John Green to autor dość
przewrotny. W regularnych odstępach czasu wydawał swoje kolejne książki, ale na
najnowsze Żółwie aż do końca kazał sobie czekać 5 lat. Mam nadzieję, że
przynajmniej powieść jest tego warta. Przy okazji premiery najnowszego dzieła
pana Zielonego postanowiłam zebrać opinię 13 blogerów w jeden post, w którym
pomożemy udzielić odpowiedzi niezdecydowanym na bardzo ważne pytanie; czytać
czy nie czytać?
Nie zwracałam uwagi na
książki Greena do czasu, kiedy w moje ręce nie wpadła historia Gwiazd naszych wina. Do głębi
poruszająca powieść o miłości i stracie wstrząsnęła mną bardziej niż mogłam
przypuszczać i od tamtej pory rozpoczęłam swoją przygodę z książkami autora. I
chociaż do tej pory przeczytałam już wszystko co napisał John Green, wcale nie
jest on moim ulubionym pisarzem. Zawsze będę miała szacunek do jego powieści i
wielki sentyment do GNW, ale czekam
aż mnie czymś zaskoczy, zwali z nóg i udowodni, że nie tworzy schematami.
Patrząc z dystansu na jego książki, wszystkie tak naprawdę są takie same - czy
to motyw drogi w Papierowych miastach,
czy w Szukając Alaski. Podobnie jest
z 19 razy Katherine - każda książka
jest jakby nową interpretacją tego co napisał już wcześniej. Rozumiem jednak
wszechobecny zachwyt związany z tymi historiami, bo ja sama nigdy żadnej nie
odłożyłam przed zakończeniem. Wszystkie podobały mi się jednakowo, ale właśnie
o to chodzi - poza GNW nie poczułam
żadnego powiewu świeżości. Chciałoby się zatem powiedzieć: "Johnie Greenie,
obudź się, zaskocz nas! Powal na kolana i udowodnij, że stać cię na
sukces!". Osobiście będę na to czekać, bo wiem że w końcu to nastąpi. To
tylko kwestia czasu.
O Johnie Greenie usłyszałam
dopiero od momentu wydania tych bardzo znanych Gwiazd Naszych Wina. Książka wtedy bardzo mnie urzekła i naprawdę zżyłam
się z głównymi bohaterami. Było to coś dla mnie nowego, ponieważ wtedy (nie
wiem, miałam może z dwanaście lat) sięgałam zazwyczaj po fantastykę. John Green
zmienił naprawdę w dużym stopniu moje spojrzenie na świat i coraz częściej
czytałam książki dla młodzieży poruszające dosyć ważne aspekty w życiu. To taki
autor, który pisze naprawdę lekk,o nie trzeba obawiać się topornego języka,
jego książki można naprawdę pochłonąć za jednym razem, a przy tym nieźle się
ubawić, utożsamić z bohaterami, których dobrze kreuje. Do tego jest mistrzem
cytatów i metafor oraz tworzy naprawdę
silne przyjaźnie w swoich książkach, za co go uwielbiam. Oczywiście były
książki, które mniej mnie urzekły, ale jest to wiadome. Najbardziej podobały mi
się Papierowe Miasta, ubolewam że nie
mam swojego egzemplarza, ponieważ bardzo chciałabym do niej powrócić. Jeżeli
jeszcze nie mieliście styczności z tym autorem to jak najbardziej polecam, nie
zawiedziecie się, wręcz przeciwnie, spędzicie z nim dobrze czas.
Dziękuję Ewie za mój mały
wkład w tworzeniu tego posta.
Sprawa z Johnem Greenem była
prosta. W jednej chwili nikt o nim nie słyszał, a w drugiej świat zadrżał w
posadach nad jego, podobno, niesamowitą twórczością. Sprowokowana narastającymi
słowami pełnymi zachwytu i ogólnym szumem w związku ze wszystkim co zaczynało
się od "Gwiazd naszych" a kończyło na "wina", skusiłam się
na powieść i... Nie żałuję. Ale też świat nie zawaliłby się, gdybym tej książki
nie przeczytała.
John Green to sensacja rynku
powieści Young Adult. Potrafi przelać czar młodzieńczości, obawy, smutki i
myśli młodych ludzi w wyjątkowy, pełen pasji i kolorów sposób... Ale tylko za
pierwszym razem.
Nie chcę ujmować jego
twórczości oraz talentowi, bo wiem, że ma grono oddanych fanów, dla których to,
co tworzy jest perfekcyjne-wspaniałe-niesamowite i w ogóle - i szanuję to, ale
osobiście odkryłam - wraz z kolejną już przeczytaną książką Greena, że powtarza
schematy, kreuje bohaterów w dokładnie ten sam sposób, tka niby różne
opowieści, które koniec końców i tak brną w dokładnie to samo miejsce. W ten
sposób, o ile za pierwszym razem, byłam pod wrażeniem jego pomysłu i stylu, o
tyle z każdym kolejnym, czułam znużenie i irytację, zwłaszcza, że nie ma ani
jednego męskiego głównego bohatera w jego dziełach, którego obdarzyłam ciepłymi
uczuciami.
