niedziela, 19 listopada 2017

Miłość od pierwszego przekleństwa - "Until November" Aurora Rose Reynolds [RECENZJA]

Jestem tą recenzją tak samo zaskoczona jak i wy.


Będę z wami szczera. Gdy decydowałam się na przeczytanie Until November, nie oczekiwałam fajerwerków, wręcz nastawiałam się, na to że to będzie coś przeciętnego, takiego samego jak wszystkie inne powieści new adult. Może to dzięki niskim oczekiwaniom lektura mnie nie rozczarowała, a wręcz sprawiła mi przyjemność.

Po brutalnym ataku, November wyprowadza się z Nowego Jorku, by zamieszkać wraz z ojcem w Tennessee. Próbuje rozpocząć tam nowe życie z dala od niewspierającej matki. Wkrótce po przyjeździe zaczyna pracę w rodzinnym biznesie – w klubie ze striptizem. Jako księgowa, nie jako tancerka. Poznaje także Ashera, bezczelnego mężczyznę, który odstrasza ją swoim zachowaniem. Tyle, że jego do niej zaczyna coś przyciągać.

Jak już na początku wspomniałam, powieść mi się podobała. To nie jest literatura na kto wie jak wysokim poziomie, ma w sobie wiele wad i błędów, ale nie zabija czytelnika swoją treścią, a co więcej, stanowi bardzo dobrą rozrywkę. Until November ma w cholerę i jeszcze trochę minusów, ale pomimo ich dużej ilości, aż tak w oczy one mnie nie kuły, jak mogłoby się wydawać.

Zacznę od samego sposobu pisania książki. Zauważyłam, że strasznie dużo tu powtórzeń. Nie chodzi mi o takie wynikające z braku znajomości synonimów pewnych słów, a raczej o parafrazowanie swoich wypowiedzi. Narrator coś stwierdzi, zaraz to samo powie jeden z bohaterów, po chwili powtórzy to kolejna postać i tak w kółko.


Relacja głównych bohaterów rozwija się stanowczo za szybko. W ciągu dwóch dni uczuciowo przeszli tyle, co normalna para w trakcie roku trwania związku. Znają się dość krótko, a już zachowują się jak młode małżeństwo. Co więcej, wszyscy ludzie tak ich traktują i uważają, że to całkiem normalne. Do tego Asher z November są bardzo przewrażliwieni. Robią z igły widły i czepiają się o straszne głupoty.

Ponownie zwracam uwagę na opis, który troszkę przekłamuje to, co dostajemy w książce. Krótkie streszczenie na okładce sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z romansem z dużą dawką wątku kryminalnego. Elementy grozy może się i pojawiają, bo November ma jakąś tam przeszłość i niby coś jej grozi, ale nie wiadomo co. Koniec końców cała kryminalna część powieści sprowadza się do dwóch krótkich incydentów na przestrzeni całej historii i mało ambitnego finału, który wyjaśnia wszystkie „zagadki”, ale robi to w bardzo prosty i szybki sposób. Chociaż tutaj oddaję honor, bo główny złoczyńca nie został wyssany z palca, miał całkiem niezły motyw.

Until November nie jest bez skaz. Ma trochę błędów logicznych w fabule, ale które są na tyle drobne, że da się koło nich przejść obojętnie i nie kląć pod nosem. Ah, jeśli już o klęciu mowa… Asher! Jego wypowiedzi składały się głównie z brzydkich słów na „k” czy „p”. Ja wszystko rozumiem, tak miała być skonstruowana jego postać. No ale kurczę, jak można żyć z człowiekiem, który klnie o każdej porze dnia i nocy, czy jest szczęśliwy czy wściekły? Zamiast powiedzieć „Jesteś bardzo piękna” to powie „O kurwa, jesteś zajebiście piękna”. Jego komplementy to czasem przypominały niezłe wyzwiska. Ale co kto lubi.


Nie spodziewałam się też, że w powieści będzie tak dużo scen erotycznych. Nie przepadam za ich obecnością w książkach, no ale cóż, to taki mały suprajsik. Dlatego jeśli podobnie jak ja stronicie od erotyków, to raczej obchodźcie Until November wielkim łukiem.

Powieść bardzo dobrze się czyta. Jest krótka i lekka w odbiorze. Nikomu nie szkodzi, chociaż jest mało ambitna. Jeżeli macie ochotę na przyjemny romans, to Until November będzie dobrym wyborem i z powodzeniem umili wam wieczór, góra dwa. Za to ja ze swojej strony sądzę, że książka spodobać się może fanom twórczości Kirsty Moseley. Podobny styl, podobny sposób prowadzenia historii, ale „podobny” w dobrym znaczeniu tego słowa.




Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu EditioRed


Fakty objawione: 
Tytuł: Until November
Autor: Aurora Rose Reynolds
Tłumaczenie: Olgierd Maj
Wydawnictwo: EditioRed
Ilość stron: 256
Grubość grzbietu: 1,8 cm
Masa: 242 g
Ciężar: 2,37 N [g=9,81 m/s2] 
Cena: 39,90 zł
Mobilność: S+ (cieniutkie i malutkie)




Ponadto! Konkurs!

Kliknięcie w obrazek przeniesie cię do posta ze szczegółami ;)




 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać





30 komentarzy:

  1. Książka czeka na swoją kolej na półce - jednak z Twojej recenzji wynika, że niestety nie jest to zbyt ambitna pozycja - choć z drugiej strony, czasem fajnie jest się zrelaksować przy tego typu pozycji 😉

    Pozdrawiam, she__vvolf 🍂🐺

    OdpowiedzUsuń
  2. Może się na nią skuszę, jak będę potrzebowała odmóżdżenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie oczekiwałam wiele, a i tak się zawiodłam. Strasznie nijaka historia, mi w ogóle nie sprawiła przyjemności. :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam książkę na swojej liście. Lubię czasem sięgnąć po jakiś lekki romans, wiec myślę, że niedługo po nią sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli jednak sobie odpuszczę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Opis książki nie za bardzo mnie kusi szczerze mówiąc, jest zbyt prosty i taki schematyczny, chociaż mam ochotę, żeby zapoznać się z tą książką. Cóż, zobaczymy. :)
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Po serii AFTER szybko nie sięgnę po książki, gdzie występuje duża ilość scen erotycznych. Ale może jak trochę ochłonę to przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jest to książka, którą muszę koniecznie poznać, ale jest na mojej liście :)

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba rok 2017 to wysyp takich obyczajowych książek :) ja ich raczej nie czytam, ale mimo to uwielbiam czytać posty tego typu :) chcę ich więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. 256 stron i tak wiele powtórzeń? Hm. Okładka jest cudowna, bardzo mi się podoba, aczkolwiek z literatury K. Moseley zrezygnowałam, więc tu też raczej podziękuję. Tym bardziej, że jestem właśnie po lekturze trzech erotyków, a jeszcze jeden przede mną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może faktycznie zostaw sobie tę powieść na lepsze dni xd

      Usuń
  11. Nie są do do końca moje klimaty ale czasem człowiek potrzebuje czegoś luźniejszego co nie musi koniecznie być arcydziełem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię od czasu do czasu sięgnąć po niezobowiązującą lekturę, ale do tej akurat mnie nie ciągnie, bo mam wrażenie, że byłaby stratą czasu...

    OdpowiedzUsuń
  13. Skoro jest lekka to może się skuszę żeby mieć lekturę na jeden wieczór. Bardzo ładne zdjęcia :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja co do tej książki miałam dość spore oczekiwania, głównie dlatego że długo na nią czekałam. Jak już dowiedziałam się, że będzie wydana, bardzo się ucieszyłam. Jednak niestety recenzje skutecznie mój zapał ostudziły. Ale może to i lepiej, bo przynajmniej nie będę zawiedziona czytając, tylko być może miło spędzę z nią czas. Nie podoba mi się, że dostanę tak szybki romans, ale trudno. Kto wie, może przypadnie mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie trzymam kciuki, by jednak przypadła ci do gustu ;)

      Usuń
  15. Z początku miałam ochotę przeczytać tę książkę, ale zbyt duża ilość negatywnych opinii trochę ostudziła mój zapał. Teraz widzę, że może mi się mimo wszystko podobać. Ogólnie lubię lekkie romanse, więc choćby tylko z tego powodu jej nie skreślam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Widziałam tę okładkę już nie raz, jednak nie za bardzo się zagłębiałam, o czym ona jest. Być może po nią sięgnę, aby nieco się odprężyć, gdyż po Twojej recenzji wnioskuję, że będzie to dla mnie swego rodzaju "odmóżdżacz".
    Pozdrawiam xx
    http://slowoposlowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Może kiedys się zdecyduję tak dla zabicia czasu.:)

    OdpowiedzUsuń
  18. W gatunku New Adult jest teraz naprawdę z czego wybierać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że większość tych książek jest taka sama i trudno o coś oryginalność ;/

      Usuń
  19. Początkowo byłam zainteresowana, ale raczej nie przeczytam - błędy w logice + masa przekleństw + natłok erotyki to dla mnie przepis na wybitnie nieudaną lekturę :(

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  20. Coś w stylu Glines... kiedyś, może w wolnej chwili jak będę stara... xd

    OdpowiedzUsuń
  21. Znalazłam w niej wyjątkowo dużo minusów, ale mimo wszystko jakoś mi się nawet podobała :D
    Super recenzja :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)