Ten
dzień nadchodzi…
I
teraz pojawia się moje odwieczne pytanie. Kiedy przestaje się obchodzić Dzień
Dziecka? Mam nadzieję, że nigdy, bo to jeden z najlepszych dni w roku.
Począwszy od przedszkola, gdzie w tej okazji zawsze mieliśmy na podwórku
dmuchaną zjeżdżalnię i zamek, przechodząc przez podstawówkę i gimnazjum, gdzie
zawsze organizowano jakieś wyjścia, a kończąc na liceum i studiach, gdzie w
prezencie możesz jedynie dostać pałę ze sprawdzianu. Ale w każdym z nas tkwi
wewnętrzne dziecko, prawda?
Ostatnio
na topie były matki, ale matki nie byłyby matkami gdyby nie dzieci. Zatem
zobaczmy, które dzieciaki najbardziej zapadły mi w pamięć.
Zacznę
od książki, która zawsze wywołuje we mnie wzruszenie i która prawie na pewno
nigdy mi się nie znudzi. Mogę ją czytać i czytać, bez ustanku. Chodzi mi tu o Małą księżniczkę. Pamiętam pierwszy
moment, w którym po nią sięgnęłam, będąc przekonaną, że to historia królewskim
dziecku, trochę za bardzo rozpuszczonym. Oczywiście z drugiej strony moje
skojarzenia powędrowały w stronę Małego
Księcia. A jak było naprawdę? Sara jest wychowywana tylko przez ojca, jej
matka zmarła przy porodzie. Tata przywozi ją do angielskiej szkoły z
internatem, w której dziewczynka korzysta ze wszystkich wygód, jakie zapewniają
jej pieniądze. Ale gdy strumień fortuny przestaje płynąć w tragicznych
okolicznościach, pozycja Sary zmienia się z dnia na dzień. Zaczyna być
pomiatana i wykorzystywana, bez perspektyw na przyszłość.
Najpiękniejsze
w tej postaci jest to, że Sarah nigdy się nie zmieniła. Pieniądze nie uderzyły
jej do głowy, a ich utrata jej nie zabolała. Oczywiście poniosło to za sobą
negatywne skutki, bo dziewczynka w tak młodym wieku była poniżana i stała się
służącą. Ale nigdy nie narzekała na swój los, zawsze robiła dobrą minę do złej
gry, pomimo cierpienia, które na nią spadło.
Z
goła odmienną postacią jest Jeoffrey Baratheon z sagi Pieśni lodu i ognia autorstwa wielmożnego George’a R. R. Martina. Ostatnio
była mowa o Cersei, a więc teraz nie może zabraknąć jej syna. Uroczy mały
chłopczyk, który jest oczkiem w głowie swojej matki, pierworodny syn króla
Westeros, a przynajmniej tak się utrzymuje, przyszły następca tronu. Jeoffrey
to uosobienie arogancji i próżności zawarte w trzynastoletnim (czy tam
dziewiętnastoletnim, zależy czy serial, czy książka) ciele. Nigdy nie zwracał
uwagi na dobro innych, dbał tylko o siebie. Nawet zbyt nie przejmował się
uczuciami swoich bliskich, chociaż im na nim zależało. Sądził, że władza jest
odpowiedzią na wszystko, wystarczy użyć siły i szantażu, a osiągnie się swoje
cele.
Najlepszy
paradoks jeśli chodzi o tą postać? Nikt nie jest zwolennikiem wrednego Jeoffrey’a,
wszyscy go nienawidzą. A gdy w końcu bohater usuwa się w cień, to już nie jest
to samo. Szybko za nim zatęskniłam i zaczęłam doceniać jego rolę w całej
historii. Zdecydowanie ją uatrakcyjniał.
Moją
najświeższą znajomość zawarłam dopiero w tym roku z Connorem, głównym bohaterem
powieści Siedem minut po północy. Rodzice
chłopca się rozstali, ojciec wyprowadził się do Stanów, a Connor pozostaje pod
opieką matki, ciężko chorej na raka. Za ich domem rośnie wielki cis, który
pewnej nocy przychodzi do chłopca pod postacią potwora. Prowadzi z nim wiele
rozmów i opowiada historie, które mają pomóc mu zrozumieć sytuację, w której
znajduje się jego mama i i on sam. Connor jest postawiony w bardzo ciężkim
położeniu. Ma zaledwie trzynaście lat, a przeżył o wiele więcej niż niejeden
dorosły, jednocześnie będąc zwykłym dzieckiem, które jest nieświadome wielu
rzeczy.
