Ta książka okazała się być
niemałym wyzwaniem.
Thrilleru umiejscowionego w
polskich realiach, z polskimi bohaterami i napisanego przez polskiego autora,
to ja już dawno nie miałam przyjemności przeczytać. Uwielbiam klimaty grozy,
ale jednocześnie staram się ich unikać. Późnowieczorne lektury takich dzieł nie
działają dobrze na sen. I to poniekąd był powód, dla którego tak długo zeszło
mi z czytaniem Gałęziste.
Bajkowe ziemie
Suwalszczyzny, dom, w którym na pewno nie chcielibyście spędzić nocy. Jezioro,
w którym mieszkają nieumarli i demon, o którym chcielibyście nie wiedzieć. I
jest też las, który żyje własnym życiem.
Karolina i Tomek to młodzi
studenci, będący parą od kilku lat. Postanawiają wybrać się na przerwę
wielkanocną w okolice Suwałk, by odpocząć od zgiełku miasta, zwiedzić nieznane
tereny, a także odbudować swój związek, jednak o tej ostatniej rzeczy żadne z
nich głośno nie wspomina. Od samego początku wakacje nie idą po ich myśli.
Najpierw spadają im na głowę włoscy autostopowicze, z którymi można ledwie
dogadać się po angielsku. Później Tomek ma problemy z cukrzycą. Bohaterowie nie
raz błądzą i gubią drogę, a gdy docierają na miejsce, okazuje się, że
właściciele zapomnieli o ich przyjeździe.
Książkę można podzielić na
dwie części; tą lepszą i tą gorszą. Początkowo zupełnie nie mogłam się wgryźć w
fabułę, wszystko mnie irytowało i nie rozumiałam, o co tak naprawdę chodzi.
Przez pierwsze kilkadziesiąt stron myślałam, że tam coś urodzę. Nawet nie tyle,
że było nudno. Po prostu narracja biegła swoimi własnymi torami. Tutaj
poznajemy jakąś kobietę, która ma jakąś swoją historię. Zaraz trafiamy do auta
Karoliny i Tomka. Później dowiadujemy się o Włochach. Potem kolejny skok,
pozorny zwrot akcji związany z cukrzycą głównego bohatera i postój. Pierwsza
nadzieja pojawiła się dokładnie na 43 stronie, bo dopiero wtedy zapalił się we
mnie ognik zaintrygowania, na którym dotarłam do setnej strony na jednym tchu.
Później niestety i to zgasło, a moja wiara, że coś zacznie się dziać, została
pogrzebana na kolejne sto stron. Ogień akcji rozpalił się dopiero w okolicach 250
strony i to od tego momentu aż do samego końca mamy do czynienia z tą lepszą
częścią powieści.
Pierwsze na co zwróciłam
uwagę, bo chcąc nie chcąc wybija się na pierwszy plan, to bohaterowie. Autor
wykonał świetną robotę kreując swoje postaci, bo każdej z nich zostały nadane
realne ludzkie cechy. Z jednej strony mamy Karolinę, dziewczynę z dobrego domu,
grzeczną i uczynną, podatną na sugestie rodziców. Wierząca i praktykująca
katoliczka, która nawet na wspólnym wyjeździe przejmuje się nadchodzącymi świętami.
Zaś Tomek to jej zupełnie przeciwieństwo. Musi wszystko mieć podane na talerzu
z logicznym uzasadnieniem, lubi dobrze się bawić i nie stroni od alkoholu. A do
tego jest zaciekłym ateistą. Tyle różnic, ile między nimi jest, nie ma prawa
wystąpić w prawdziwym związku, by ten sprawnie funkcjonował. Dlatego też autor
doskonale pokazuje ich spory i konflikty, które wynikają z ich odmiennych
charakterów.
Aspekt, który był dla mnie
początkowym plusem, dość szybko przerodził się w minus. Autor chciał powoli wprowadzić
czytelnika w świat, który wykreował, powoli serwując mu jego kolejne dawki.
Stopniowo w każdym rozdziale dostajemy nowy przerażający element, który nie
wiemy, jak mamy interpretować. Ale te kolejne detale grozy w końcu przestają
zwiększać swój kaliber i już nie zadziwiają. Zdążyłam do nich przywyknąć i
wydawały mi się być na porządku dziennym. Odnosiłam też wrażenie, że wątek
miłosny między bohaterami na dużą część książki przesłonił jej główną ideę
thrillera, bo stał się opowieścią o związku dwojga ludzi z grubsza pochodzących
z różnych światów, a czasem wręcz dokładnym zapisem ich ruchów, wziętych
pryszniców i uczesanych włosów.
Za to mam jedno duże
pytanie. Jeśli jest się chorym na cukrzycę od bardzo bardzo bardzo długiego
czasu, to czy do jasnej cholery, nie powinno się wiedzieć, ile insuliny należy
wstrzyknąć, kiedy, jak, gdzie i o której? Bo jedną wpadkę z zagrożeniem życia
Tomka mogłam przeżyć. Okej, dwie jeszcze uszły. Ale przy każdej następnej ręce
mi opadały. No bo ileż można?
