Zacznijmy
od stwierdzenia faktu, że Zmiana jest
o kant dupy rozbić, bo jest kompletnie niepotrzebna. Historia bohaterów
spokojnie mogła rozpocząć się i zakończyć na Rozgrywce. Ba, sama autorka przyznaje, że druga część serii
powstała przez fanów i dla fanów. Ale… tom drugi wydaje mi się być lepszy od
pierwszego.
Zmiana
zaczyna się dokładnie w miejscu, w którym skończyła się Rozgrywka (nie licząc tego ostatniego rozdziału „rok później”). Dla
krótkiego przypomnienia; Jack staje przed drzwiami Cassie po sześciomiesięcznym
rozstaniu. Ale! Fabuła z jednej strony biegnie dalej, a z drugiej cofa się do
tyłu i pokazuje, co działo się w życiu Jacka podczas ostatniego pół roku
(okraszając to wszystko wieloma, wieeeeloma scenami erotycznymi).
Tu
dochodzę do głównego problemu, który dotyczy pierwszych 100 stron, bo Zmianę można podzielić na dwie nierówne
części; pierwszą koszmarnie mdłą i beznadziejną (pierwsze 100 stron) i drugą,
mającą zdecydowanie większy sens, będącą resztą książki. Na samym początku
widać, że autorka nie miała żadnego pomysłu na pociągnięcie fabuły do przodu,
więc zaczęła obracać się w wydarzeniach, które już wszyscy znali. Dopiero
później Zmiana zaczyna żyć własnym
życiem.
Słodycz
w powieści odgrywa bardzo dużą rolę. Cukier leje się strumieniami, a lukier
pokrywa wszystko i wszystkich. Ta powieść jest tak przeraźliwie słodka i mdła,
że idzie się porzygać tęczą jeszcze zanim naprawdę historia się rozwinie.
Kiedyś Jack miał charakter (podły, ale miał). Teraz zachowuje się jak po praniu
mózgu, a w oczach ma źrenice w kształcie serduszek.
Wspominałam,
że jest tu od pierona seksu?
Jak
już przebrnie się przez te feralne 100 stron i utrzymacie żołądek na swoim
miejscu, autorka w część wynagradza cierpienia. Zmiana później bardziej skupia się na problemie związanym z
różnicami między bohaterami. Cassie kocha fotografię i nie wyobraża sobie bez
niej życia. Pasją Jacka jest baseball, który zajmuje mu dużo czasu. Ich związek
napotyka na wiele przeciwności wynikających z miłości do swojego hobby, a równocześnie
do siebie nawzajem. W końcu możemy coś więcej przeczytać o sposobie, w jaki próbują
temu sprostać.
A
mówiłam już, że między tą fotografią a baseballem przewija się bardzo, bardzo
dużo scen uniesień cielesnych? Bardzo dużo. Bardzo.
Zmiana
okazała się być dla mnie miłym zaskoczeniem, bo końcowy werdykt jest taki, że
czytało mi się ją bardzo dobrze. Oczywiście przeżyłabym tylko znając Rozgrywkę, bo zakończenie drugiego tomu
zostało już nam przedstawione w pierwszym, ale mimo to Zmianę wspominam lepiej.
Aż
dziwne, że właśnie skomplementowałam drugi tom serii i nie narzekam na spadek
poziomu…
Historia
Cassie i Jacka jest prosta, mało angażująca, ale mimo to jest dobrym wyborem na
wieczorną lekturę. Wszystkie jej mankamenty da się przełknąć, bo nie wybijają
się specjalnie na pierwszy plan, więc śmiało możecie czytać bez większych
wyrzutów.
Jeśli
podobała się wam Rozgrywka, to Zmiana także powinna spełnić wasze
oczekiwania. Ale jeśli od początku Jack nie skradł waszego serca, to chyba
niestety już nie skradnie. Przykro mi wam to mówić, no ale taka jest prawda.
Za
egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi CzytamPierwszy.pl
Fakty objawione:
Tytuł: Zmiana
Tytuł oryginału: The Game Changer
Tytuł oryginału: The Game Changer
Autor: J. Sterling
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska
Wydawnictwo: SQN
Ilość stron: 320
Cena: 34,90 zł
Mobilność: lekuśka
A ja już kompletnie nie wiem, co sądzić i czy chcę obie książki czytać :D Sporo własnie takich mieszanych zdań czytałam :D
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Bardzo chciałam przeczytać obie części. Jednak chyba odpuszczę sobię tę przyjemność.
OdpowiedzUsuńMam obie części na półce. Nie spodziewam się po nich wiele, ale mam nadzieję, że będą dobrą odskocznią jak zmęczę się "poważniejszymi" pozycjami.