Najważniejsze
w tej postaci są uczucia i inteligencja, którą Connor przewyższa wszystkich. Walczy
z własnymi demonami i próbuje zrozumieć, co powinien zrobić. Jestem pewna, że
jego historia wzruszy nawet najbardziej zatwardziałego czytelnika.
Moja
ostatnia propozycja na dzisiaj to dziecko, którego istnienia nigdy bym nie
przewidziała. Jeśli byście mnie zapytali, jak według mnie skończy się saga Zmierzch, to nie byłaby odpowiedź,
której bym udzieliła. Ale Meyer czasem zdarzy się wszystkich zaskoczyć, dlatego
też wprowadziła do historii Renesmee Carlie Cullen, dziewczynkę, która nie
miała prawa zaistnieć, nie według wszystkich norm. Można ładnie powiedzieć, że
to owoc miłości wynikający z połączenia się ze sobą dwóch zupełnie odmiennych
światów; wampirzego i ludzkiego. Sprawiła wiele kłopotu swoim przyjściem na
świat, doprowadziła do wielu konfliktów, ale ostatecznie pogodziła wszystkie
zwaśnione strony i stała się nieodłącznym członkiem rodziny Cullenów.
Rozwija
się szybciej niż jej rówieśnicy. Z tego co pamiętam, to rozwój fizyczny miał
zająć jej siedem lat. A do tego jest utalentowana! Posiada odwrócony dar
Edwarda, potrafi pokazywać ludziom swoje myśli, a także odwrócony talent Belli,
bo nikt nie może jej zablokować. W Przed
świtem poznaliśmy też Nauhela, mieszańca takiego jak Renesmee. I ja dalej
czekam na rozwinięcie ich wątku!
Różnorodność
w dzieciach z literatury jest ogromna i na pewno nie pokryłam choćby jednej setnej
z możliwych opcji. Mam jednak nadzieję, że rozpieszczony bachor, skrzywdzona
przez życie dziewczynka, chłopiec postawiony w obliczu choroby i dzieciak,
który nie miał prawa się narodzić, was chwilowo usatysfakcjonowali.
Tak,
wiem, nie dałam tu ani Harry’ego, ani Rona, ani Hermiony. Ale oni wszyscy są w
domyśle, okej?
Sara to zachwycająca duszyczka. Uwielbiam ją. Podobnie jak Mary spod pióra tej samej autorki :)
OdpowiedzUsuńJakim cudem znalazła się tu Renesmee?!? Nie spodziewałam się jej :D Ona miała takie zdolności, całkowicie mi to wyparowało!
Już się bałam o brak Golden Trio , uff :)
Mary nie znam xd
UsuńTak mi jakoś do głowy wpadła... W sumie rzadko się o niej teraz mówi
Haha, możesz odetchnąć :D
Mała księżniczka ❤
OdpowiedzUsuńDeeean <3
OdpowiedzUsuńJeoffrey może nie wychodzi mi uszami, ale czasami aż ciężko uwierzyć, że tak okrutny może być 13-latek. Chociaż jeśli ten gif poniżej to właśnie Jeoffrey to zamiast strasznie wygląda komicznie - kompletnie inaczej go sobie wizualizowałam. Za to Connor jest cudooowny, aż przypomniały mi się moje liczne łzy przy samej końcówce (choć i w środku opowieści już ryczałam). Pooozdrawiam!
