Dobra!
Po wielu próbach i porażkach oto jestem, uzbrojona w puszkę pepsi i worek
pistacji, mogę wam opowiedzieć, jaki mam problem z Riverdale i dlaczego uważam, że ten serial jest bezsensu. Bo leży
mi to na wątrobie od dnia, w którym obejrzałam jego pierwszy odcinek.
Na
samym początku miałam mieszane uczucia, ale wtedy jeszcze nie przeczuwałam
tego, co nadejdzie. Wydawało mi się najpierw, że skoro skończyły się takie
produkcje jak Pamiętniki wampirów czy
Pretty Little Liars, to rynek seriali
młodzieżowych jest do wzięcia i że właśnie Riverdale
ma na nim królować. Już ten pierwszy odcinek mi pokazał, że to ewidentnie jest
robione dla pieniędzy, by zwrócić uwagę fanów PLL i TVD, którzy w
żałobie chwycą się wszystkiego.
Pierwszy
sezon zaczyna się całkiem spoko. W Riverdale, małym miasteczku, gdzie wszyscy
się znają, znika Jason Blossom, uczeń lokalnego liceum i syn wpływowego
człowieka. Niedługo później z rzeki wyławiają jego ciało, nie do końca wiedząc,
czy chłopak umarł w wyniku wypadku, czy ktoś mu przy tym pomógł.
Pierwsza
seria to w sumie zamknięta historia, skupiająca się wokół śmierci Jasona i
dochodzenia, jakie prowadzą nasi główni bohaterowie, którzy nagle mają większą
umiejętność perswazji niż policja, którzy stają się wspaniałymi detektywami i
łączą ze sobą bzdury, które zawzięcie uważają za fakty i twarde dowody. W
sprawie Jasona to właśnie Betty, Archie, Veronica i Jughead prowadzą śledztwo,
dochodząc do błahych rzeczy, które w ich mniemaniu są wielkimi odkryciami i
prowadzą ich prosto do mordercy. FBI powinno zatrudnić tę czwórkę, rozwiązaliby
im każdą sprawę i udowodnili, że za zwykłą kradzieżą dwóch piw z Żabki kryje
się międzynarodowy przekręt.
Na
samym końcu ostatniego odcinka pojawia się zapowiedź tego, co wydarzy się w
kolejnym sezonie. Do Riverdale wkracza postać Black Hooda, która sporo
namiesza. I tu zaczynają się pierwsze problemy. Wątek poszukiwania tego zuola
jest naprawdę spoko, ale tylko momentami. Ja już od pierwszego momentu, w
którym go zobaczyłam, wiedziałam, kto ukrywa się pod maską. Moje domysły się
potwierdziły w finale. Teraz nie wiem, czy ta zagadka była tak kiepsko
poprowadzona, czy ja naprawdę mam jakiś dar…
Szkoda
tylko, że większość historii, która miała spory potencjał, skupia się na nie
wiadomo czym. Tak jakby twórcy mieli zbyt dużo pomysłów i zamiast podzielić je,
że ok, pomysł X będzie w sezonie pierwszym, pomysł Y będzie grał główne
skrzypce w drugim, a Z będziemy delikatnie wprowadzać w pierwszym i drugim,
żeby zrobić wielkie bum w trzecim, nie, nie. Oni wrzucili wszystko do jednego
worka, zamieszali, zblendowali i potraktowali mikserem. Tu nic nie trzyma się
kupy. Coś się zaczyna, by nigdy się nie skończyć. Większość wątków wydawała się
mieć spore znaczenie, a końcowo o ich rozwiązaniu się zapomniało. Za to główna
fabuła ma dziury większe niż te w polskich drogach. Scenarzyści się nie
popisali, wydają się nie znać pojęcia „ciąg przyczynowo-skutkowy”, a cała ich
praca wygląda jakby była pisana na kolanie tuż przed rozpoczęciem zdjęć.