Myślę, że czytanie Greena
trzeba sobie dawkować. To nie jest autor, którego książki połkniecie jedna za
drugą, a na koniec z uśmiechem na ustach powiecie, że właśnie doznaliście
objawienia i wasze życie nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej. To autor,
który przy odrobinie szczęścia umili wam dzień, zabierze was w sentymentalną
podróż po młodzieńczych marzeniach i pragnieniach lub - ostatecznie, jeśli
będziecie mieć na tyle szczęścia - oczaruje was swoim dość specyficznym
humorem.
Nie należę do rzeszy fanów
Johna Greena. Jego powieści nie grają w moim życiu żadnej znaczącej roli.
Jednak doceniam wkład tego człowieka na rynek literatury YA, bo wiem, że wywarł
ogromny wpływ na nawyki czytelnicze wielu nastolatków.
Jeśli jesteście jednymi z
tych szczęśliwców, dla których każde jego słowo jest błogosławieństwem, a nowa
książka cudem - gratuluję. Jeśli zaś nie - nie jesteście sami.
John Green tak
przez wszystkich bardzo uwielbiany... Znany głównie przez Papierowe miasta i Gwiazd
naszych wina. Nie tylko powieści, ale i wspaniałe produkcje... Co
zachwyciło mnie bardziej? Z reguły jest tak, że to książka podoba mi się
bardziej niż film. W tym przypadku jest inaczej. Papierowych miast nie miałam okazji obejrzeć, ale przeczytać
owszem. Pamiętam, w jakim szoku byłam czytając PM. Nie mogłam pojąć gdzie tu wszyscy widzą fenomen. Dla mnie to
była istna paranoja, szok i niedowierzanie. Czytałam coś, co było totalnie...
Ugh, może bez komentarza. Książka wydała mi się nie ciekawa, jedyne co, to
nawiązanie do wierszy Walta Whitmana były interesujące i w moim przypadku
porywające.
Z kolei GNW... Przy ekranizacji płakałam jak bóbr. Dosłownie. Wzruszyłam
się tak bardzo, że nie byłam w stanie przestać. A w książce? Nic. Co najgorsze
powinno być na odwrót. Niemniej jednak była ona na pewno lepsza od PM.
Co sądzę o autorze? Patrząc
przez pryzmat czasu - więcej po jego powieści nie sięgnę. Nie ciągnie mnie do
nich, styl jakoś mi nie odpowiada, mimo że lekko się czyta. Po prostu czasami
tak bywa, że nie każdy autor jest dla każdego, tak jak nie trawie Kinga, to
dołączył do niego Green i jak widzę jego książki, czy recenzje, to
unikam, bo nie leży to w moim guście zainteresowania.
Dziękuję za przeczytanie
tego mojego "wywodu" no i mam nadzieję, że fani autora się na mnie
nie pogniewają.
John Green to swego czasu
najpopularniejsze nazwisko w młodzieżowym świecie. Sama dałam się porwać
panującej na niego modzie, ale im więcej tytułów czytałam, tym bardziej studził
się do niego mój zapał. Z jednej strony John Green jest wyjątkowy. Tworzy powieści
o przyjaźni, o konfliktach, pełne treści, które warto sobie zanotować tylko, że
ma jedną zasadniczą wadę – każda jego książka jest dokładnie taka sama. Zmienią
się okoliczności i bohaterowie, ale stały motyw pozostaje - niedostępna i szalona
dziewczyna mąci chłopakowi w głowie, po czym znika z jego życia, zostawiając za
sobą mnóstwo pytań i ani jednej odpowiedzi.
Gdyby przeczytać tylko jedną
książkę Greena, będziemy oczarowani (tu szczególnie polecam Szukając Alaski), jednak zgłębiając
konsekwentnie jego twórczość, magia świeżości znika. Może to wina mojego
rocznika (nastoletnie lata mam już za sobą), ale nie uważam go za wybitnego
pisarza, a raczej autora tego, co się dobrze sprzedaje. Kiedy wypracowany przez
niego motyw odniósł sukces, kurczowo się go chwycił i nie chce ryzykować
tworząc coś innego. Trochę szkoda, bo i rękę ma do tego i umiejętności mu nie
brak, tylko że życzę mu jeszcze odwagi.
Słyszałam, że na rynku ma
się ukazać nowość - Żółwie, aż do końca.
Zobaczymy czy John zdoła wreszcie pokonać samego siebie.
John Green... kojarzę.
Ba! Nawet czytałam jego książki. Wszystkie! Ale co o nim sądzę? Hmm... zastanówmy
się.
