Może
pamiętacie, może nie, ale na premierę tej serii w Polsce czekałam bardzo długo.
Nasłuchałam się o niej wiele dobrego na zagranicznych kanałach książkowych i
naczytałam samych pozytywów na Goodreads, przez co moje oczekiwania urosły do
wysokości Giewontu, jeśli nawet nie bardziej. Może też pamiętacie, że pierwszy
tom – Mroczniejszy odcień magii – był
dla mnie sporym rozczarowaniem. Uznałam jednak wtedy, że tak łatwo się nie
poddam. Sięgnęłam po drugą część, w której się zakochałam. A jak jest z
trzecią?
Akcja
Wyczarowania światła rozpoczyna się bezpośrednio
w miejscu, w którym zakończyło się Zgromadzenie
cieni. Od razu wpadamy w wir wydarzeń, rozwijając wcześniej rozpoczęte
wątki. Dalej śledzimy losy Kella, który jest uznawany za ostatniego żyjącego
antariego, posiadającego dar podróży między czterema równoległymi Londynami.
Obok niego widzimy Lilę Bard, już nie tak zwyczajną dziewczynę i Rhya, młodego księcia,
zmagającego się ze swoimi demonami. Będą musieli poradzić sobie z nadchodzącą
ciemnością, która podejmuje kolejną próbę ataku, a której celem jest zniszczenie
szczęśliwego królestwa Czerwonego Londynu.
Gdy
teraz po przeczytaniu ostatniej części z trylogii Odcieni magii patrzę na całość, widzę ogrom pracy, jaką włożyła w
nią autorka. Wcześniej, gdy czytałam pierwszy tom, miałam zupełnie inne zdanie
o historii, niż mam teraz. Wszystkie książki są niesamowicie spójne, każda
pojedyncza ma swoje zadanie, wnosi wiele do opowieści, a czytelnikowi uda się
to dostrzec dopiero po przeczytaniu wszystkich trzech. W Mroczniejszym odcieniu magii musieliśmy się jakoś dowiedzieć o
prawach, którymi rządzą się poszczególne Londyny, bo to był dopiero wstęp.
Musieliśmy poznać głównych bohaterów, zgłębić relacje między nimi, poznać ten
świat od podstaw, by później łatwo móc się w nim odnaleźć. W tomie drugim zaczęła
się prawdziwa akcja, która zwiastowała nadejście „czegoś większego”. A to „coś
większego” dostajemy właśnie w Wyczarowaniu
światła.
Od
pierwszych stron jesteśmy w samym środku akcji, trzeba w końcu rozwiązać
wcześniej ucięte wątki. Dzieje się bardzo dużo, czytelnik cały czas jest
ciekawy kolejnych zwrotów akcji, przez co w ogóle nie czuje się pokaźnej
objętości książki. Powieść liczy sobie 700 stron, a gwarantuję wam, że nawet
tego nie zauważycie, tak będziecie zaaferowani losami bohaterów.
Mimo
to ja nie umiałam się na samym początku wczuć w akcję. Zrzucam winę na sklerozę
i fakt, że od lektury drugiego tomu minął prawie rok, więc trochę udało mi się
zapomnieć. Na szczęście Schwab zrobiła ukłon w stronę młotków mojego pokroju,
delikatnie przypominając, co działo się w poprzednich częściach, gdy odwoływała
się do wydarzeń, które miały tam miejsce, kim są bohaterowie i jakie łączą ich
uczucia. Nie robiła tego w nachalny sposób, jaki obecny jest w wielu podobnych
książkach, łopatologicznie streszczając, co działo się wcześniej. Jej pomoc
była subtelna, była jak mrugnięcie okiem do czytelnika. Dzięki niej w okolicach
setnej strony już wszystko wróciło na swój dawny tor, a ja ponownie odnalazłam
się w świecie Czerwonego Londynu.
Dopiero
teraz, przy czytaniu Wyczarowania światła,
uderzyła mnie jedna rzecz. Styl autorki. On jest bogaty, bardzo poetycki i po
prostu ładny. Nie można się do niego przyczepić w żadnym aspekcie, oprócz
jednego; momentami jest sztywny, trochę zbyt oficjalny. Nie ma tu dużo miejsca
na humor czy kolokwializmy. Wszystko jest zadbane i poprawne, ale ja nie
obraziłabym się za kilka fajnych żarcików.
Jeśli
zaś o samą akcję chodzi, to tak jak już mówiłam, zaczynamy z wysokiego C, ale
niestety w środku spadamy trochę z tego poziomu. Następuje delikatny przestój w
akcji, który z jednej strony pozwala czytelnikowi na odetchnięcie po
wcześniejszych wydarzeniach i przygotowanie się na to, co nastąpi, a z drugiej
część z was może uznać to za nudne przejście z punktu A do punktu B.