Przechodząc
zaś do bohaterów… I tu nie wiem, czy mam zarzuty do aktorów, którzy wcielają
się w poszczególne role, czy to w dalszym ciągu jest wina scenariusza. Pewnie
obie strony nie pozostają bez winy. Aktorzy grają na poziomie szkolnego
przedstawienia, a w sumie nie mają też zbyt dużego pola do popisu, bo ich
wszystkie wysiłki niweczy okropny scenariusz, na który wpływu nie mają. Nie
zmienia to faktu, że bohaterowie są po prostu żałośni, stereotypowi i buduje
się ich na dwóch cechach. Na przełomie dwóch sezonów każdy z nich zmienił
charakter co najmniej 10 razy. Betty, raz jest zakochaną w przyjacielu
nastolatką, potem ogromną suczą, za chwilę zaś uwodzącą bestią, by wrócić jako
wierna córeczka tatusia. Archie zachowywał się tak samo, raz sportowiec, raz
muzyk, raz cwaniaczek, raz chłopak z sąsiedztwa. Żadna z tych postaci nie łączy
w sobie tych cech. Uwierzyłabym w chłopaka, który ma dylemat; uwielbia sport,
ale też kocha śpiewać i grać na gitarze, więc po popołudniowym treningu i sesji
muzycznej w drodze do domu pomoże starszej pani z zakupami, a za rogiem da w
mordę chłopakowi, który obraził jego dziewczynę. Albo w Betty, która uwielbia
się uczyć, ale od czasu do czasu umie pokazać pazurki i wie, jak zawalczyć o
swoje prawa, ale nie zapomina o miłości do swoich bliskich. Twórcy nie umieli
połączyć tych cech, na raz pokazywali tylko po jednej z nich, więc końcowo
wyszło im, że postacie zmieniają charakter co dwa odcinki.
Za
to wątki miłosne… Wszystko by było z nimi w porządku, gdyby bohaterowie nie
mieli tych 17-18 lat, a 40 parę. Pary, w które dobrała się główna czwórka, są
godne pożałowania. A ich związki przypominają małżeństwo z 20letnim stażem i
trojgiem nastoletnich dzieci. Sposób, w jaki oni ze sobą rozmawiają, jak się nawzajem
traktują i kontrolują, po prostu jak mąż i żona!
Warto
jest też wspomnieć o szalonym gangu, jaki wykształcił się w Riverdale. Nazywają
się Węże, noszą skórzane kurtki, jeżdżą na motocyklach, rozrabiają i są
uznawani za niebezpiecznych. Przynajmniej takie mniemanie można o nich wysnuć
po samym pierwszym sezonie. Jednym zdaniem; lepiej w drogę to im nie wchodzić.
W drugim sezonie zaś ten cały gang przypominał raczej bandę dresów spod Biedronki
którzy są niezadowoleni, bo klub piłkarski, któremu kibicują, nie wygrał meczu.
Nagle wszyscy dorośli członkowie ulotnili się z tego gangu. Jak przedtem
dorośli faceci stanowili jego jakieś 95%, tak potem nastolatkowie wydają się
być jego jedynymi członkami. Czyli z groźnego gangu, który szerzył postrach na
ulicach Riverdale, zrobił się osiedlowy klub, który sobie chodzi w skórach i
nazywa gangiem.
Ogólnie
twórcy stawiają na realizm, w taki sposób próbują przedstawić poszczególne
wątki, by wyglądały one rzeczywiście, by widz miał przeświadczenie, że to
mogłoby się wydarzyć naprawdę. Tylko, kurczę, to nie wyszło. Całość jest
oderwana od rzeczywistości i wygląda po prostu jak wzięta z kosmosu. Prawdziwi
ludzie nie robią takich rzeczy, nie zachowują się w ten sposób i nie zmieniają
swojego charakteru na pstryknięcie palcami.
Żeby
nie było, że widzę tylko same błędy, to wspomnę o sposobie, w jaki serial
nakręcono. Kadry są piękne! Kolorystyka poszczególnych ujęć jest także bez
zarzutu. Obsada należy raczej do tych bardziej urokliwych, więc jest na co
popatrzeć; ładni ludzie w ładnych ujęciach.