Jest to na pewno autor
nietypowy, ale jakże lubiany. Swoimi powieściami zachęca do siebie wielu
młodych ludzi, w których grupie i ja się znajduje. Moim zdaniem jest to
naprawdę odważny mężczyzna, który potrafi poruszyć tak trudne tematy, przez które
ciężko jest przejść kobietom, a przecież podobno kobiety znoszą wszystko.
Podziwiam go za to. Nie raz wywołał u mnie łzy, co jest trudne do wykonania.
Porusza serca najtwardszych, ale przy tym nie daje się do końca rozkleić. Chyba
nie ma osoby na świecie, która by go nie polubiła. A oprócz tego, że pisze,
znajduje również czas na wiele innych, równie angażujących czynności. Wystarczy
tylko zacząć obserwować jego profile na portalach społecznościowych. Nie znam
go osobiście, tak jak pewnie większość z Was, ale bije od niego taka ciepła
aura, która sprawia, że chciałoby się tylko siedzieć z nim i rozmawiać. A skoro
nie mamy możliwości siedzenia z nim, to posiedźmy z książką jego autorstwa.
Szczerze? Nie wiem co mam jeszcze
o nim powiedzieć. Nie dażę go miłością, ale za to wielką sympatią. Szanuję go
jako człowieka, a dodatkowo podziwiam. Jest to ten typ, którego powinno się
naśladować. Cóż więcej? Czytajcie Greena, bo warto!
Aspołeczny przegryw
Co tu dużo mówić. Ogólnie to
lubię tego pana. Lubię to, że kiedy chciałabym poczytać o czymś „zwyczajnym”,
to sięgając po jego książki mam taką możliwość. Mogę czytać jedną i tą samą
książkę po raz kolejny i mimo że wiem dokładnie, co się wydarzy, to i tak
targają mną podobne emocje, co wtedy, gdy czytałam po raz pierwszy. Słyszałam,
że niektórzy osądzają Johna Greena o promowanie seksu wśród nastolatków. Nie
wiem, skąd to się bierze, bo halo, w książkach które czytałam, wcale tego seksu
dużo nie było, ba, nie było go prawie w ogóle. Poza tym jakim ignorantem trzeba
być, żeby myśleć, że nastolatki nie uprawiają seksu, że w ogóle nie wiedzą co
to. Jeżeli jest to książka o nastolatkach, a tak jest w większości przypadków,
to naturalnym jest, że taki temat się przewija. Jeżeli chodzi o samą twórczość,
to chyba najbardziej do gustu przypadły mi Papierowe
miasta. Gwiazd naszych wina są u
mnie na drugim miejscu. Szukając Alaski
było cudowne. Świetnie mi się czytało wszystkie wyżej wymienione pozycje,
niezależnie od tego, czy było to w oryginale po angielsku, czy też w polskim
tłumaczeniu. Podsumowując: książki Greena czyta się bardzo przyjemnie –
najlepiej w upalny dzień, leżąc na plaży. Z jednej strony lekkie, z drugiej
poruszają czasem dosyć ważne tematy.
Moja przygoda z twórczością
Johna Greena rozpoczęła się przez przeczytanie Gwiazd naszych wina, przy której śmiałam się, płakałam i dostałam
dawkę solidnych emocji. Potem nadszedł czas 19
razy Katherine, które było śmieszne i takie inne. Uważałam autora za kogoś,
na czyjej twórczości nigdy się nie zawiodę. Niestety, czasami nie wszystko jest
tak kolorowe, jak się wydaje na początku. Nawet najlepszy autor jest w
stanie pogrzebać jakiś pomysł już na starcie. Jednak patrząc wstecz, nie mówię
mu do końca nie. Mam w planach praktycznie większość książek Johna Greena, bo
wiem, że zasługuje on na kolejną szansę. Dlatego właśnie chcę wam powiedzieć,
że jeśli zaczęliście, a się zraziliście, to dajcie mu szansę. A tym, co jeszcze
go nie znają, mogę powiedzieć tylko, żeby chwycili za Gwiazd naszych wina. Książka jest naprawdę cudowna i zasługuje na
chwile dla siebie. I film na koniec sobie zostawcie :D. Warto otwierać się na
różnych autorów i John Green też na to zasługuje :)
Jak dziś pamiętam moje pierwsze
spotkanie z twórczością Johna Greena. Koleżanka wcisnęła mi jego książkę pod
tytułem Papierowe Miasta i
powiedziała „czytaj”. To czytałam. Teraz wiem, że zrobiłam to za szybko, bo
zamiast celebrować treść, humor i styl znajdujący się na kolejnych stronach,
pochłaniałam tę historię w takim tempie, jakby mnie ktoś gonił. Po co?
Bo to było tak piękne, że
musiałam jak najszybciej poznać całość. Jak możecie się domyślić, pokochałam od
razu i nie chciałam przestać. Do dziś (czyli prawie 5 lat – mniej więcej wtedy
zaczęłam czytanie książek Johna Greena) zaczytuję się w jego tekstach. Bardzo
często sięgam po Gwiazd naszych wina,
czytam randomowe fragmenty, zachwycając się i wzruszając. Tyle pięknych
cytatów, a także wiele zabawnych. Jak tu nie kochać Johna Greena?