OdpowiedzUsuńMusiałabym przeczytać najpierw pierwszą część, ale super recenzja :*
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko pierwszy tom i właśnie był zbyt słodki :]Czytając Twoją recenzje aż się uśmiechnęłam
OdpowiedzUsuńJa chyba dam sobie z nią spokój, ale oczywiście może kiedyś mnie jednak skusi. ;)
OdpowiedzUsuńMi faktycznie seria przypadła do gustu, ale przyznaję, że mimo wszystko bardzo spodobała mi się Twoja recenzja ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele negatywnych opinii o pierwszej części, ale że jestem uparta, to postanowiłam nie brać ich do siebie, a książkę przeczytam. Zatem mam tę serię w planach - lubię niezobowiązujące NA, więc jest szansa, że mnie przypadnie do gustu. Trochę obawiam się "Zmiany", nie ukrywam. Nadmiar seksu i sam cukier potrafią mnie nieźle wymęczyć - jestem fanką dramatów i oczekuję jednak emocji. Ale jak pisałam, dam tej serii szansę i się przekonam jak odbiorę ją ja :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tych ksiązkach i szczerze powiem ,ze jestem zachwycona nimi. Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła. Raczej skuszę się i w końcu przeczytam. Może nie od razu wszystkie naraz, ale po woli :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/03/prostota-sia-codzinnych-rytuaow-brooke.html
Mogę się pochwalić, że właśnie wskrzeszam jednorożca?
OdpowiedzUsuńMiałam jakiś czas temu próbę przebrnięcia przez pierwszy tom, ale nie do końca mi wyszło. Dotarłam do jakiejś sto dwudziestej strony, co i tak było wyczynem, zważając na paskudną wersję elektroniczną Czytampierwszy.Kiedyś pochłonęłabym taką historię na jednym wdechu, ale teraz wolałabym poczytać coś po prostu całkowicie innego, a szkoda. Gdyby dana historia miłosna była dobra i z minimalnym poziomem schematów, to przeczytałabym ją bez gadania. Mam w planach wrócić do pierwszej części, a później być może nawet przeczytać drugą. Tym razem podejdę do tego bez większych oczekiwań i na luzie, bo po prostu nie lubię mieć nieskończonych książek na koncie.
Pozdrawiam,
http://miedzyplanetarne.blogspot.com/
U mnie to wygląda tak, że "Rozgrywka" mi się spodobała, ale "Zmiana" już duuużo mniej :( Nie nastawiałam się na coś bardzo dobrego i w sumie dobrze, bo byłabym srodze zawiedziona. A tak? Przeczytałam, tragedii nie było ;P
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Obawiam się właśnie tego cukru i srania tęczą. Właśnie dlatego powiem ,,nie". :D
OdpowiedzUsuńO nie, zdecydowanie nie, nie dla erotyków, nie dla mdłej historii, więc sumarycznie jeszcze większe NIE. :D
OdpowiedzUsuńAktualnie jestem w trakcie czytania pierwszego tomu i jak na razie średnio mi się podoba :/ A myślałam, że to książka dla mnie, ale zobaczymy jak będzie dalej. Tę recenzję zaczęłam czytać, ale nie skończyłam, wrócę jak już skończę drugi tom :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
chyba nie dla mnie, nie moje klimaty
OdpowiedzUsuńNie znam "Rozgrywki" więc ciężko mi ocenić, czy spodobała by mi się kolejna część. Na tego typu lektury muszę mieć po prostu "fazę" ^^
OdpowiedzUsuńCzytam juz kolejną opinię i zdania są podzielone. Chyba jednak muszę przeczytać żeby się przekonać ;)
OdpowiedzUsuńNie wykluczone ze sięgnę jak juz skończę pozycje ktore czytam obecnie
OdpowiedzUsuńRaczej nie moj styl ksiazki chociaz okladka kusi aby jednak przeczytac;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie podchodzi pod mój gust
OdpowiedzUsuńNie pierwszy raz spotykam książkę, w której trzeba jakoś przebrnąć przez pierwsze 100 stron, by dotrzeć do tej właściwej fabuły :)
OdpowiedzUsuńKurcze, mogłoby się dziać coś ciekawego wcześniej, bo zawsze mam tak, że jeśli pierwszych 30-50 stron mnie nie zaciekawi, to na pewno nie dotrwałabym do 100 strony :P Ilość erotycznych uniesień również mnie nie przekonuje,ale tak czy siak sięgnę po 1 część :P
OdpowiedzUsuńNie znam ,ale nigdy nie mówię nigdy, albo mnie coś wciąga przy pierwszych parunastu kartkach albo nie to wtedy daje sobie spokój najczęściej 😎
OdpowiedzUsuńOj już mam tyle książek zaplanowych do przeczytania to nie wiem jak znajdę czas na kolejne :)
OdpowiedzUsuńNie mam na nie ochoty. ;)
OdpowiedzUsuń