Mało
kiedy mam tak duży mętlik w głowie po skończeniu jakiejś książki jak w tym
przypadku.
Tę
recenzję zacznę od historii swojego życia. Uwielbiam serię Szeptem. Możecie mówić, co chcecie, ale dla mnie Nora i Patch to
miłość do grobowej deski. Później, z rozpaczy nad zakończeniem ich losów,
sięgnęłam po Black ice od tej samej
autorki. Tamtą powieść także pokochałam, cóż się wiele dziwić. Dlatego, gdy
zobaczyłam opis Na krawędzi wszystkiego,
mój mały móżdżek zapłakał z tęsknoty i sobie wymyślił, że to musi być coś jak Black ice. Jak wielkie było moje
zdziwienie, gdy okazało się, że to nie działa w ten sposób.
Zoe
jest zwykłą nastolatką, mającą dość szaloną matkę wegankę i młodszego brata z
ADHD. Pewnego dnia do miasteczka, w którym mieszka, zbliża się wielka burza
śnieżna. Matka wymyśliła zakupy na ostatnią chwilę, a Jonah postanowił zgubić
się w lesie. Dziewczyna, szukając brata, zostaje zaatakowana i jest świadkiem
czegoś, czego nigdy nie powinna zobaczyć. Wtedy poznaje tajemniczego chłopaka,
którego ochrzciła imieniem Iks – jak niewiadoma.
Zaczynając
od początku. Uwaga, uwaga, książka nie wciągnęła mnie od pierwszej strony, ale
od 18 już nie mogłam się oderwać. Siedziałam z powieścią na kolanach i przerywałam
lekturę tylko po to, by popatrzeć w pustą ścianę i pomyśleć „Wow”. Już na samym
początku dzieje się tyle, że moja ciekawość została rozbudzona, dodatkowo bałam
się o głównych bohaterów i okrywałam się kocem, bo udzielił mi się mroźny
klimat burzy śnieżnej. Miałam wszystko, co chciałam. Napięcie, prawdziwego
złoczyńcę, zbrodnię i tajemnicę. No dokładnie jak w Black ice. Taki stan utrzymał się do 60 strony.
Dość
szybko okazało się, że Na krawędzi
wszystkiego jest jak sinusoida. Ma swoje wzloty i upadki, ma też i miejsca
zerowe. Napięcie najpierw rośnie, potem szybko spada, później znowu rośnie i
tak w kółko. Powieść ma zarówno lepsze jak i gorsze momenty, które równomiernie
się ze sobą przeplatają. Momentami wieje nudą i dosłownie ziewasz nad książką,
zadając sobie pytanie „kiedy zacznie się coś dziać?”, momentami tak się
wkręcasz w historię, że tracisz poczucie czasu i nie masz pojęcia, co się wokół
ciebie dzieje w normalnym świecie.
W
powieści bardzo dużo rzeczy trzeba się domyślać, co w większości przypadków
wyszło na plus, bo autor traktuje czytelnika jak inteligentną istotę umiejącą
samodzielnie dodać dwa do dwóch. Jednak niektóre rzeczy mogłyby po prostu zostać
wyjaśnione przez narratora lub wypowiedziane na głos. Bo jak zabieg domyślania
się działał w odniesieniu do małych rzeczy, to jednak stosowano go też przy
ważnych aspektach związanych ze światem przedstawionym, więc pewne kwestie
pozostają dla mnie w tym temacie zagadką. Po prostu nie umiałam wszystkiego
sobie dopowiedzieć.
Na krawędzi wszystkiego łączy ze sobą aż trzy różne gatunki literackie.
Począwszy od thrillera, przez najbardziej rozbudowaną fantastykę i kończąc na
zwykłej obyczajówce. To pierwsze najlepiej mi tu zagrało. Sceny
kryminalno-thrillerowe zostały najlepiej opisane i najbardziej trzymały w
napięciu. Wątek fantastyczny nie do końca mi się spodobał, bo autor uparcie
twierdził, że jest to zupełnie oderwana rzecz od naszego świata, jednocześnie
zawzięcie ją urealniając i czyniąc z niej coś normalnego.