Poza tym niezmiernie cieszę
się, że John Green porusza w swoich książkach ważne problemy
współczesnego świata młodych ludzi. Śmierć, odrzucenie przez rówieśników,
nierozumianą oryginalność i wiele innych. Dzięki temu książki są jeszcze
bardziej autentyczne i trafiają do czytelnika. Tak jak trafiły do mnie – już po
kilku pierwszych zdaniach.
Kiedy wśród książkowych
nowości pojawia się nazwisko tego autora, wiem, że na pewno po nią sięgnę.
Dlaczego? Bo od lat John Green to uznane na rynku wydawniczym nazwisko. Do tego
stopnia, że na podstawie dwóch jego powieści – Gwiazd naszych wina i Papierowe
miasta powstały filmy, które próbują oddać charakter i emocje pierwowzorów.
Ale jak wiadomo, to w słowie pisanym tkwi wielka moc i siła przekazywania
pięknych, a zarazem zwyczajnych historii. John Green potrafi opisać je w niezwykły
sposób.
Moja przygoda z Greenem
zaczęła się właśnie od historii chorej na raka Hazel. Przeczytanej jednym
tchem. Potem poszło z górki. Szukając
Alaski, Papierowe miasta, 19 razy Katherine, napisany wraz z
Davidem Levithanem Will Grayson, Will
Grayson – każda z nich była dla mnie wyjątkowa.
Czasem zastanawiałam się co
tkwi w tych opowieściach, że mimo swej prostoty pokazują coś więcej niż wynika
to na pierwszy rzut oka. Mają w sobie jakąś głębię, większy sens schowany pod
podszewką zwykłych słów.
Mam wrażenie, że swymi
książkami John Green przetarł innym autorom szlak, pokazał drogę dla powieści
young adult stając się niejako ich ambasadorem. Może to złudne i całkowicie
nieprawdziwe albo ma związek z tym, że zaczęłam czytać powieści młodzieżowe
dzięki niemu, ale mam takie nieodparte wrażenie, że pisanie dobrych powieści
dla tak wymagającej grupy odbiorców wzięło początek właśnie w jego twórczości.
I mimo, że już dawno nie zaliczam się do młodzieży, nie wyobrażam sobie bym
miała nie czytać książek tego autora. Dlatego nie mogę doczekać się lektury
najnowszej pozycji Żółwie aż do końca.
O Johnie słyszał chyba
każdy, bo o Gwiazd naszych wina było
bardzo głośno. Jego twórczość nie jest mi obca i właśnie od wyżej wspomnianego
tytułu zaczęłam z nim przygodę. Myślę, że to sposób w jaki pisze, przyciąga
tysiące fanów w różnym wieku, aczkolwiek nie nad tym będę się rozwodzić :) Jego
pierwsze wrażenie na mnie było dość silne i trwałe, odkąd przeczytałam Gwiazd naszych wina, a wkrótce
przeczytam także Żółwie aż do końca,
jestem dość mocno zauroczona jego piórem. Jego umiejętne wzbudzanie w
czytelniku emocji jest po prostu niesamowite, bo nieważne ile razy byśmy
czytali tę czy inną jego książkę, zawsze działa na nas równie silnie. Jego
powieści zwykle kryją w sobie ogromny przekaz, który w większości mówi o tym,
że powinniśmy kochać tak, jakby nie miałoby być jutra, bezinteresownie. Przede
wszystkim mają nas cieszyć, każdy autor w tym John zawiera w swoich powieściach
cząstkę duszy, to jego majątek, o którym zapewne żadne z nas nie zapomni, bo
jak można zapomnieć coś, przy czym płakało się jak dziecko. Uwielbiam jego
twórczość z wielu powodów, żeby przytoczyć je wszystkie musiałabym się nieźle
rozpisać, ale żeby nie zanudzać powiem tylko o tych najważniejszych. John to
autor, który całym sercem wczuwa się w historię i sprawia, że staje się ona dla
czytelników równie realna jak życie, emocje są wręcz namacalne. Pisze o
nastolatkach zupełnie jakby sam nim jeszcze był, serio, nie widziałam
dorosłego, który aż tak dobrze się zna na młodzieży, który prawie wie za dużo
(to w sumie sarkazm). Schematy się go nie trzymają, jego powieści zawsze,
ZAWSZE mają to coś, czego nie mają inne, wszystkie praktycznie bazują na nim
(choć mogę się mylić). I chyba ostatnie z najważniejszych, tworzy bohaterów z
duszą... Takich, których zapamiętamy na długo, a może i na zawsze, kto wie :)
Nie idealnych, skrzywionych, zupełnie normalnych i niemalże żywych. Jak tu nie
kochać Johna Greena, tylko on potrafi w cierpieniu znaleźć coś pięknego :)
Moja znajomość z panem
Johnem Greenem zaczęła się od Gwiazd naszych wina. To był bardzo
dobry początek znajomości. Już od pierwszych stron tej powieści, pomyślałam,
sobie "Ten autor ma to coś, ten styl pisarski". Gwiazd
naszych wina to historia, która mnie urzekła. Historia wzruszająca,
która pozostaje z czytelnikiem na dłużej. Zdecydowanie największym plusem
powieści, według mnie, są barwni bohaterowie - Hazel i Agustus. Bohaterowie z
charyzmą, z osobowością, ze specyficznym poczuciem humoru. Tak, to jest coś co
uwielbiam, dlatego też postanowiłam pogłębiać swoją znajomość z panem Greenem.
