaciekawiłaś, chętnie obejrzę coś innego niż... to co zwykle ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakiś czas temu czytałam książkę o Kimach. Ciekawe, ile z tego zostało odwzorowane w dramie :) Pewnie jeszcze wielu rzeczy o tym kraju nie wiemy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Klimat Korenskich filmów jest dość specyficzny, ale w zasadzie to je lubię. 😊 Tego akurat nie widziałam, ale mam w planach. Więc jak nie zapomnę, dam znać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładna dziewczyna, z chęcią oglądne film.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jakoś nie przepadam za koreańskimi filmami :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze nie mieliśmy okazji oglądać żadnego filmu takiej produkcji.

    OdpowiedzUsuń
  12. Za koreańskimi produkcjami nie przepadam, cud musi się zdarzyć, że jednak coś obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  13. świetna recenzja, nie ogladałem nigdy koreańskiej produkcji, ale ciekawie wygladaja

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnio czytałam książkę o Chinach, teraz mogę ją dopełnić filmem o Korei Północnej. Dzięki, nie znam tego.

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzadko kiedy oglądam filmy w innym języku niż angielski czy polski (czasem francuski), bo najzwyczajniej mnie drażnią. Azjatyckie pomijam całkowicie. Próbowałam kiedyś przebrnąć przez anime - ciężko było, naprawdę.
    Pomistrzowsku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anime to zupełnie inna rzecz niż dramy. Kiedyś próbowałam do niego podejść, ale zupełnie mi nie wyszło. Także może warto dać jeszcze szansę dramom?

      Usuń
  16. Bardzo zaciekawiłaś mnie tą recenzją. Szkoda, że jak piszesz, instytucje państwowe zostały wymyślone na potrzeby filmu, bo ciężko będzie laikowi odróżnić rzeczy fikcyjne od prawdziwych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idea jest zachowana, zmieniono nazwy, bo prawdziwe nie byłyby tak kolorowe fabularnie (tamm wszystko ma nazwy Biuro X, Jednostka Y) i możliwe, że KRLD próbowałaby się wkurzać o taką dramę i próbować ją blokować

      Usuń
  17. Bardzo chętnie obejrzę - koreańskie kino ostatnio mega mnie wciągnęło 😊

    OdpowiedzUsuń
  18. Ciekawy film, warto go obejrzeć, bo filmów o Korei Północnej jest mało..
    Świetna recenzja :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie pamiętam czy oglądałam jakiś film koreański, ale ten zapowiada się interesująco. :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wiem. Jakoś nie ciągnie mnie do koreańskich produkcji...
    Nie moje klimaty

    OdpowiedzUsuń
  21. Jestem dopiero na drugim odcinku! Muszę znaleźć czas, na obejrzenie serialu do końca!

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak się zastanawiam, skąd tyle dram wynajdujesz :) podziwiam pasję.

    OdpowiedzUsuń
  23. Fajna recenzja,zgadzam się w 100%. Dodałabym jeszcze, że pokazują jak miłość zmienia ich obojga (na lepsze) : on częściej się uśmiecha i staje się bardziej otwarty, a ona łagodnieje dla pracowników i zmienia nawet gusta codo jedzenia i ubioru :)
    I piękna nastrojowa muzyka.. koreańskie piosenki miłosne i pianino (pieśń dla brata , nokturny chopina)
    UWAGA SPOILER!!!
    Smuci mnie tylko bardzo zakończenie.... 2 TYG. w roku? Słabo. Wiem, że gdyby zbiegł, rodzinę i bliskich czekała by zemsta, więzienie, śmierć.... ale i tak mi smutno... Mogli coś wymyślić dla pokrzepienia serc.... Choćby sfingowanie jego śmierci, lub ucieczkę wszystkich lub inne takie bardziej amerykańskie zakończenie z happy endem :)
    Już bym tak wtedy nie rozkminiała,a tak to nie mogę odżałować :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)