niedziela, 25 lutego 2018

Chwalę to, co powinnam hejtować - "Kłamczucha" E. Lockhart [RECENZJA]

Opinie znowu były skrajne…


Tak dawno nie napisałam żadnej recenzji, że to aż wstyd. No ale dobra, załączam playlistę na Spotify i lecę z tym koksem, bo dziś mam wam do pogadania na temat Kłamczuchy, która weszła na polski rynek wydawniczy z wielkim przytupem; jednocześnie pozytywnym i negatywnym.

Z E. Lockhart nie miałam okazji się polubić. Przeczytałam jej Byliśmy łgarzami jakieś X lat temu i byłam dość mocno zdegustowana. Powieść miała być pełna gier językowych, słownych nieścisłości i w ogóle miała sprawić, że nie ogarnę systemu. To ostatnie jej się udało, ale nie uznałabym tego za pozytyw. Książka była dziwna, niezrozumiała i kompletnie do mnie nie przemówiła. Może część winy ponosi tłumaczenie, ale kurczę no, przecież nie całą.

Mam w zwyczaju dawać drugie szanse (nawet trzecie, dziesiąte i pięćdziesiąte), ale z różnym skutkiem. W przypadku Kłamczuchy postanowiłam zaryzykować. Nie oglądnęłam i nie przeczytałam żadnej recenzji przed lekturą. Gdy widziałam, że ktoś zamierza paplać o niej na InstaStory, szybko przeskakiwałam relację, także udało mi się zasiąść do powieści z zerową wiedzą na jej temat. I co? Spodobała mi się, a to naprawdę jest dość dziwne, bo jak wiecie, w zwyczaju mam krytykować wszystko, co się rusza.

Jule West Williams to dziewczyna zawsze gotowa do zadania ostatecznego ciosu. Wierzy, że trening czyni mistrza, a przetrwanie stawia na pierwszym miejscu. Imogen Sokoloff to dziewczyna, która dziedziczy ogromną fortunę. Jest zagubioną sierotą szukającą siebie. Jule i Imogen się przyjaźnią. Co z tego wyniknie?


Największą zaletą powieści jest kompozycja! No bo tak, ile potraficie wymienić książek, które pisane są od tyłu do przodu? Pierwszy rozdział ma numer bodajże 18 i jest chronologicznie przedostatnim. Potem mamy 17, 16, 15 i tak dalej aż do 1. Śledzimy historię Jule i Imogen od końca do początku. Już praktycznie na samym wstępie znamy zakończenie, ale nie wiemy, czemu wszystko potoczyło się w ten sposób i przez to z większą uwagą śledzimy wszystkie wydarzenia, by znaleźć odpowiedź na główne pytanie przyświecające książce „dlaczego?”.

Sam pomysł na poprowadzenie historii w ten sposób jest naprawdę fenomenalny, ale do wykonania już mogę się przyczepić. Ciąg przyczynowo-skutkowy trochę kuleje. Niektóre motywy, jakimi kierowali się bohaterowie, są słabo wyjaśnione, niektóre zachowania są grubymi nićmi szyte, niektóre akcje są dość naciągane. Odnosiłam niekiedy wrażenie, że autorka sama zaczęła się gubić w tej swojej kompozycji i w pisaniu od tyłu. Czasami zapomniała wyjaśnić bardzo istotnej rzeczy, czasem zapominała, że bohater, którego poznajemy w rozdziale 10 nie ma prawa występować we wspomnieniach z rozdziału 4. Czasami też Lockhart nie do końca wyjaśniała to, co powinno zostać wyjaśnione i w sposób, w jaki powinno się to wyjaśnić.

Mój drugi zarzut dotyczy języka jakim jest napisana książka. Autorka pisze bardzo krótkie zdania, mało opisowe, zawierające zero emocji i opisów myśli bohaterów. Wartość artystyczna pod tym względem trochę siadła, bo powieść pisana jest mniej więcej w taki sposób „Jule miała kota. Kot umarł. Teraz kot nie żyje. Jule chce znowu mieć kota”. No kurczę, istnieje coś takiego jak zdania podrzędnie złożone.