I tak trafiłam na Szukając Alaski. Kolejna książka tego autora,
która mnie porwała, rozbiła emocjonalnie. Historia Milesa i Alaski sprawiła, że
jeszcze bardziej polubiłam twórczość pana Greena. Przeczytana jednym
tchem.
Lubię to, w jaki sposób
autor kreuje swoje historie, jak rozwija każdy wątek. Jak zaskakuje, biednego,
nieświadomego czytelnika, by potem momentalnie zdruzgotać jego życie
emocjonalne. Tak. To jest pan Green. Emocjonalny, zaskakujący. Słowa, zdania,
które tworzy, są piękne. Jego książki to inspiracja, kopalnia cytatów. Cytatów,
które uwielbiam, zapisuje, by po chwili zdać sobie sprawę, że to nie ma sensu.
Że powinnam wyrwać strona po stronie i wytapetować nimi ściany. Tak będzie
prościej. Okay? Okay.
Jak dalej potoczy się moja
historia z Johnem Greenem? Hmm myślę, że wkrótce się dowiem. Jestem już
umówiona z panem Greenem na kolejne spotkanie - w bibliotece. Gwiazd
naszych wina oraz Szukając Alaski podbiły moje
czytelnicze serduszko. Liczę na więcej :)
Każda osoba czytająca
współczesną literaturę młodzieżową zna to nazwisko przynajmniej z opowieści
innych. Jego książki znane są z oryginalnych tytułów i nietuzinkowych
bohaterów, których z pewnością nie można by nazwać zwykłymi nastolatkami.
Miałam okazję czytać kilka z nich, w okresie, kiedy były chyba najbardziej
popularne, czyli w roku premiery ekranizacji Gwiazd Naszych Wina. Myślę, że na każdym czytelniku Green wywiera
inny wpływ, bardzo wiele osób było zachwyconych jego historiami, ale ja
odebrałam je inaczej.
Czytając kolejne książki
Greena, czasem miałam wrażenie że nie do końca wiem, o co chodzi. Bardzo często
nie rozumiałam, co inni w nim widzą. John Green to autor bardzo ekscentryczny,
lubi wymyślać dziwne historie. Bardzo często zabiera się za skrajności, jego
bohaterowie to nierzadko społeczni odludkowie. To czyni go oryginalnym,
wyróżnia na tle innych współczesnych autorów. Tym samym budzi ogromne
kontrowersje i wydaje mi się, że mu się to podoba. Kiedyś nawet zdarzyło mi się
słyszeć o aferze w amerykańskich szkołach, w których rodzice protestowali
przeciwko obecności książek Greena w szkolnej bibliotece.
Jedyną jego książką, która
bardzo mi się podobała, było Gwiazd
Naszych Wina, jednak nie nazwałabym jej najlepszą książką mojego życia, ani
nawet książką roku, jak wiele osób robiło. Pewnie spotkacie się z rankingiem 5,
10, 15 książek, które warto przeczytać, w którym właśnie będzie ta książka.
Przeczytać warto, ale jest też wiele innych świetnych książek, również o raku u
nastolatków. Lekturę Greena zakończyłam na 19
razy Katherine i wtedy stwierdziłam, że nie będę już dalej go czytać. Dla
mnie John Green jest trochę zbyt abstrakcyjny, wydaje się być poza wszelkimi
schematami, a jednak sam tworzy pewien schemat, który przy 3-4 książce staje się
zauważalny. Sądzę, że jego książki mogą spodobać się osobom ekscentrycznym, ale
nie doszukujcie się w nich wybitnej literatury, bo to naprawdę jest tylko złota
folia na niesmacznym cukierku.
I znowu, zdania są od siebie
bardzo odmienne. Można byłoby utworzyć drużyny z wielbicieli autora i jego
przeciwników. Ale to chyba najważniejsze, literatura ma wywoływać emocje, a im
bardziej sprzeczne, tym lepiej.
Moje zdanie o Greenie chyba
już znacie… a fakt, że posiadam Gwiazd naszych wina w 9 wersjach, mówi chyba
sam za siebie. Czy ja muszę tu coś dodawać?
Dziękuję wszystkim blogerom,
którzy wyrazili swoją opinię i przyczynili się do stworzenia tego posta!
