niedziela, 8 lipca 2018

Książka cudna, ale nuuuuuudna - "Przeklęci święci" Maggie Stiefvater [RECENZJA]



Już teraz wiem, że napisanie tej recenzji będzie dla mnie sporym wyzwaniem, bo jestem dopiero przy wstępie, a już napotykam pierwszy problem. Pewnie wiecie, że książki dzielą się na trzy kategorie; te, które uwielbiamy i kochamy, te których znieść nie możemy i te, które po prostu sobie są, bo nie wywarły na nas większych emocji. Przeklęci święci to dla mnie niestety powieść z tej ostatniej grupy.

Bicho Raro to małe miasteczko położone gdzieś w Kolorado w Stanach Zjednoczonych. Mieszkają tam kuzyni; Beatriz, Joaquin i Daniel, pochodzący z rodziny Soria, w której rodzą się święci. Od wieków pątnicy przybywają do miasteczka w poszukiwaniu cudów, jednak zanim takowy otrzymają, muszą zmierzyć się z tkwiącym w nich mrokiem.

Pierwsze spotkanie z piórem Stiefvater zaliczyłam jeszcze w podstawówce, gdy odkryłam moje ukochane, do tej pory, Drżenie. Później skusiłam się na Króla kruków, co także całkiem dobrze wspominam. Nie obawiałam się nowej powieści tej autorki, bo już mniej więcej wiedziałam, czego mogę oczekiwać, by się nie rozczarować. Tylko, kurczę, niezbyt mi to wyszło, bo Przeklęci święci to zupełnie inny obraz umiejętności tej pani, nie przypomina niczego, co wcześniej napisała. Całość można potraktować jako eksperyment, babka chciała sprawdzić się w czymś zupełnie nowym, z czym nie miała nigdy do czynienia. Szkoda tylko, że według mnie ta próba troszkę się nie powiodła.

Wspomniałam, że Przeklęci święci nie wywierają większych emocji i do końca recenzji nie wyprę się tego stwierdzenia. Technicznie nie mogę się do niczego w tej powieści przyczepić, bo po prostu nie ma do czego. Tylko z drugiej strony nic nie wybija się na tyle, by mi utkwiło w pamięci i czułam się zobligowana do poinformowania was o tym.


Zaczynając od pomysłu; cudo! Pokazanie świętych odpowiedzialnych za cuda i zastępów tych, którzy cudów szukają? Przyznajcie się, jedyna znana książka, w której poruszono ten wątek, to Biblia. Stiefvater wpadła na świetny pomysł na fabułę, którego jeszcze nie grali. Tylko ten pomysł sam sobą się nie obroni, bo on zbyt wiele czytelnikowi nie pokazuje, po prostu jest. Całe to czynienie cudów i ich poszukiwanie jest po prostu nudne. Niewiele się tu dzieje, mało bohaterowie ze sobą rozmawiają, a o ciekawych wydarzeniach i zwrotach akcji możemy pomarzyć. Dostaniemy za to sporo rozległych opisów na tematy różnorakie; począwszy od rozwodzenia się nad pięknem pustynnego krajobrazu, a kończąc na wzdychaniu do meksykańsko-hiszpańskich potraw.

Do bohaterów w sumie także nie powinnam mieć większych wątów, bo dobrze sprawdzali się w powierzonych im rolach, mieli jakieś tam swoje charaktery, a historie każdego z nich miały ręce i nogi. Za to z drugiej strony żaden z nich nie wzbudził we mnie głębszych uczuć, żadnego z nich nie polubiłam na tyle, by mu kibicować. Jestem pewna, że nie zapadną mi w pamięć, bo po prostu niczym specjalnym się nie wyróżniali. Oni po prostu byli.

Jedyną taką prawdziwą zaletą Przeklętych świętych jest klimat. Połączenie pustynnego Kolorado, małego miasteczka, robienia cudów i meksykańskiego jedzenia wypadło całkiem nieźle. Do tego akcja rozgrywa się gdzieś w latach sześćdziesiątych, co także nie jest tu bez znaczenia. Wszystko to składa się na niesamowitą atmosferę obecną na każdej stronie powieści.



Podejrzewam, że Przeklęci święci za kilka lat będą dla mnie tylko książką, która miała unikalny pomysł na fabułę, ale który został źle zrealizowany. Będę ją pamiętać jako powieść o czynieniu cudów, ale już teraz wiem, że nic więcej nie będę w stanie o niej powiedzieć. Całość jest poprawna, ale nie wyróżnia się w żadną stronę; ani na plus, ani na minus. Bohaterowie pozostają obojętni dla czytelnika, a ciekawej akcji jest tu praktycznie brak. Udało się jedynie wykreować wspaniały klimat, ale to by było na tyle. Jeśli was to przekonuje, to zachęcam do lektury. Jeśli nie, to nie namawiam, bo chyba nie warto ryzykować.




Fakty objawione
Tytuł: Przeklęci święci
Tytuł oryginału: All the Crooked Saints
Autor: Maggie Stiefvater
Tłumaczenie: Piotr Kucharski
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 304
Grubość grzbietu: 2,1 cm
Cena: 34,99 zł
Mobilność: M (optymalna)











 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać





8 komentarzy:

  1. Nie wiem czy czytać tę książkę. Chciałabym poznać ten niecodzienny pomysł na fabułę, ale przeraża mnie wykonanie. Może kiedyś spróbuję!
    POCZYTAJ ZE MNĄ

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przeszkadzają mi książki, w których za wiele się nie dzieje, więc chyba spróbuję "Przeklętych świętych" ze względu na klimat i pomysł. Tym bardziej, że książka krótka, więc ewentualnego zmarnowanego czasu nie będzie zbyt wiele. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka była dobra pod względem klimatu oraz pomysłu, jednak przyznaję - nie była porywająca. Sama akcja praktycznie nie istnieje, ale osobiście nie uznaję tego za nic złego, bo "Przeklęci święci" i tak się bronią :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czytałam Drżenie tej autorki i nawet mi się podobało i ta książka też mi się wydawała, że ma super pomysł, szkoda tylko że to nie wystarczyło. :/ Może kiedyś przeczytam, ale na pewno nie na siłę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na tę książkę od początku nie miałam ochoty, wiedziałam, że się nie wciągnę, szkoda mi by było na nią czasu po prostu. Mimo że pomysł fajny, to jednak wolałabym mniej opisów. :)
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się, niektóre książki są bo są, nie mają nic takiego czym byśmy mogli się zachwycać. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ją na półce i z pewnością ją przeczytam, ale sama już nie wiem z jakim nastawieniem po nią sięgnać, bo nie trafiłam jeszcze na opinię, która w pełni by mnie przekonała. Chyba muszę spróbować jej na własnej skórze :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)