Fanką
Mrocznego odcienia magii na pewno nie
jestem, dalej pamiętam to gorzkie rozczarowanie, ale Zgromadzenie cieni spokojnie mogę nazwać moim ulubionym tomem z
całej trylogii, a Wyczarowanie światła
plasuje się gdzieś między nimi. Uwielbiam pomysł Schwab na świat przedstawiony
i bohaterów. Do tej pory jestem zakochana w czterech równoległych Londynach,
które mają swoje własne kolory, władców i historię. Historia Kella, Lili i Rhya
ma w sobie „to coś”. Jest magnetyzująca i przyciąga, ją po prostu chce się
czytać. Jest się oczarowanym bohaterami, światem i sposobem prowadzenia akcji,
przez co można wybaczyć wiele błędów, dalej będąc ciekawym losów ulubionych
postaci.
Wyczarowanie światła jest godnym zakończeniem trylogii. Finał jest na
odpowiednim poziomie, większość wątków dostała należne im rozwiązanie, a do
tego autorka jeszcze pozwoliła czytelnikom pożegnać się z bohaterami,
prezentując im dodatkowy rozdział.
Jeśli
jeszcze nie czytaliście trylogii Odcienie
magii, to gorąco was do tego zachęcam. A jeśli zastanawiacie się nad
lekturą Wyczarowania światła, to nie
macie się czego obawiać, zakończenie was usatysfakcjonuje i na pewno nie
zawiedzie.
Fakty objawione:
Tytuł: Wyczarowanie światła
Tytuł oryginału: A Conjuring of Light
Tytuł oryginału: A Conjuring of Light
Autor: V. E. Schwab
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 696
Grubość grzbietu: 4,4 cm
Cena: 39,90 zł
Mobilność: L+ (grube!)
Nie czytałam tej trylogii, ale teraz wiem, że na pewno po nią sięgnę! Zwłaszcza jeśli zakończenie idealnie spełnia swoją rolę, tworząc spójną całość :D
OdpowiedzUsuńBuziaczki i zapraszam ♥
http://sleepwithbook.blogspot.com/2018/06/seriale-w-sam-raz-na-wakacje.html
Jestem szczęśliwa, że cała seria czeka już na mnie na czytniku :) Będę miała co czytać i to ponoć coś dobrego!
OdpowiedzUsuńJustyna z http://livingbooksx.blogspot.com
Jeszcze nie czytałam, ale na czytniku już mam pierwszy tom :) Jak się spodoba, to kupię całość, żeby się pięknie na półce prezentowała :D
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji zapoznać się z serią, ale chętnie nadrobię zaległości :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji przeczytać tej tej trylogii,ponieważ o niej nie słyszałam, więc muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Przeczytałam tę trylogię w całości (w tym ostatni tom po angielsku, bo nie chciało mi się czekać na polskie wydanie, a nie było nawet wtedy jeszcze daty premiery takowego...) I zawiodłam się jak DIABLI!
OdpowiedzUsuńPierwszy tom - intrygujące wprowadzenie do serii, ale nic specjalnego
Drugi tom - nowe postacie, akcja, ciekawe relacje między bohaterami - byłam zachwycona!
Trzeci tom - nieporozumienie... - przewidywalność do bólu, brak istotnej akcji, masa jakiś pseudo autopsychoanaliz, retrospekcji i w ogóle po prostu kicha :( Cieszę się, że nie kupiłam tych książek, bo ogólny rachunek - 1x spoko + 1x super + 1x żal = przeciętna seria
Dla mnie autorka po prostu zrujnowała tę serię kiepskim zakończeniem. Ale w sumie cieszę się z tego - bo a) mam o 3 książki na półce mniej (a to zawsze miejsce na coś lepszego), b) nie miałam kaca książkowego po zakończeniu serii ;)
Pierwszy tom faktycznie jest takim rozwlekłym wprowadzeniem. Drugi jest cacy, a trzeci wg mnie całkiem okej. Ale może to po prostu kwestia tego, że po pierwszym zawodzie ja już obniżyłam swoje oczekiwania i dlatego nie miałam jak się rozczarować kolejny raz XD
UsuńSeria się kończy, a ja dalej nie przeczytałam! Koniecznie muszę to w końcu nadrobić
OdpowiedzUsuńPamiętam, kiedy ta trylogia zaczynała wchodzić na polski rynek, ale jakoś się nią nie zainteresowałam. Teraz myślę, że to był błąd - bo jest dopracowana, oryginalna i wciągająca. Przynajmniej taka się wydaje. ;) Więc chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńNie wiem , nie ciągnęło mnie do niej nigdy
OdpowiedzUsuń