Poza tym zwracam się do was
z pytaniem! Była już Cassandra Clare, była Sarah J. Maas, teraz jest John
Green. Jakiego autora chcecie zobaczyć w następnej odsłonie 13 powodów? Piszcie
swoje propozycje w komentarzach. Później zrobię ankietę i będziecie mogli
głosować na swoje typy.
A teraz coś, co tygryski lubią najbardziej czyli konkurs! Mam dla was do wygrania jedną z lepszych, przynajmniej w moim odczuciu, powieść Greena czyli Papierowe miasta.
Co trzeba zrobić, aby zdobyć tę książkę? Wystarczy być publicznym obserwatorem mojego bloga i w komentarzu pod tym postem w jednym zdaniu napisać dlaczego lubicie/ nie lubicie / nie wiecie, czy lubicie Johna Greena. Koniecznie napiszcie też, że bierzecie udział w konkursie.
Regulamin:
1. Sponsorem nagrody jestem ja czyli właścicielka bloga To Read Or Not To Read.
2. Konkurs trwa od niedzieli 26.11 do piątku 1.12, a wyniki zostaną opublikowane na fanpage'u bloga w ciągu 3 dni od daty zakończenia.
3. Do wygrania jest jedna książka Papierowe miasta.
4. Aby wziąć udział należy być publicznym obserwatorem bloga oraz odpowiedzieć na pytanie konkursowe.
5. Wysyłka nagrody odbywa się tylko na terenie Polski. Koszty ponosi organizator konkursu.
6. Zgłoszenie się jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu.
7. Konkurs nie podlega ustawie z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych ( Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
1. Sponsorem nagrody jestem ja czyli właścicielka bloga To Read Or Not To Read.
2. Konkurs trwa od niedzieli 26.11 do piątku 1.12, a wyniki zostaną opublikowane na fanpage'u bloga w ciągu 3 dni od daty zakończenia.
3. Do wygrania jest jedna książka Papierowe miasta.
4. Aby wziąć udział należy być publicznym obserwatorem bloga oraz odpowiedzieć na pytanie konkursowe.
5. Wysyłka nagrody odbywa się tylko na terenie Polski. Koszty ponosi organizator konkursu.
6. Zgłoszenie się jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu.
7. Konkurs nie podlega ustawie z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych ( Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
Ja przeczytałam póki co tylko jedną książkę tego Autora "19 razy Katherine" i Autor ujął mnie przede wszystkim wyjątkowym poczuciem humoru. Od razu polubiłam głównego bohatera i jego kolegę. Pomysł na fabułę może był bardzo abstrakcyjny, ale samo jego przedstawienie mi się spodobało i z wielką chęcią dałam się wciągnąć w ten świat:)
OdpowiedzUsuńPomysł był świetny, ale znowu 19 razy Katherine to jedyna książka Greena, która mi się cholernie nie podobała. Czytałam ją nawet dwa razy, ale ni cholery nie ogarniam, o co chodzi xd
UsuńCzytałam jedynie "Gwiazd naszych wina" tego autora i nie jestem zbytnio zachwycona tą książką. Oglądałam także film na podstawie "Papierowych miast", który również nie za bardzo przypadł mi do gustu. Mimo wszystko jestem ciekawa jego najnowszej książki. Chętnie przeczytam także "Szukając Alaski".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
Podziwiam za zapał i determinację :D I trzymam kciuki, żeby "Szukając Alaski" ci się spodobało oraz "Żółwie aż do końca" ;)
UsuńDziękuje za możliwość wypowiedzenia się na temat twórczości Pana Greena :) Czekam teraz z niecierpliwością na nową powieść Greena. Jestem ciekawa jak wypadnie. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńRównież dziękuję za udział! I też pozdrawiam ;)
UsuńNie lubię Greena, a mimo to chciałabym wziąć udział w konkursie. Dziwne? Już tłumaczę.
OdpowiedzUsuńCzytałam jego trzy powieści i jedynie o ,,Gwiazd naszych wina" mogę powiedzieć, że była to książka, która była w moim odczuciu okej. Jednak, ja się szybko nie poddaję. Oj tak, zawsze byłam uparta (nawet jako dzieciak z dwoma kucykami nie stroniłam od naburmuszonej miny). Wiem, że w końcu znajdę w Greenie coś, co mnie zachwyci i mam nadzieję, że pozwolą mi na to właśnie ,,Papierowe miasta".
Trzymam kciuki za ciebie i za twoją przygodę z Greenem :D
UsuńNie czytałam nic od Johna Greena, bo jakoś nieszczególnie mnie do niego ciągnęło, ale po tak obszernych opiniach może w końcu się za coś zabiorę :D. Byle nie za "Gwiazd naszych wina", bo już mi wiele osób zdążyło zaspoilerować książkę i dobrze mnie zniechęcić >D!
