Jeśli
chcecie wiedzieć, co ostatnio udało mi się obejrzeć, to czytajcie dalej, bo mam
dla was kolejną porcję seriali! Jak widzicie, w pełni wykorzystuję moje
upragnione wakacje. Mam nadzieję, że nie dostanę zakwasów od przełączania
odcinków, haha!
Famous in Love: sezon 2
Nie
wiem, czy pamiętacie, ale wierzę w was, że pamiętacie (a jeśli jednak waszaskleroza jest równie urokliwa jak moja, to podrzucam wam link), to w zeszłym
roku robiłam dość obszerny post na temat pierwszego sezonu Famous in Love. Byłam w nim zakochana. Widziałam wiele błędów i do
teraz jestem świadoma, że nie jest to serial górnych lotów, ale odnalazłam w
nim swoje idealne guilty pleasure. Dlatego też z wielkim biciem serca
oczekiwałam na jego wznowienie.
FIL
opowiada o losach Paige Townsen (there’s
no „d” at the end), która poświęca swoje życie studiowaniu ekonomii w Los
Angeles. Praktycznie z dnia na dzień przez zupełny przypadek trafia na casting
do wielkiej hollywoodzkiej produkcji na miarę Zmierzchu czy Harry’ego Pottera i otrzymuje w niej główną rolę.
Teraz musi zmierzyć się ze sławą i problemami, które zaczynają się mnożyć.
Odkryłam
ciekawą rzecz odnośnie tego serialu. Pierwszy sezon obejrzałam w dwa dni w
całości. W przypadku drugiego najpierw oglądałam na bieżąco nowe odcinki, które
wychodziły co tydzień. Szybko zauważyłam, że nie mogę się wkręcić w fabułę i że
całość nie przyciąga mnie do siebie tak, jak zrobił to pierwszy sezon w zeszłym
roku. Dlatego też poczekałam, aż reszta odcinków się ukaże i ostatnie trzy
obejrzałam na jednym wdechu w jeden wieczór. Także wnioski? Famous in Love najlepiej ogląda się
jednym ciągiem, przynajmniej mnie.
W
drugiej serii dochodzą nowe postacie, które zdecydowanie namieszają w życiu
bohaterów. Wychodzą na jaw wydarzenia, które mają diametralny wpływ na ich
dalsze losy. Akcja nie zwalnia tempa, intrygi dalej rosną jak grzyby po
deszczu, a ścieżka dźwiękowa idealnie wszystko dopełnia. Jestem zachwycona
kontynuacją i po finalnym odcinku wprost nie mogę się doczekać kolejnego
sezonu. Mam nadzieję, że stacja postanowi wznowić serial, bo póki co nie ma
oficjalnej informacji na ten temat.
Aha!
Jeszcze jedno. Pamiętacie, jak zachwycałam się Jakiem? Otóż to jest już
nieaktualne, bo oficjalnie zmieniłam drużynę. Teraz jestem w #TeamRainer!
The End of the F***ing World
Ten
serial ma 8 odcinków z czego każdy trwa 20 minut więc z powodzeniem można
obejrzeć go w całości podczas jednego posiedzenia w niecałe 3 godziny. Ma to
duże znaczenie, bo sądzę, że z tą produkcją powinno zapoznać się w całości albo
wcale. Jest na tyle krótka, że warto poświęcić jej ten czas i dopiero później
ocenić, czy było warto. W moim przypadku nie, ale ja jestem zapewne
odosobniona. Po prostu nie przemawia do mnie sposób, w jaki przedstawiono temat
morderstw i seksu w The End of the
F***ing World.
Śledzimy
losy Jamesa, który jest przekonany, że jest psychopatą. Zdarzyło mu się włożyć
rękę do rozgrzanego oleju, bo tak. Teraz planuje popełnić morderstwo. Z drugiej
strony mamy Alyssę, która nie odnajduje się we własnym domu z nowym ojczymem
obecnym w jej życiu. Swoją niepewność stara się zamaskować agresywnym i
kontrowersyjnym zachowaniem. Gdy tych dwoje się spotyka, postanawiają wziąć
sprawy w swoje ręce, co nie doprowadzi ich do miejsca, w którym chcieliby się
znaleźć.
Ten
serial ma bardzo dużo zalet. Szczerze? Nie jestem w stanie wymienić chyba
żadnej jego wady. Fabuła jest ciekawie poprowadzona, wszystko ma swoją
przyczynę i skutek, pomysł na historię jest bardzo oryginalny, a aktorzy
wcielający się w główne role odwalają kawał dobrej roboty. Do tego ścieżka dźwiękowa,
idealnie dobrana do każdej sceny i przepiękne kadry, które nieraz chciałoby się
ustawić na tapetę w komputerze czy telefonie.
