Najpierw myślałam, że to
beznadziejny przypadek literatury. Potem się okazało, że i owszem, ale…
Właśnie.
Pierwszy raz miałam
możliwość spotkania się z twórczością Tarryn Fisher przy lekturze Never never, gdzie wraz z Colleen Hoover
stworzyła historię, która mile mnie zaskoczyła swoją pomysłowością, a
jednocześnie rozczarowała koszmarnym i błahym zakończeniem. Wtedy sobie
postanowiłam, że będę kontynuować swoją przygodę z tą autorką i że sięgnę po
jakąś jej twórczość. Mój wybór padł na trylogię Love me with lies.
W pierwszym tomie poznajemy troje głównych bohaterów; olśniewającą i niedostępną Olivię, zaborczą i nieustępliwą Leah oraz przystojnego i pożądanego Caleba. Kiedyś, dawno temu, na studiach, Caleb i Olivia byli parą z większymi lub mniejszymi problemami. W bolesnych i brutalnych okolicznościach rozstali się, zranili i rozeszli, każdy w swoją stronę. Teraz, po latach, przypadkiem na siebie wpadają. Okazuje się, że chłopak miał poważny wypadek i cierpi na amnezję, zupełnie nie pamięta ich wspólnej przeszłości. Nadarza się okazja, aby naprawić dawne winy i rozpocząć wszystko od nowa. Ale jest jeszcze Leah, obecna dziewczyna Caleba. A Olivia cały czas boi się, że Caleb przypomni sobie to, co się wtedy wydarzyło.
Jeśli chodzi o fabułę
właściwą, to by było na tyle. Oczywiście wraz z kolejnymi tomami problemy
bohaterów się zdecydowanie pogłębiają i pojawiają się nowe. Ale przejdźmy do
tego, co mi tu nie zagrało.
We wszystkich trzech
częściach mamy do czynienia z zabiegiem powszechnie stosowanym w literaturze.
Prowadzenie narracji z dwóch perspektyw czasowych, teraz i wtedy, nie jest
żadnym odkryciem i nie stanowi nowości. W Mimo
moich win dowiadujemy się, na czym obecnie stoją bohaterowie, ale też
skaczemy do czasów ich studiów, gdzie odkrywamy przyczyny ich rozstania. Nic tu
nie jest przywołane niepotrzebne, wszystko ma wpływ na późniejsze wydarzenia.
Szkoda tylko, że przy lekturze ja nie miałam pojęcia, o czym czytam. Wystarczyło,
że zrobiłam sobie kilkuminutową przerwę na łyk wody i rozprostowanie kości, a
gdy wracałam, nie miałam pojęcia, czy akcja się dzieje „teraz” czy „wtedy”.
Misz masz kompletny, poplątanie każdego wątku z każdym i zamotanie czytelnikiem.
Późniejsze tomy są oparte na tym samym schemacie, ale albo ja się do niego
przyzwyczaiłam, albo po prostu autorka lepiej go dopracowała, bo już nie
gubiłam się w czasie.
Przy czytaniu pierwszej
części myślałam, że to Olivii się coś na mózg rzuciło i że to ona jest tą
najbardziej irytującą postacią, o której czytałam, przynajmniej na przełomie
ostatnich kilku miesięcy. Najpierw krytykuje Caleba za jego swawolny i
beztroski styl życia, za jego bogactwo i obłudę, po czym następuje nagły zwrot
(nie powiem wam jaki). Później to ona postępuje dokładnie tak samo jak on. I
co? Wtedy już jest wszystko w porządku. To samo z jego wadami. Początkowo były
dla niej nie do zniesienia, nie widziała za nimi żadnych pozytywów. A później
przestały dla niej istnieć, zaczęła zauważać tylko zalety i wtedy Caleb stał
się dla niej chodzącym ideałem. No okej, miłość zaślepia, ale aż tak?
Myślałam, że to Olivia jest
irytującą bohaterką, ale potem w Mimo
twoich łez poznałam Leah… i zmieniłam zdanie. To dopiero jest usposobienie
infantylności. W drugim tomie to Leah jest narratorką, a za sprawą pewnych
wydarzeń także zostaje świeżą matką. I wyobraźcie sobie, że ta dziewczyna jest
tak niepewna siebie i asekuracyjna, bojąca się o wszystkich i o wszystko, że
sobie ubzdurała, że jej nowonarodzona córka odbierze jej męża i że będzie
musiała z nią konkurować o jego względy. Jedno słowo. Serio? Doskonale
rozumiem, że po wydarzeniach z pierwszego tomu Leah nie do końca czuła się
bezpiecznie w swoim związku, ale żeby odpowiedzialnością obarczać noworodka?