Ale
jeśli mam być szczera, to zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy są w tym serialu
zakochani. Jak można nie dostrzegać tego ogromu błędów? Jak mogą one komuś nie
przeszkadzać? Przecież człowiek ma oczy i uszy, umie logicznie myśleć, więc
powinien zauważyć, że ten serial to sensowny nie jest.
Potrafię
zaś pojąć, że istnieją osoby, które Riverdale
po prostu lubią oglądać. To produkcja, na którą się dobrze patrzy, szczególnie,
gdy wraca się zmęczonym po całym dniu pracy czy nauki, nie trzeba przy niej
myśleć, bo całość i tak nie ma sensu.
Już
tak sarkazmem na koniec rzucając; Riverdale
to serial absurdów. Nie zdziwię się, jak w trzecim sezonie któraś postać
odkryje w sobie nadnaturalne moce, a twórcy postanowią wmówić odbiorcy, że to
jest jak najbardziej prawdopodobna sytuacja, która może wydarzyć się w życiu
normalnej osoby.
Nie no, ja jestem zakochana w wizualnej stronie tego serialu. Mroczność, neony, nie mogę wobec tego przejść obojętnie. Riverdale to moje guilty pleasure, i chociaż każdy odcinek denerwuje mnie do maksimum to wiem, że tydzień później znów do tego siądę. Co ja na to poradzę, gorsze seriale powstają, i ludzie je oglądają więc :D
OdpowiedzUsuńPierwszy sezon nawet się z ciekawością oglądało, miał nawet ciekawe wątki.. Drugi oglądałam wybiórczo. Jak mi się chciało.
OdpowiedzUsuńZgadzam się co do bohaterów. W pierwszym sezonie dało ich się lubić. W drugim główną czwórkę miałam wręcz dość. Doroślejsi bohaterowie Riverdale też nie wypadają lepiej. Są przerysowani. Chyba teraz miło tylko kojarzę rodziców Archie'go.
Zobaczę kilka odcinków trzeciego sezon jak będą na lepszym poziomie niż w drugim sezonie to będą oglądać dalej, a jak nie to raczej sobie daruje.
Książki jak narkotyk
Oglądam Riverdale, ale nie jestem zakochana w tym serialu XD Zazwyczaj pierwsza połowa sezonu mnie nudzi, a druga wciąga. Jednak nie mam przy tym serialu czegoś takiego, że się wkurzam, że nie obejrzę, bo coś. Oglądam bo oglądam, ale z odczuciami jest baaardzo różnie.
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Buahahaha, temat do wypowiedzi!
OdpowiedzUsuńUwaga, mogą się pojawić tu spoilery! Nikt nie lubi spoilerów, nie?
Uwaga, uwaga: lubię pierwszy sezon Riverdale. Naprawdę go lubię. Przyjemnie się to oglądało i faktycznie snuło się te teorie spiskowe i zastanawiało się, kto zabił Jasona. Szkoda tylko, że twórcy serialu poszli tak prostym tropem, czułam się nieco zawiedziona samym rozwiązaniem zagadki.
Teraz, uwaga, uwaga! Spoilery do drugiego sezonu!
Ta historia jest nielogiczna.
Nie ma w niej ani trochę logiki, naprawdę.
Szkoda czasu, by wytykać wszystkie mankamenty, bo świetnie zrobili to Sfilmowani na swoim kanale, ale do paru rzeczy nie mogę się nie przyczepić.
Drugi sezon da się oglądać tylko wtedy, gdy się wyłączy mózg, serio. A ostatni odcinek wypalił mi oczy.
1) Gdzie tu są rodzice.
Ludzie, te dzieciaki mają po 17 lat, a ,,rozwiązują" sprawy kryminalne i należą do ,,gangów". Przecież to musi być żart, prawda? Ja w wieku 17 lat nie mogłam nawet pójść na zabawę, czy się napić, bo mi rodzice patrzyli na ręce. Ale oni tu oczywiście robią wszystko. W sumie czemu nie. Czy tylko mi się wydaje, że jedyny Fred jest normalny? (Chociaż jak wwalił się po raz drugi pod pistolet, śmiechłam, autentycznie.)