A
główne pytanie brzmi; po jaką cholerę Jeff Giles postanowił wrzucić tu wątek
miłosny? Sposób, w jaki on się pojawił, był absurdalny, prawie jak Romeo i
Julia. Dwoje głównych bohaterów popatrzyło na siebie, wymieniło dwa zdania i
już przyrzekało sobie miłość do końca świata i jeden dzień dłuzej. Potem na
szczęście udało się to jakoś wiarygodnie rozwinąć, ale no kurczę, brakuje mi
tej logicznej podstawy, na której można było zbudować to uczucie.
Jak
już jesteśmy przy głównej bohaterce… Wyobraźcie sobie sytuację, ze jesteście
świadkami wydarzenia nie z tego świata, w której udział bierze facet oderwany
od rzeczywistości i groźny przestępca. Scena rozgrywa się w pięknym plenerze, w
tle widać nieziemskie kolory, ale do cholery w dalszym ciągu macie przed sobą
mordercę. Co robi Zoe? Wyciąga telefon, odpala aparat i cyka fotkę, którą
krótko potem dodaje na Instagrama. A gdy policja puka do jej drzwi z pytaniem o
tego przestępcę, laska udaje głupią, no bo przecież ona nic nie wie. Wtedy
uczynny pan mundurowy wyciąga telefon z kieszeni, odpala aplikację i pokazuje
jej zdjęcie. Bum! Logika do potęgi minus milion.
Jak
już wspominałam, powieść na przestrzeni swojej akcji zaliczała wiele wzlotów i
upadków. Niektóre rzeczy naprawdę wyszły bardzo dobrze, ale pozostałe już nie
miały tyle szczęścia i były po prostu nudną zapchajdziurą, którą trzeba było
przeboleć w oczekiwaniu na rozwój akcji. Gdy przymknie się oko na te słabe
momenty, to Na krawędzi wszystkiego
wypada naprawdę bardzo dobrze, bo w sumie bazując na znanych i oklepanych
pomysłach, przedstawia coś zupełnie nowego, co wyróżnia się na tle innych
książek.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu IUVI
Fakty objawione:
Tytuł: Na krawędzi wszystkiego
Tytuł oryginału: The Edge of Everything
Tytuł oryginału: The Edge of Everything
Autor: Jeff Giles
Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc
Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc
Wydawnictwo: IUVI
Ilość stron: 384
Grubość grzbietu: 2,4 cm
Masa: 348 g
Ciężar: 3,41 N [g=9,81 m/s2]
Cena: 34,90 zł
Mobilność: M
Myślę, że teraz nie, ale w przyszłości z pewnością sięgnę po książkę "Na krawędzi wszystkiego" teraz za bardzo zabiegany okres w życiu mam, żeby się za nią zabrać ;).
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałabym zaprosić na wyprzedaż na blogu, która znajduje się pod tym linkiem: http://kreatywna-alternatywa.blogspot.com/2017/11/462-i-wietrzenie-ksiegozbioru-lady-spark.html
Pozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Jak sięgniesz, to chętnie przeczytam twoją opinię ;)
UsuńJuż lecę patrzeć na książki!
Nie jest to książka po która siegnę, ale okładka jest baaaardzo klimatyczna:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Myślałam, że wątek fantastyczny w tej książce okaże się totalną klapą, ale o dziwo bardzo mi się spodobał. Podobnie jak wątek miłosny Iksa i Zoe - niby ich uczucie pojawiło się znikąd jak na pstryknięcie palca, ale czytając książkę potraktowałam to po prostu z przymrużeniem oka i naprawdę dałam się wciągnąć w resztę historii. Mam tylko nadzieję, że autor nie popsuje kolejnej części.
OdpowiedzUsuńObsession With Books
Ich wątek był jak wyssany z palca, ale później był bardzo potrzebny, by cała fabuła trzymała się kupy
UsuńPodzielam twoje nadzieje i czekam na drugi tom
mnie intryguje ten wątek fantastyczny w tej powieści i chyba dlatego kiedyś sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńzaczytanamona.blogspot.com
Książkę czytałam i wątek fantastyczny w miarę mi się podobał, tak samo jak cały wątek ojca. Wątek miłosny był taki sobie, zgadzam się, ale pchał fabułę do przodu, więc chyba tak łatwo nie da się go pozbyć...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam do mnie.
Pozbycie się go nie wchodziło w grę, ale może lepsze wprowadzenie by mu pomogło?