Martin sam przyznał, że trochę przesadził z wiekiem bohaterów w książkach. Jeoffrey zachowuje się bardziej na takiego 16-17, co już bardziej widać w serialu xd
UsuńA żebyś ty widziała jeszcze inne memy z Jeoffreyem! XD
Niestety nie znam tych postaci ;)
OdpowiedzUsuńMała księżniczkę oglądałam i strsznie mi się podobała :) Ale cały czas czekałam aż dasz kogoś z Harrego Pottera haha
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa :)
https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com
Na końcu dałam, haha, ale chyba nie tego oczekiwałaś XD
UsuńGra o Tron <3
OdpowiedzUsuńW każdym z nas tkwi dziecko! Jeej <3
OdpowiedzUsuńKojarzę tylko Renesmee z filmu, bo książek nie czytałam. xD Reszty nie znam xD Oo i Harry, Ron i Hermiona "w domyśle" są genialni. xD
Pozdrawiam! :D
recenzjeklaudii.blogspot.com
Zgadzam się stuprocentowo z Connorem! Czasem obawiam się tak młodych bohaterów w książkach, a tu okazało się, że był o wiele bardziej dojrzały i inteligentny od wielu dorosłych już postaci. Zresztą cała książka, chociaż mnie nie poruszyła, to jednak zostaje w pamięci. :)
OdpowiedzUsuńI właśnie poniekąd dlatego ostatnio wolę czytać książki z młodszymi bohaterami. Przynajmniej jak zachowują się dziecinnie, to mają na to usprawiedliwienie. A nie to, co te niedojrzałe głupie bohaterki, które niby są dorosłe, a rzucają się o byle co ;/
UsuńZ wymienionych nie znam tylko dziecka z Siedem minut po północy, ale chcę to nadrobić.:D
OdpowiedzUsuńJoffrey chyba przejdzie już do historii jako najokropniejszy bachor na świecie. XD
Ale równocześnie bardzo przystojny! No i na pewno nie można przejść koło niego obojętnie :D
UsuńDla mnie śmierć Joffrey'a była najlepszym momentem w całej "Pieśni lodu i ognia" i wcale mi go nie brakowało, choć nie ukrywam, że Martin zbudował wokół niego ciekawy wątek :)
OdpowiedzUsuńJego śmierć była piękna! I jednocześnie była dla mnie zaskoczeniem, bo tego się nie spodziewałam. Na początku się cieszyłam, że się pozbędziemy tego gnojka, ale później bez niego to już nie było to samo ;/
UsuńAby jak najdłużej tkwiła w nas dusza dziecka, czystej radości i niekończących się marzeń. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Uwielbiałam Małą Księżniczkę! Zawsze mi było szkoda tej dziewczynki, ale bardzo lubiłam tą pozycję.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Też bym nigdy się nie domyśliła istnienia Renesmee, a już wątek połączenia jej i Jacoba wydaje mi się zupełnie odjechany... Co do "7 minut po północy" oglądałam jedynie film, ale bardzo mi się spodobał i tylko czekam, kiedy książka wpadnie w moje łapki. Co do "Małej księżniczki" to czytałam ją i bardzo mi się podobała, ale... zapomniałam tytułu. Teraz po latach przypomniałam sobie o tej książce z białą okładką. - cudowna historia. Co do Golden Trio to kocham nad życie i wybaczam brak wspomnienia ich w poście. Pozdrawiam, Klara z krysiaklaraiksiazki.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAh, pamiętam ten moment, w którym czytałam Przed świtem przed snem i zszokowana nie mogłam zasnąć, bo chciałam się dowiedzieć, co będzie dalej z Bellą i jej ciążą, a Meyer postanowiła nagle wrzucić całą księgę z perspektywy Jacoba ._.
UsuńJa filmu 7 minut po północy jeszcze nie zdążyłam oglądnąć, ale w wakacje planuję nadrobić.
Ja o niej nigdy nie zapomnę!
Ooo aż przez Ciebie bym sobie obejrzała ponownie Zmierzch <3
OdpowiedzUsuńOoo ja też bym obejrzała <3
UsuńConnor to mój zdecydowany ulubieniec! Ta historia jest niesamowita :)
OdpowiedzUsuńZ tym Joffreyem masz całkowitą rację! Był koszmarnym bachorem, ale dodawał całej sadze takiego smaczka, że rzeczywiście (jakkolwiek to źle zabrzmi) tęsknie za jego wątkiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Więc nie tylko ja tęsknię za Joffrey'em. Masz rację, bez niego to już nie jest to samo. :D
OdpowiedzUsuńJa Jeoffreya nie lubiłam. Co więcej, chyba jestem wyjątkiem, bo ani na chwilę za nim nie zatęskniłam :D Bo arogancja i próżność to jedno, ale sadyzm i okrucieństwo to dla mnie zupełnie inna strona jego osobowości. Nie potrafię lubić ludzi, którzy dla własnej przyjemności ranią i poniżają innych :D
OdpowiedzUsuńznam tylko Sarę z Małego Księcia oraz Renesmee Carlie Cullen z sagi Zmierzch, którą przeczytałam w całości w bardzo krótkim czasie.
OdpowiedzUsuńDzień dziecka nigdy się nie kończy! !:) Obyśmy mieli w sobie zawsze odrobinę z dziecka! Klaudia J
OdpowiedzUsuńZ dzieci to ja lubię też "Pięcioro dzieci i coś" :) Czytałaś? :)
OdpowiedzUsuńZ dzieci to ja lubię też "Pięcioro dzieci i coś" :) Czytałaś? :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tych książek... :3
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Grę o Tron i są bohaterowie, których zarówno kocham, oraz Ci, których nienawidzę. Dzieci z książek? Ciężko mi coś sobie takiego charakterystycznego przypomnieć. Najbardziej kojarzy mi się Brianna z serii "Outlander", która później sama też zostaje mamą :D
OdpowiedzUsuń