Wada z powyższego akapitu równocześnie może być zaletą, no bo autorka nie bombarduje nas refleksjami bohaterów, nie dostajemy szczegółowych dram istniejących tylko w myślach postaci. Może to był celowy zabieg zastosowany przez Lockhart? Nie chcę nic tu nadinterpretować, bo ostatnio przygotowania do matury zaczęły działać na mnie krzywdząco, ale może chodzi tu o behawioryzm? Mało opisów emocji i przeżyć wewnętrznych, bo chodzi o skupienie się na zachowaniach poszczególnych postaci?

Oczywiście nie mogę tu pominąć największą niedorzeczność, która gdzieś tam po drodze wystąpiła. Dziewięcioletnia dziewczynka widzi swoich martwych rodziców w domu. Co robi? Dzwoni po pomoc? Nie! Ona ukrywa się przez kolejne dwa tygodnie i doskonale daje sobie radę na własną rękę 8).

Książka bardzo przypomina mi swego czasu popularną serię Pretty Little Liars. Kult, jaki wszyscy roztaczają nad postacią Imogen jest bardzo w stylu uwielbienia dla Alison po jej zaginięciu. Nie wiem, czy to pozytywne wrażenie, ale przez całą lekturę mi ono przyświecało.

Do zalet przechodząc. Jednym z największych plusów jest tajemnica, która jest wszechobecna. Od pierwszej strony czytelnik chce wiedzieć, o co tak naprawdę chodzi, co tam się wydarzyło i dlaczego było tak a nie inaczej. Z każdym kolejnym rozdziałem uzupełniamy luki, każdy kolejny niesie więcej zagadek. Naprawdę ciekawie to się czytało. Wcześniej znamy skutek danej akcji niż jej przyczynę, a przez to bardziej chce się zagłębiać w powieść.

Tutaj wam mogę posłużyć dwoma poradami. Ja wiem, że Kłamczucha wywołuje skrajne emocje i niestety, ale te negatywne w większości przypadków przeważają, więc może moje rady pomogą zminimalizować ich ilość. Po pierwsze tę powieść powinno się przeczytać możliwie jak najszybciej. Nie odwlekajmy lektury na tygodnie i miesiące, bo po prostu łatwo można się pogubić i zapomnieć, co się działo. Warto przeczytać ją szybko, bo tym lepiej ją odbierzecie. Po drugie przeczytajcie całość albo nie czytajcie w ogóle. Przeczytanie do końca dopiero daje pełny ogląd na książkę i pozwala w pełni ją ocenić, bo tak naprawdę dopiero wtedy wszystko wskoczy na swoje miejsce, objawiając zamysł autorki.


Z Kłamczuchą problem jest taki, że nie trafi do każdego. Pomimo tego, że powieść mi się podobała, doskonale rozumiem wszystkich hejterów, którzy mają odmienną opinię. Nie jest to dzieło bez błędów, ale mimo to sądzę, że warto dać jej szansę. Wystarczy delikatnie przymknąć oko na niedopatrzenia i już będzie czytać się bardzo dobrze, w ogólnym rozrachunku prezentować się nieźle, a do tego urozmaici nudne życie czytelnika swoją ciekawą kompozycją. Mnie Kłamczucha urzekła na tyle, że wam ją polecam a do tego chyba pójdę przyznać jej 4/5 gwiazdek na Goodreads.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję We Need YA! i wydawnictwu Czwarta Strona





Fakty objawione: 
Tytuł: Kłamczucha
Tytuł oryginału: Genuine Fraud
Autor: E. Lockhart
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 320
Grubość grzbietu: 
Masa: 
Ciężar: [g=9,81 m/s2] 
Cena: 36,90 zł
Mobilność: 


 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać





25 komentarzy:

  1. Ja z kolei polubiłam "Byliśmy łgarzami" i chciałabym sięgnąć po nowy tytuł ze względu na miłe wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy kiedykolwiek sięgnę po tą książkę. Jakoś do mnie nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie ta powieść wręcz oczarowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo ciekawi mnie ta kompozycja, nie wiem, czy by mi się to spodobało, czy nie, ale obawiam się, że język by mnie zdenerwował i nie mogłabym przeczytać tej książki do końca. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisana od końca? Tego się nie spodziewałam. :D Widzę, że pomysł fajny, ale gorzej z wykonaniem. Ja to już przeczytałam tyle negatywnych recenzji odnośnie tej książki i poprzedniej, że się nie mogę do nich przekonać. ;/
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł jest najlepszy, no ale nie można oczekiwać wszystkiego, coś musiało pójść nie tak xd.
      Może jeszcze kiedyś zmienisz zdanie ;)