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Biorę udział w konkursie! :)
OdpowiedzUsuńJestem w obozie @niewiemczylubię ponieważ nigdy nie czytałam nic tego autora i osobiście uważam, że to skandal :)
Obserwuję jako Zaczytana, biorę udział w konkursie. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Johna Greena, (jedyną jego książką, którą na razie nie przeczytałam jest "W śnieżną noc" w oryginalnej wersji, ponieważ czekam na klimat świąteczny!) jego unikalny styl, zwyczajne książki napisane są w niezwykły sposób, dziwaczni bohaterowie, do których zawsze się przywiązuję, losy ich zawsze mnie poruszają mimo, że czasem są bardzo codzienne, zdarza mu się mieć lepsze i gorsze książki, ale jestem pewna, że już wystarczająco mnie przekonał, aby po nie zawsze sięgać w ciemno!
Biorę udział w konkursie, obserwuję jako Karolina Xyz. ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że nie wiem czy lubię twórczość Johna Greena. Ciężko mi to stwierdzić, bo przeczytałam tylko jedną jego książkę ''Gwiazd naszych wina''. I mimo, że książka zbiera różne opinie to mi się ona podobała. Zakończenie mnie wzruszyło i przyznam, że uroniłam kilka łez. Wydaje mi się, że gdybym przeczytała więcej książek tego autora to zapewne mogłabym odpowiedzieć na to pytanie, że lubię tego autora. Jednak dopóki nie poznałam pozostałych jego książek to nie mogę odpowiedzieć inaczej. ;)
Póki co nie przeczytałam jeszcze W śnieżną noc ani najnowszej książki tego autora. Ogólnie jego książki mi się podobają, choć ma lepsze i gorsze, temu nie zaprzeczę :D
OdpowiedzUsuńIdealnie to ujęłaś
UsuńBiorę udział w konkursie ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy lubię twórczość Johna Greena, bo jeszcze nic nie czytałam spod jego pióra, ale wiem jedno: lubię schematyczne powieści, gdy we wszystkich książkach u tego samego autora wszystkie fabuły lecą wg podobnego układu, więc jest spora szansa, że Jan Zielony również przypadnie mi do gustu ;)
Pozdrawiam!
Ojojoj, ale dużo osób zebrałaś! Ja niestety nic Greena nie czytałam. Zastanawiałam się kiedyś nad „Gwiazd naszych wina” na fali boomu na tę książkę, ale ostatecznie zrezygnowałam ;)
OdpowiedzUsuńWysiłek był to nie lada! XD
UsuńIdź i czytaj, nakazuję! I nie grzesz więcej
Kiedyś bardzo chciałam książki autora posiadać i przeczytać. Jednak nigdy żadnej nie miałam i mój zapał osłabł. Teraz wiem, że póki co na pewno nie sięgnę po jego książki. Nie mam ochoty i nie ciągnie mnie do nich.
OdpowiedzUsuńJa stety czy niestety nigdy nie czytałam książek Greena i w najbliższym czasie nie planuję tego zmieniać, choć z przyjemnością przeczytałam Twój wpis :)
OdpowiedzUsuńshe__vvolf 🍂🐺
Miło mi <3
UsuńSama nie wiem co mam myśleć o twórczości tego autora. Jestem w trakcie Śnieżnej nocy i nie za bardzo przypadła mi do gustu :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tiggerss
https://tiggerssreads.blogspot.com/
Pamiętaj, że W śnieżną noc to zlepek opowiadań z innymi pisarzami i przyznam, że akurat Green nie wypada tam najlepiej xd
UsuńBiorę udział :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy lubię, czytałam do tej pory tylko "Gwiazd naszych wina" i raczej po jednej książce nie da się stwierdzić, ale ta ksiazka mi się naprawdę spodobała. Nawet mogę stwierdzić że pokochałam bohaterów tej książki, dlatego chetnie poznam tez inne. Kiedyś miałam nawet kupić "papierowe miasta" ale jakoś tak poszło w zapomnienie.
Bardzo podobało mi się "Gwiazd naszych wina" wiec postanowiłam zabrać się za inne książki autora które niestety dla mnie okazały się kompletną porażką... Co jedna to dziwniejsza i nudniejsza więc odpuściłam. Teraz mocno zastanawiam się czy nie dać Greenowi szansy i nie przeczytać tej książki z żółwiami w tytule bo ludzie strasznie się jarają na zagranicznym YouTube ;)
OdpowiedzUsuńFakt, Green pisze trochę schematycznie, ale dzięki temu wiemy, czego się spodziewać, a jego schematy mimo wszystko aż tak nie są denerwujące
UsuńNie wiem czy lubię, bo niestety nie czytałam żadnej książki tego autora. Po tych opiniach żałuję, że nie znam jego twórczości i koniecznie muszę to nadrobić;)
OdpowiedzUsuńNie jestem sama, wow, jestem w szoku, że nie tylko ja za nim nie przepadam. :D
OdpowiedzUsuńA co do kolejnego autora... może Fisher, Armentout albo Moseley? :D
O, Fisher to niezły pomysł
UsuńBiorę udział.