UsuńWątek ojca, kocham! Ale rozwiązanie nie do końca mi przypadło do gustu ..
Serio wyciągnęła telefon i zrobiła fotkę? To mogła zrobić tylko Amerykanka! Śmiałbym się z tego chyba do końca książki
OdpowiedzUsuńBo to jest typowa Amerykanka. Później jeszcze była jedna niedorzeczna scena też z Instagramem albo Snapem, ale już nie była aż tak komiczna jak ta pierwsza, więc mi wyleciała z głowy xd
UsuńDziwnym zdaje mi się taki miszmasz gatunków, bo połączenie fantastyki z thrillerem i zagadką kryminalną to coś, z czym jeszcze się nie spotkałam i szczerze mówiąc, gdybyś nie ostrzegła, to może bym się denerwowała na takie gatunkowe niezdecydowanie. A tak, jak już wiem, czego się spodziewać, wręcz ciągnie mnie do przekonania się na własne oczy, o co w tym wszystkim chodzi:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com
Nie wypadło aż tak tragicznie, jak można było przypuszczać ;)
UsuńScena z fotką na instagrama faktycznie była dosc absurdalna, co nie zmienia faktu, że książka była dobra i naprawdę mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Z jednej strony mnie kusi ale z drugiej boje się, że głupota głównej bohaterki będzie mnie tak drażnić że nie przebrnę przez książkę ;)
OdpowiedzUsuńbooklicity.blogspot.com
Nie no, aż tak źle nie jest xd
UsuńWspomnienie Szeptem, nie wpadłabym na to, ale to ma sens :D
OdpowiedzUsuńCzytałam i oprócz miłości wszystko mi się podobało :)
POCZYTAJ ZE MNĄ!
Tak jakoś mnie na wspomnienia naszło
UsuńWpisałam na listę innych książek ;) Muszę zobaczyć czy serio jest tak dobra jak inni uważają
OdpowiedzUsuńRaczej nie mój typ książki, ale foto wspaniałe jak zwykle i niesamowicie ZAZDRASZCZAM bransoletki :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńPrzekażę zazdraszczanie ;D
Okładka jest śliczna :) Co do kwestii wątków romantycznych.Jak je uwielbiam, nie do każdej historii pasują i są takie powieści, gdzie po prostu nie powinny się pojawiać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJakie to typowe, w końcu w Polsce również częściej widzisz ludzi filmujących dane zdarzenie niż pomagających czy zachowujących się racjonalnie i właściwie - nigdy nie pojmę tego, co trzeba mieć z głową nie tak, by się w ten sposób zachowywać, choć z drugiej strony dzięki takim akcjom? Policja ma materiały dowodowe w sprawach. Porąbane, ale prawdziwe 🤔 W każdym bądź razie zaintrygowałaś mnie tym wątkiem kryminalnym z dodatkiem fantastyki... 😅
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, she__vvolf 🍂🐺
Smutne i tragiczne. No ale taka prawda. Czego człowiek nie zrobi dla lajków ;/
UsuńOkropnie mnie kusisz!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobała - pierwsza połowa recenzji naprawdę mnie zachęciła, mam jednak poważne wątpliwości co do wątku romantycznego i tej instagramowej wpadki, o której piszesz. Książka musiałaby być naprawdę genialna, żebym nie rzuciła nią o ścianę po tak durnej scenie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Będziesz się chichrać przy tej scenie z IG a potem napiszesz do wszystkich znajomych i będziesz się frustrować. Ale rzucania książką o ścianę nie przewiduję :D
UsuńFajne są takie powieści, które na początku nas do siebie nie przekonują, a później się coś dzieje i jednak nie możemy się od nich oderwać :D
OdpowiedzUsuńTurkusowa Sowa
Nie mam ochotę na tę książkę, a jeśli chodzi o serię "Szeptem" i "Black Ice" były to świetne książki.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Potwierdzam :D
UsuńNie wiem, czy spodobałby mi się taki mocno misz-masz gatunkowy :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Wydaje mi się, że to nie jest książka w moim typie. Ale zdjęcia są bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję <3
UsuńTo trzeba spróbować samemu:) ale okładka jest piękna:)
OdpowiedzUsuńRECEZNZJA TAKA JAK OKŁADKA <3
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że przeżyję bez lektury tej książki...
OdpowiedzUsuń