No bo spójrzmy tak na to: FP jest kryminalistą, Lodge mafiozem, jego żona jego wspólniczką, Hal Cooper mordercą, Alice Copper też nie jest święta i w sumie wpuszcza przestępcę do siebie do domu. WTF.
2) Jug zostaje w ostatnim odcinku pobity. Masakrują go tak bardzo, że nie oddychał, a parę kadrów później zapierdziela jakby nigdy nic i zostaje królem Serpents.
3) Jeśli już mowa o Serpents (to bardziej zrzeszenie niewyżytych nastolatków niż gang), to Jug zostaje królem, oczywiście, a FP leci na emeryturę (czyżby zniżki dla rencistów go przekonały?). Co z tego, że w tym samym odcinku prawie przez takie gierki umarł. Masz rację, FP, miejmy wyjebane, a będzie nam dane.
4) HAL COPPER NALEŻY DO MHROKUU!
5) Tall Boy jak Black Hood. Serio. Można było to rozwinąć bardziej. Ale nie, lepiej go zabić, bo w sumie po co rozwijać temat.
6) W ogóle w ostatnim odcinku wszystko dzieje się w takim tempie, jakby twórcy już nie wiedzieli, czy mają rozwijać ten wątek czy ten. Wwalmy wszystkie.
7) HIRAM LODGE MA WŁASNYCH AVENGERS. NICZYM ARTUR I RYCERZE OKRĄGŁEGO STOŁU.
8) Moment z aresztowaniem Archiego, z racji na to, że Lodge (przypominam, gangster) się go boi, to są chyba jakieś żarty i nawet tego nie skomentuję.
Ugh, to nawet nie połowa, ale no. Darujmy sobie.
Pozdrawiam,
Iza Heavy books
Nerwów szkoda. Trzeci sezon pewnie będzie poświęcony polowaniu na Hirama, bo przecież on jest złem wcielonym ;_;
UsuńOglądam to w dużej mierze tylko dla Alice i FP XD Prawda jest taka, że właściwie to nie można mówić o ciekawej linii fabularnej - rozwiązania poszczególnych zagadek są banalne i tak oczywiste, że jedynym powodem dla którego chciałam przekonać się o rozwiązaniu było to, czy faktycznie twórcy pójdą w taki banał, czy jednak się nieco postarają. Niestety każde rozwiązanie jest zwyczajnie słabe.
OdpowiedzUsuńTak bardZo się zgadzam 😱😱❤❤
OdpowiedzUsuńSama oglądałam Riverdale za namową przyjaciółki. Szczerze? Byłam pozytywnie zaskoczona sezonem pierwszym, wkręciłam się :) Co się działo później... Doszłam do odcinka po rzekomym ,,zabiciu Black Hooda'', a potem wszystko zaczęło mi się mieszać ;/ tak też nie oglądam Riverdale kilka miesięcy. Po prostu się zgubiłam, więc cię rozumiem. Swoją drogą fajny post i dobrze, że wyrażasz swoje zdanie, bo masz argumenty. Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100 procentach! Ten serial całkiem dobrze się zapowiadał, ale to co z nim zrobili, a szczególnie z drugim sezonem, to chyba jakaś kpina... Też od początku wiedziałam kto będzie Czarną maską XD. To było bardzo przewidywalne. Szczerze mówiąc, oglądam ten serial tylko dlatego, że grają w nim ładni aktorzy :D
OdpowiedzUsuńBoże nareszcie ktoś mnie rozumie i po przeczytaniu tego wpisu wiem że nie jestem jedyną osobą na świecie która nie ogarnia całego tego zamiłowania i szumu wokół Riverdale
OdpowiedzUsuńSzczerze od początku nie zachwycał mnie sam koncept serialu. Nie jestem zakochana w serialach w których dochodzenie w czyjeś sprawie jest na barkach nastoletnich zakochańców.