OdpowiedzUsuńObserwuję jako Sylwia Kobylińska
Jesli chodzi o Greena to czytałam tylko GNW, co było zupełnie nie w moim stylu, bo zazwyczaj czytuję bardziej wymagającą literaturę. Bądź co bądź książka mi się podobała, chociaż nie powiem, że powaliła na kolana. O reszcie Jego książek słyszałam, jednak opinie były na tyle różne, że sama chciałabym się przekonać jak wypada on na tle innych swoich dzieł. A dlaczego polubiłam autora? Myślę, że rzeczy, o których pisze wielu ludziom otwierają oczy i pokazują inne spojrzenie na świat, ponadto są pisane w przystępnym języku, więc na pewno zachęcają :)
Biorę udział w konkursie, bo choć (nie licząc żółwi) czytałam całego Greena, mam tylko jedną jego książkę. A kocham je wszystkie, za to niezwykłe pióro autora, który ukrywa metafory i prawdy w codziennym życiu, u którego najpiękniejsi są ludzie złamani, niedoskonali, który nauczył mnie, że nie ma czegoś takiego jak bezproblemowa egzystencja i normalność.
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie książki Greena i jest w nich to coś. Rozumie nastoletni świat, można u niego znaleźć dużo przemyśleń, z którymi się zgadzam. Już nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam jego nową książkę.
OdpowiedzUsuńA co do następnego autora - może Rick Riordan, Marissa Meyer albo Veronica Roth?
Świetny post! :D Nie czytałam wszystkich książek tego autora (przede mną jeszcze "W śnieżną noc" oraz "Żółwie aż do końca"), ale bardzo lubię jego historie <3
OdpowiedzUsuńA następny autor... głosuję za Colleen Hoover :D
Zabookowany świat Pauli
Dzięki :D
UsuńBędę szczera, nie przeczytałam ŻADNEJ jego książki i kompletnie - póki co - mnie nie ciągnie do niego. Może kiedyś się to zmieni. Jednak, post jest bardzo interesujący :)
OdpowiedzUsuńUuu, jak to podkreśliłaś xd. Nie zlinczuję cię, hehe
UsuńDziękuję ;)
Niestety nie przeczytałam żadnej książki Greena, ponieważ wydawało mi się jakoś "nie po drodze" z jego twórczością. A teraz szczerze tego żałuję, ponieważ po przeczytaniu wszystkich powyższych opini przekonałam się, że jednak chciałabym poznać ścieżki bohaterów greenowskich książek. Cóż, ponoć mądrość przychodzi z wiekiem, a tylko parzystokopytne stworzenia zdania nie zmieniają, więc przyznaję, że chętnie przeczytam powieść Greena.
OdpowiedzUsuńDlatego BIORĘ UDZIAŁ w konkursie😊
I właśnie dla takich chwil warto robić te posty, bo jednak naprowadzają one kogoś na lepszą drogę (żartuję, po prostu mi miło, że jednak chcesz się skusić :D)
UsuńLubię bo gdy córka to czytała ja je podkradałam :) Może nie jest to literatura wysokich lotów ale bardzo przyjemna w odbiorze.A może to ja już jestem za stara? :) Ale młoda była zachwycona wręcz
OdpowiedzUsuńNie moge eytować
OdpowiedzUsuńBiorę udział w konkursie.
Czytałam dwie książki autora i na tym mam nadzieję nie skończy się moja przygoda z twórczością Greena. "Gwiazd naszych wina" oceniam jako książkę po prostu nie dla mnie, inaczej mówiąc nie lubię jej :)Za to "W śnieżną noc" jest to książka, do której uwielbiam powracać jest taka pełna magii :D
OdpowiedzUsuńTo ja znowu mam na odwrót, haha XD
UsuńGenialny post! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Greena. Najpierw przeczytałam "Gwiazd naszych Wina" - oj, strumienie łez. Później, po seansie w kinie "Papierowe Miasta" - ahh, ta Margo!
Pod choinkę w 2015 roku dostałam "W śnieżną noc" i od tego czasu ustanowiłam coroczną tradycję czytania jednego opowiadania z tej książki.
lauvrie.blogspot.com
Do kolejnej edycji 13 powodów poproszę opinie o Matthew Quicku (moim ulubionym autorze młodzieżówek), uważam że jego twórczość zasługuje na dużo-dużo uwagi + ciekawi mnie czy blogerzy podzielają mój zachwyt. :)
OdpowiedzUsuńCo do Greena... podzielam zdanie większości blogerów, książki są do siebie bardzo podobne, schematyczne, że czasami ja także zastanawiałam się, czy już po prostu nie wyrosłam z młodzieżówki - też zaczynałam od "GNW" no i w mojej opinii, to była jedyna wybijająca się pozycja, reszta na jedno kopytko, z niemal kropka w kropkę identycznymi bohaterami.