Dodatkowo Leah to dość
specyficzny rodzaj bohaterki. Rozpieszczona dziewczyna z bogatego domu, która
zawsze musiała zabiegać o uwagę i tak jej do tej pory zostało. Dowartościowuje
się albo seksem albo drogimi rzeczami. Tylko tutaj, tylko w Mimo twoich łez możemy się dowiedzieć,
że bohaterka siada na kanapie za cztery tysiące dolarów. Albo wkłada dziecko do
wózka za pięć tysięcy. Żeby tego było mało, do swojej czarnej karty American
Express zwraca się per „Maleństwo”. Dlatego gdy nowa niania do jej córki
powiedziała „Maleństwo”, Leah myślała, że chodzi o jej kartę, a nie o jej
córkę.
Mimo
naszych kłamstw to mój totalny faworyt jeśli chodzi o najgorszą
część serii. Olivia mnie niemiłosiernie irytowała, ale jakoś sobie radziłam z
czytaniem. Leah mnie irytowała i wkurzała jednocześnie, ale dzięki temu byłam
zaciekawiona lekturą. Za to w trzecim tomie narratorem został Caleb. I jak we
wcześniejszych częściach darzyłam go jakąś tam sympatią, tutaj utracił ją
zupełnie. Z niewiadomych powodów jak poznałam jego myśli i pobudki, jakimi się
kierował, widziałam w nim tylko desperata, a i tak przez większość książki był
po prostu ciepłą kluchą.
Trylogia Tarryn Fisher
nie należy do najwybitniejszych w swoim gatunku.
Pierwszy tom nie sprawił, ze gacie spadły mi z tyłka wraz z majtkami. Przez
większość czasu niedowierzałam głupocie bohaterów. Ale mimo wszystko cały czas
mnie coś ciągnęło do dokończenia lektury, a później do sięgnięcia po pozostałe
tomy. Chciałam się dowiedzieć, co to się tam podziało w collegu, że wywołało
takie a nie inne skutki. A jeszcze autorka celowo zagrała na czytelniku. W
pierwszej części niewiele zostaje wyjaśnione z ciemnej przeszłości bohaterów.
Dopiero po przeczytaniu całej trylogii mamy pełny ogląd na całą sprawę i
dowiadujemy się, co tak naprawdę miało tam miejsce. I tu się okazuje, że żadne
zdanie nie zostało wypowiedziane przypadkowo. Wszystko nabiera sensu, gdy
kolejni bohaterowie przejmują narrację i dodają swoje pięć groszy, wypełniając
przy tym luki.
Może nadinterpretuję treści,
ale można się doszukać głębszego dna w tych powieściach. Mówią one o zmienianiu
się charakterów na przestrzeni lat, przewartościowywaniu swoich priorytetów i
odkrywaniu swoich potrzeb. Poruszany tu też jest problem osądzania ludzi
poprzez pryzmat ich wyglądu. Nie zawsze to, co ma ładne opakowanie, jest piękne
i w środku. Często się okazuje, że pod ozdobnym papierkiem kryje się wielka
brzydota. Oprócz tego autorka zwraca uwagę na trudny temat depresji
poporodowej, która według niektórych jest urojeniem, a kobiety nią dotknięte
nie otrzymują odpowiedniej pomocy.
Sam pomysł na napisanie
całej trylogii bardzo przypominał mi Love,
Rosie. W obu przypadkach autorki rzucały swoim bohaterom wszystkie możliwe
kłody pod nogi na drodze do szczęścia. Jedyna różnica jest taka, że Love, Rosie to jedna, spójna historia, a
Love me with lies jest rozwleczone na
trzy tomy i niektóre „kłopoty” rosną do rangi absurdu.
Przyznam się bez bicia, że
równocześnie zastanawiając się, kto dopuścił do wydania tych książek, dobrze
się bawiłam. Czasem po prostu z czystej przyjemności, innym razem dlatego, że
podbudowałam swoje morale czytelnicze „szybkimi numerkami”, albo też po prostu
naśmiewałam się z toku myślenia bohaterów. Jednak nie jestem w stanie z czystym
sumieniem nikomu polecić tej trylogii. Chciałabym jeszcze trochę pożyć, a nie
mam pojęcia, jak do was ona przemówi i jak ją odbierzecie. Może się skończyć na
tym, że to będą wasze najbardziej znienawidzone książki, więc wole nie
ryzykować.