OdpowiedzUsuńBardziej preferuje seriale z zagadkami, scfi. Polecam gorąco "Dark" lub "The Rain" :)
Pozdrawiam
FotoHart Blog ♥
Obejrałam pół pierwszego sezonu, bo przyjaciółki się ekscytowały. Wciągnęło, nie powiem, ale głównie dlatego, że no Archie to ładny chłopak jest.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie totalnie, dla mnie ten serial ma braki, komercyjny, z obsada przystojniaków i super dziewczyn, niby opiera sie na komiksie a jednak nie :D Po prostu totalny chaos i skończyłam go ogladac w połowie 2 sezonu. Nie dałam rady!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lipcowaja.blogspot.com
Mnie podoba się ten serial, lecz nie jestem w nim tak zakochana, jak w "The Originals". Czasem oglądając "Revidale" mam lekkie odczucie, że gdzie nie gdzie jest trochę pomieszane w tym serialu m.in. mam tu na myśli charaktery bohaterów, o których wspominałaś, lecz dla mnie to jeszcze jest na tyle znośnie, aby oglądać dalej :)
OdpowiedzUsuńhttp://lexxiajaa.blogspot.com/
Ja to jestem i po twojej stronie i kurcze jestem też wkręcona w tej serial, ale chyba tylko z tego powodu, że mogę sobie przy tym pojeść chipsy czy inne żarełko :D
OdpowiedzUsuńZacznę od bohaterów - naprawdę nie pamiętam już serialu, w którym nie polubiłabym nikogo. Betty - najmądrzejsza we wszystkim i tak, mogłaby dawać przykład FBI :D
Archie - dlaczego on nosi tę sztuczną, brzydką, rudą perukę?! kumam, że w komiksie był rudy, ale tyle rzeczy zmienili, że włosy też mógłby mieć naturalne. Nie rozumiem zachwytów nad nim, bo może i jest tam dla kogoś przystojny, to mnie odechciewa się na niego patrzeć, przez źle dobraną rolę i to że to taka ciepła klucha bez emocji i energii.
Veronica - oh to dziewczę najbardziej irytujące ze wszystkich w tym serialu. Bogata, rozpieszczona córeczka tatusia. I choć urodę ma ciekawą, to nie znoszę jej roli również i tego całego bogactwa.
Jughead - tu akurat mam najmniej zarzutów. Może jedynie to, że po pewnym czasie "gang" zaczął traktować tak poważnie, że to aż nienormalne. Po za tym odpowiada mi jego rola outsidera.
O i wyżej skłamałam. Jest jedna bohaterka, którą toleruję i jest nią o dziwo Cheryl :D Uwielbiam jej pewność siebie i to jak ta dziewczyna gra. Chociaż nie wiem czy nie zaślepiła mnie przypadkiem urodą, bo laska jest śliczna :D
Miłość bohaterów - tak jak napisałaś, jak małżeństwo ze stażem 20-30 letnim. A oni są nastolatkami, którzy tak nie rozmawiają i nie zachowują się dojrzalej niż niektórzy dorośli.
Ilość zbiegów okoliczności to fenomen. W sumie to niczym w PL - każdy z każdym i każdego bohatera coś lub ktoś łączy.
Niewątpliwym atutem są kadry jak zauważyłaś. Tu akurat się postarali. Ja dodałabym też muzykę. Zawsze doceniam dobór muzyki do produkcji.
I fakt nic kupy się nie trzyma, schematyczni do bólu bohaterowie bez wyrazu, absurdów od groma i bez sensowne wątki. A mimo to obejrzałam i kontynuację też obejrzeć zamierzam :D Tak po prostu, bo coś pooglądać, pojeść i zapomnieć.
Pierwszy sezon był całkiem w porządku, miał wady, ale jednak dało się to przyjemnie oglądać. Natomiast drugi był absurdalny. xdd
OdpowiedzUsuńJools and her books
Mnie się bardzo podobał serial ze względu na klimat - kocham go. Mroczna historia, małe miasteczko, neony, stare czasy. Lubię to ogladać ale przyznam że momentami ten serial mnie po prostu denerwował :D
OdpowiedzUsuń