Ja
zaś mam swoje zdanie, za które winię mój własny gust i sposób podejścia do
życia. Jeśli ktoś z was jest bardziej wrażliwy na bezczelnych nastolatków,
którzy stawiają sobie za cel pokazanie dorosłym, gdzie ich miejsce, a przy
okazji w niesmaczny sposób traktują seks, to szczerze odradzam. To mnie
najbardziej odrzuca od tej produkcji, ale to tylko kwestia mojego poczucia estetyki.
Także za drugi sezon (jeśli taki powstanie) ja podziękuję, ale jeśli ktoś z was
ma ochotę na obejrzenie The End of the
F***ing World, to nie odradzam, a wręcz zachęcam do spróbowania, bo może
akurat wy odnajdziecie w nim coś fajnego.
Anne with an E/ Ania, nie Anna: sezon 2
Ania
powróciła! W zeszłym roku Netflix uraczył nas nową wersją klasycznych książek
Lucy Maud Montgomery o przygodach słynnej Ani Shirley. Zakochałam się w nowej
odsłonie Zielonego Wzgórza do tego stopnia, że pomimo ogromnych chęci brakowało
mi słów, by sklecić kilka zdań pochwały na bloga i wytłumaczyć wam z zachwytem,
że powinniście po ten serial natychmiast sięgnąć. Niedawno ukazał się drugi
sezon i… jestem w tej samej sytuacji. Ponownie jestem tak oczarowana, że ciężko
będzie mi napisać cokolwiek innego niż „OMG TO BYŁO GENIALNE”.
Anne with an E to luźna interpretacja klasycznych powieści, z
oryginałami mając niewiele wspólnego. To nie jest standardowa ekranizacja,
która przekłada słowo pisane na ekran i chwała niebiosom, bo takich dostaliśmy
już dwa miliony. Netflix zdecydował się poniekąd napisać historię Ani na nowo.
Oczywiście wykorzystuje znane i cenione motywy, nie brakuje zamieszania
dotyczącego pomyłki z adopcją Ani, incydentu z nalewką czy zielonych włosów u
głównej bohaterki. Znajdziemy to, ale też mnóstwo innych nowych rzeczy, które
doskonale wpisują się w konwencję Avonlea, idealnie komponując się z tymi
znanymi z książek.
Drugi
sezon oferuje nam 10 odcinków (o dwa więcej niż pierwszy!) wypełnionych
przekrętami, problemami finansowymi, zmaganiami z tym okropnym rudym kolorem
włosów, próbami dojścia do porozumienia z Marylą, spotkaniami z przyjaciółmi i
spełnianiem swoich pasji. Co więcej, twórcy postanowili znacząco wyjść poza
swoją strefę komfortu wplatając tu wątek związany z rasizmem, raczkującym
feminizmem czy odkrywaniem swojej orientacji seksualnej. Wszystko zostało tak
doskonale napisane przez scenarzystów, a role tak genialnie odegrane przez
aktorów, że nie sposób jest to opisać, to trzeba zobaczyć.
Ania z Zielonego Wzgórza zyskuje zupełnie nową duszę, jednocześnie pozostając
sobą i będąc utrzymaną w starym dobrym klimacie. Ania, nie Anna to serial pełen emocji; jednej chwili będziecie się
śmiać razem z bohaterami, w drugiej płakać nad ich nieszczęściem, w trzeciej
bać się o ich przyszłość, a w czwartej zaciskać pięści przez niesprawiedliwość,
która ich dotyka.
Teraz
pozostaje mi czekać na trzeci sezon, by znów obejrzeć go w przeciągu dwóch dni,
przeżyć rollercoaster emocjonalny i odkryć Anię na nowo. (A! Jest jeszcze
Gilbert <3<3<3).
To
by było na tyle jeśli chodzi o ten przegląd ostatnio obejrzanych przeze mnie
seriali. A wy znacie któryś ze wspomnianych tu tytułów?
Pamiętajcie o moim TVTime (ToReadOrNotToRead), by być na bieżąco :D
Pamiętajcie o moim TVTime (ToReadOrNotToRead), by być na bieżąco :D
nie miałam okazji oglądać żadnego, ale dwa ostatnie seriale znam ze słyszenia, pierwszego nie znam, ale zapisze sobie tytuł i moze kiedys obejrze :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu obejrzeć Famous ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze dwa tytuły w ogóle do mnie nie przemawiają, ale "Anne with an E" mam zamiar obejrzeć w któryś weekend w całości :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam żadnego z nich ale w planach mam FiL :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Widziałam „The End of the F***ing World” jakiś czas temu i serial bardzo mi się spodobał. Ale obawiam się, że sporo dzieciaków bierze go zbyt serio, pewne zachowania mogą uznać za po prostu fajne. Brzmię niczym staruszka, jednak tak czuję. :D Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńFiL zaczęłam oglądać i zdecydowanie muszę do niego wrócić, a The End of the F***ing World odrzucił mnie może w połowie drugiego odcinka. Nie miałam do niego ani siły, ani chęci ;)
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo z FiL oglądanie go na bieżąco naprawdę jest trudne #teamRainer rządzi!