      Usuń
  6. A mnie nadal przeraża okładka :D
    Czyli jeśli lubię Byliśmy Łgarzami, tym razem nie mam czego szukać w tej książce?
    Faktycznie, ciekawa forma, nigdy nie spotkałam podobnej w książkach :D
    POCZYTAJ ZE MNĄ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to przeraził list, który dostałam przy promocji tej książki. Otwieram sobie kopertę, a tam mi wypada pukiel włosów!
      Ej, to tym bardziej powinnaś sięgnać xd

      Usuń
  7. Jak znajdę więcej czasu, to przeczytam, bo na razie jakoś mnie niespecjalnie kręci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam "Byliśmy łgarzami", dlatego nie wiem, jak autorka pisze. Myślę jednak, żeby zacząć od "Kłamczuchy", bo wydaje mi się bardziej interesująca. Najbardziej ciekawi mnie sam pomysł na napisanie książki-to że rozdziały są w kolejności malejącej. Chętnie zobaczę, jak autorce udało się to zrobić. Może wyłapię też jakieś zgrzyty np. z tym bohaterem, który nie ma prawa być w rozdziale 4. Przymknę na razie oko na wszelkie naciągane sytuacje. Co prawda nie wiem, czy przeżyję tą wyprutą z emocji narracje, ale nie zniechęcam się.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, jak już jesteś nastawiona na wszystkie wady, powinno ci się lepiej czytać. Przynajmniej ja tak mam u siebie :D

      Usuń
  9. Faktycznie ciekawy sposób napisania. Zupełnie inny niż u wszystkich. Po Twojej recenzji mam ochotę zajrzeć do tej powieści, choć już byłam do niej bardzo negatywnie nastawiona. Okazuje się, że najlepiej sprawdzać na sobie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam tej książki i w sumie jakoś mnie do niej nie ciągnie. Nie jestem zbyt do niej przekonana, nie moje klimaty ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo jestem ciekawa, jak ja odbiorę tę powieść. Mam ją już na swojej półce i w wolnej chwili zamierzam czytać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję Ci za wszystkie komentarze u mnie:)
    Ja z Tobą również zostaję, bo bardzo tu sympatycznie :D

    Co do książki, kusi mnie jej przeczytanie i przekonanie się na własnej skórze o co chodzi z tymi wszędobylskimi zachwytami.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  13. Mimo kilku minusów myślę, że dam szansę tej książce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak teraz sobie myślę, że mogłabym by tą osobą, do której ta książka by nie trafiła :( Pomysł na pisane "od tyłu" jest naprawdę oryginalny i intrygujący, ale nie sądzę bym w tym przypadku wciągnęła się w tę powieść. Nie mówię całkowicie nie, bo kto wie, może zmienię zdanie, ale na chwilę obecną odpuszczam sobie tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Moze przeczytam ;) Ciekawie o niej piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ze mną to jest tak, że "Byliśmy łgarzami" totalnie mnie zachwyciła i należy do moich ulubionych książek, więc zgaduję, że ta książka też mi się spodoba :) Nigdy nie miałam zwyczaju czepiania się, może jestem jeszcze zbyt krótko w blogosferze, ale póki co nie umiem dostrzec takich szczegółów, do których można się przyczepić, po prostu czytam "na chłopski rozum" i jazda haha
    Nie wiem, czy to co napisałam ma sens, ale jestem chora i nie do końca ogarniam co mówię XD
    Krótko mówiąc: przeczytam i pewnie mi się spodoba mimo jej wad XD

    Książkowy Zakątek

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja pokochałam tę autorkę właśnie za Byliśmy łgarzami. Uwielbiam ich zawiłość i tajemniczość, a na koniec nawet uroniłam łzę. Ruszyła mnie ta książką, więc w Kłamczuchę już się zaopatrzyłam i czeka grzecznie na swoją kolej. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. super recenzja, na pewno w wolnej chwili po nią sięgne!:)

    OdpowiedzUsuń
  19. "Kłamczucha" to jedna z tych książek, którym nie można odmówić oryginalności - choćby ze względu na sam sposób jej napisania. I zdecydowanie warto ją rozpocząć i jak najszybciej przeczytać, bo wtedy chyba sprawia najwięcej frajdy. Polecamy! :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)