Fakty
objawione:
Autor: Tarryn Fisher
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 312
Grubość grzbietu: 1,9 cm
Grubość grzbietu: 1,9 cm
Cena: 36,90 zł
Autor: Tarryn Fisher
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 320
Grubość grzbietu: 2,0 cm
Grubość grzbietu: 2,0 cm
Cena: 36,90 zł
Autor: Tarryn Fisher
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 328
Grubość grzbietu: 2,1 cm
Grubość grzbietu: 2,1 cm
Cena: 36,90 zł
Jak sama napisałaś nie jest to może najwybitniejsza seria, ale ja ją jakoś miło wspominam, mnie w pewien sposób historia wciągnęła. Co to trzeciej części, jak myślę, że gdyby nie Leah to tam nudnawo by było :d Bo dla mnie w pierwszej części, kiedy tylko były sceny Olivii i Caleba, to było czasem mało ciekawie, o wiele lepiej się zrobiło gdy właśnie wkroczyła Leah :D
OdpowiedzUsuńDlatego druga jest najlepsza :D Pierwsza jako tako ujdzie, ale dopiero w drugiej Leah pokazała pazurki. Za to trzecia to po prostu Caleb i jego ciepłe kluchy
UsuńO nie! Aż tyle nie lubianych bohaterów :( Szkoda, ta autorka nie należy do moich ulubionych (po Never, Never) i chyba tak zostanie :)
OdpowiedzUsuńZaczytanego!
A wcześniej o tej trylogii słyszałam tyle dobrego! :D Teraz mam mieszane uczucia i nie wiem czy chce to po sięgać :/
OdpowiedzUsuńJa słyszałam i złe i dobre, ale dzieki temu się nie nastawiałam na zbyt wiele
UsuńZ twórczości Fisher czytałam tylko "Margo" i nawet całkiem mi się ta książka podobała. Tę serię mam w planach, ale na pewno nie sięgnę po nią w najbliższym czasie, bo na razie mam dość irytujących bohaterów :D
OdpowiedzUsuńMargo mam na liście, w sumie nawet zapomniałam, że to ta sama autorka pisała XD
UsuńDoskonale rozumiem tę potrzebę kontynuowania lektury, pomimo tego, że książka czy wcześniejsze części są/były złe, ponieważ czasami ta ciekawość tego, co się dalej wydarzy jest zdecydowanie silniejsza niż zdrowy rozsądek. Mam tak z trylogią Dimily - przeczytałam kilka dni temu pierwszy tom "Czy wspominałam, że Cię kocham?", który był tak strasznie zły, że aż ręce opadają, ale i tak mam ochotę przeczytać resztę, żeby wiedzieć, co tam się dalej wydarzy i jak zakończy się cała historia. Pewnie tego nie zrobię, bo szkoda mi czasu na złe trylogie, no, ale...
OdpowiedzUsuńW każdym razie, powracając do tematu XD Znam Tarryn Fisher poprzez "Never Never", które napisała z Hoover, a które baaaardzo mi się nie podobało, więc raczej z rezerwą podchodzę do jej twórczości. Nie wiem czy sięgnę, ale jeżeli jakimś cudem postanowię się skusić na te książki to na pewno będę miała na uwadze to, co napisałaś w tej recenzji, aby moje oczekiwania nie były zbyt wysokie.
High five XD
UsuńDimily też chcę przeczytać, a przynajmniej ta masochistyczna część mnie, żeby móc w końcu wiedzieć, czy to naprawdę takie słabe jak ludzie mówią xd
Mnie się właśnie Never never podobało... XD
Co nie co słyszałam o tej serii, ale jakoś nie było okazji, aby ją przeczytać. Widzę jednak, że nie jest to dość ciekawa seria i chyba po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chyba bym się z tą pozycją nie polubiła. Fabuła intryguje, ale nienawidzę irytujących bohaterów!
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Końcowe rozstrzygnięcie nie jest tak satysfakcjonujące jak się oczekuje na podstawie wydarzeń więc.. nie zachęcam xd
UsuńPrzyznam, że miałam szczerą chęć poznać te książki, ale... chyba mi się odechciało :P A przynajmniej na jakiś czas :P
OdpowiedzUsuńNie czytałam i chyba nie zamierzam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Z autorką się jeszcze nie spotkałam. Zainteresowałaś mnie
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale jestem ciekawa każdej książki!