OdpowiedzUsuńhttps://bookcaselover.blogspot.com/
Na dowód tego, że istnieje masa gustów, powiem, że uwielbiam ,,The end of the f***ing world". Ten serial jest przepiękny, bohaterowie świetnie nakreśleni... Jak dla mnie, jeden z lepszych, jakie widziałam.
OdpowiedzUsuńMam zamiar zabrać się za Anię, ale najpierw skończę Jane the Virgin, bo po prostu się zakochałam w tym serialu!
Famous in love dalej na mnie czeka, ale obiecuję, że się doczeka! The end, była na początku dla mnie nudne, potem zbyt drastyczne, haha, ale potem nie chciałam kończyć! :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Nie oglądałam żadnego, ale wszystkie mam w planach :p Myślę, że najszybciej zabiorę się za ''The end of the...", wiedziałam, że mam mało odcinków, ale sądziłam że są to 45 minutowe serie, a jak 20, to rzeczywiście 3 godzinki i obejrzany. A chcę wiedzieć o co chodzi, że tyle szumu było wokół niego :) Dwa pozostałe oczywiście mam w planach, ale chyba bardziej pierwszy, bo kompletnie nie pamiętam Ani z Zielonego Wzgórza i mam wątpliwości czy odnajdę się w serialu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Nie znam żadnego, a o pierwszym nawet nie słyszałam ;) Aczkolwiek to nie do końca moje klimaty. "The End of the F***ing World" miałam w planie oglądać, ale ostatecznie nie wyszło. Nadal nie zrezygnowałam, może kiedyś się uda, bo zapowiada się dość interesująco :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Eh, to ja z kolei byłam mocno rozczarowana 2 sezonem Ani :( Mnóstwo dziwactw, które odebrały książkowy urok. Bo rozumiem odseparowanie tego serialu od książki (choć żałuję), jednak niektóre wątki to było dla mnie za dużo.
OdpowiedzUsuńFamous in love zaczęłam oglądać, zapowiada się super! Teotfw obejrzałam, ale mi się nie podobał. Zbyt dużo wulgaryzmów, bohaterowie kompletnie nie przypadli mi do gustu. Ale zdjęcia i scenografia mega :D Co do Ania nie Anna, to skończyłam właśnie drugi sezon i jestem zachwycona tym serialem, nowymi bohaterami, relacją Gilberta i Ani, wątkami poruszonymi w tym serialu jak i świetną grą aktorską wszystkich bohaterów ;) Nie wyobrażam sobie, że netflix nie zrobi kolejnego sezonu...
OdpowiedzUsuńMi jak na razie oglądanie seriali w wakacje idzie bardzo słabo, ale mam nadzieję, że jeszcze nadrobię. Bo jest kilka produkcji, które mam na uwadze. Planuję obejrzeć serial o Ani, ale na razie nie mam pojęcia kiedy to zrobię :(
OdpowiedzUsuńNie oglądałam żadnego z tych seriali, ale wszystkie mam w planach. Co prawda, jeśli chodzi o "Famous in love" to poczekam na informację czy będzie kontynuowany, bo nic mnie tak nie denerwuje jak przerywanie danej produkcji :( Muszę też przyznać, że bardzo nie lubię aktorki, która gra pierwszoplanową rolę, ale przymykam oko, bo ciekawi mnie fabuła.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o "The End of the F***ing World", to dam się skusić tylko i wyłącznie z tego względu, że da się go połknąć na raz. Co mi odpowiada, bo chyba szkoda byłoby mi czasu gdyby był dłuższy. Czytałam już przeróżne opinie. Jedni są zachwyceni, drudzy zniesmaczeni, dlatego ciekawa jestem w której grupie znajdę się ja :)
A Ania, to Ania :D Co tu dużo mówić, trzeba obejrzeć. Szczególnie, że jako dziecko kochałam filmy o Ani a muszę przyznać, że bardzo dawno ich nie oglądałam. Myślę więc, że przypomnienie jej sobie, ale tym nawet w nowej odsłonie będzie najlepszym wyjściem :)
No i kiedy ja te wszystkie seriale obejrzę? Dobrze, że pracę rzucam, przynajmniej będzie czas na naprawdę istotne rzeczy!
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie do fAMOUS IN LOVE, a potem się zobaczy!