OdpowiedzUsuńhttps://wroclawianka-czyta.blogspot.com/
Mimo wszystko brzmi intrygująco, musiało być to wciągające, skoro przebrnęłaś przez aż trzy tomy, jednocześnie się irytując:) napisać taką książkę to też pewna sztuka ;)
OdpowiedzUsuńStety niestety mają w sobie tę tajemnicę, która przyciąga xd
UsuńTo chyba nie jest seria dla mnie. Dlatego na razie za nią dziękuje. ;)
OdpowiedzUsuńChociaż pierwszą część przeczytałam dość szybko, nie zamierzam sięgać po kolejne. Zastanawiam się nad napisaniem recenzji, ale strasznie z tym zwlekam i nie wiem, czy to uczynię kiedyś. xd Tak mnie ta bohaterka irytowała i cała ta historia, że brak mi słów. Jak mnie już coś zaciekawiło, autorka to niszczyła. Te skoki też mnie denerwowały i się gubiłam. Grr. Także dobrze wiedzieć, że dalej jest jeszcze gorzej. :D
OdpowiedzUsuńJools and her books
Ich plusem jest to, że się szybko czyta xd. Jak napiszesz recenzję, to chętnie ją przeczytam :D
Usuńznam osoby co sie zachwycaja nad tą serią. dla mnie bylo bez szalu. przeczytalam, ale nie powroce po raz drugi ;) . bylo tylko kilka fajnych momentów i koniec.
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie znam, więc było mi łatwiej nie mieć oczekiwań xd
UsuńMoże tylko mi się tak wydaje, ale książki tego typu ( takie Young adult?) mają hmmm specyficzny klimat, żeby nikogo nie urazić. Nie są ambitną lekturą, więc dosc szybko się je czyta, jak bylam nastolatką połykałam w jeden dzień "powieści" tegob typu, z drugiej strony nie należą do ambitnych 😁, dlatego próbują zachęcić okładką. Jednak spełniają cel marketingowy i dużo kobiet i dziewczynek sięgnię po nie, zamiast nowego Twardocha ( może to lepiej 😂) albo nową Tokarczuk...
OdpowiedzUsuńI tak dobrze, że się czyta. Nie od razu Kraków zbudowano. A ja nie dam rady czytać samych wymagających lektur dlatego na majówkę wybrałam tę trylogię, akurat idealnie na odskocznie od szkoły
UsuńDzięki temu wskaźnik przeczytanych książek przez Polaków drgnął... 😉
UsuńSzczerze wątpię, że to będzie miało jakieś odzwierciedlenie w następnych badaniach, bo oni po prostu badają złe osoby
UsuńHmm...Zdecydowanie nic do mnie nie przemawia w tej trylogii :D
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki. Podziw że przebrnęłaś przez całą trylogię
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na te serię, ale teraz to się trochę boję ;/
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytałam Złego Romeo, gdzie akcja jest tak samo przeplatana, ale idzie się w niej odnaleźć na całe szczęście :D
Chyba nic nie stracisz, jak jej nie przeczytasz xd
UsuńZłego Romeo mam w planach więc dzięki za info i pocieszenie, że jest lepsze niż to XD
Mnie niestety nie ciągnie do tej trylogii. :c
OdpowiedzUsuńI w sumie to dobrze XD
UsuńMam wrażenie, że coraz więcej książek jest pisanych na zasadzie "byle dociągnąć jakąś tajemnicę do następnego tomu, byle ktoś to kupił - nie musi się podobać". Książka dla pieniędzy, a nie dla samej książki :/
OdpowiedzUsuńTeż mam takie wrażenie. Albo książki, które są zakończone i nie powinny być kontynuowane nagle dostają poboczne nowelki, które psują cały wydźwięk ;/
Usuńchyba mnie zaintrygowała :) muszę po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko pierwszą część, muszę nadrobić pozostałe. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie. ♥
nie-oceniam-po-okladkach.blogspot.com
Czasem całkiem miło jest się odmóżdżyć przy czymś mało wymagającym, o ile Ci infantylni bohaterowie Cię śmieszą, a nie wywołują żądzy mordu :D
OdpowiedzUsuńW pierwszych dwóch częściach mnie ciekawili i śmieszyli, a w ostatniej myślałam, że Calebem trzepnę. Ale ogólnie średnia wychodzi na plus
UsuńOgromnie podobało mi się Margo tej autorki, więc i tej trylogii jednak dam szansę. Zwłaszcza, że i tak już czeka na półce. Mam nadzieję, że jednak bardziej mi się spodoba i nie będą mnie aż tak denerwowali bohaterowie. ;)
OdpowiedzUsuńU mnie Margo dopiero czeka na swoją kolej, ale mam nadzieję, że to wyszło autorce zupełnie inaczej.
UsuńTrzymam kciuki, może inaczej odbierzesz tę trylogię ;)
Jedyne co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu pierwszej części to słowo dziwna. Ta książka była dziwna, a każdy bohater był pełen wad. Czytając Mimo moich win nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. W najbliższym czasie nie sięgnę po drugi tom, ale może zrobię to w przyszłości.:)
OdpowiedzUsuńCzytałam dwa tomy i przyznam ci rację, przyszło się powściekać na tych bohaterów i to bardzo...
OdpowiedzUsuń