Kolejną wadą powieści są
opisy. Niekiedy autor zmyślnie poprowadził swoje pióro, gdy przytaczał
opowieści na temat odwiedzanych przez bohaterów miejsc, ale i tak czasem
zdarzyło mu się przynudzać i pisać elaboraty o rzeczach, które koniec końców
nie wnoszą za wiele do fabuły. Na moje szczęście nie było ich znowu aż tak dużo
jak u Sienkiewicza.
Nie mam nic przeciwko
przekleństwom, ale kląć trzeba umieć. Gdy bohater w chwilach stresu puści sobie
wiązankę pod nosem, wszystko jest w porządku. Ale jeśli zdarza mu się to średnio
co dwa czy trzy akapity na jednej stronie, a w dodatku przytoczone są wszystkie
najbardziej wymyślne wyzwiska, to następował przesyt materiału i wyglądało to
tak, że wszystkie przekleństwa nie są wynikiem nerwów i walki o życie, tylko
imbecylności postaci, które co drugie słowo mówią ku*wa.
Na większą uwagę zasługuje
cała druga połowa, gdzie w końcu następują zwroty akcji. Groza jest namacalna w
powietrzu, wszystko dzieje się bardzo szybko, a ja czytałam z zapartym tchem i
przewracałam kolejne strony, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Normalnie, gdy
poruszam się po mieście w tramwajach czy autobusach, albo czytam ebooka na
telefonie, albo słucham muzyki. A Gałęziste,
i to w wersji papierowej, czytałam nawet nie tyle, że siedząc, co stojąc i próbując
się nie zabić podczas gwałtowniejszego hamowania. A żeby było śmieszniej,
książka była dla mnie niezłą rozrywką podczas oczekiwania na egzamin
teoretyczny na prawo jazdy. Przynajmniej wtedy zajmowałam głowę stresem nie
swoim, a głównych bohaterów.
Mimo wszystko da się
zauważyć bardzo dużą dysproporcję książki. Wstęp do całej historii mógłby
zostać skondensowany, wtedy czytelnik nie nudziłby się ani przez chwilę, a tak
to ja już zdążyłam zapomnieć, że czytam thriller. Za to rozwiązanie i
skumulowanie się wszystkich wydarzeń powinno nastąpić trochę wcześniej i znowuż
być rozbite na większą ilość stron. Kolokwializując; na początku nie dzieje się
nic, a na końcu akcja gna jak cwałujący koń.
Artur Urbanowicz zaskoczył
mnie dwoma rzeczami. Czytam sobie, czytam, a tu nagle przewracam stronę i
kolejne dwie czy nawet trzy zapisane są w jakimś dziwnym języku, który był
bodajże litewskim? Ale na szczęście odpowiednio zajęto się takimi osobami jak
ja, które pierwszy raz widzą taką rzecz na oczy i przetłumaczono cały tekst na
końcu książki.
A druga i chyba największa
niespodzianka to… zakończenie. Już myślisz, że wszystko się rozwiązało, że jest
wyjaśnione, a tu bum! I znowu nic nie wiesz. Autor przywalił taką petardą, że
ja do tej pory nie wierzę, że to się wydarzyło naprawdę. Nic nie wskazywało na
to, że wydarzenia przybiorą taki a nie inny obrót. W życiu bym nie przewidziała
takiego zwrotu akcji.
Podsumowując. Gałęziste do całkiem niezły thriller
napisany przez Artura Urbanowicza, który posiada wiele wad, to oczywiste, ale i
tak zasługuje na poświęconą uwagę. Spełnia swoją rolę jako przedstawiciela
gatunku i potrafi zmrozić krew w żyłach. Fabuła jest oryginalna i niespotykana,
a całość roztacza nad sobą unikalny klimat, który powoduje, że ja teraz na
ziemie Suwalszczyzny zapuszczać się będę z obstawą i ochroniarzem, a do byle
jakiego lasu już na pewno tak łatwo nie wejdę.
Za możliwość przeczytania i
zrecenzowania książki dziękuję autorowi
Fakty objawione:
Autor: Artur Urbanowicz
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 462
Grubość grzbietu: 2,7 cm
Masa: 0,577 kg
Ciężar: 5,66 N [g=9,81 m/s2]
Cena: 38 zł
Mobilność: M+ (ciężka)
Znajdziesz mnie również tutaj:
Facebook:
https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/
Instagram:
https://www.instagram.com/toreadornottoreadblog/
Goodreads:
https://www.goodreads.com/ewuniunia
Snapchat: @ewuniunia
Czytałam tę książkę i mimo topornych zdań i początkowej nudy bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/04/19-recenzja-chopak-na-zastepstwo-kasie.html
Nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale po 'Dziewczynie z Dzielnicy Cudów" chyba zacznę częściej sięgać po książki polskich autorów :)
OdpowiedzUsuńNiebieskie Iskry
Też przeczytałam tę książkę i odnośnie Twojego pytania co do cukrzycy stwierdzam jedno - nie czytałaś jej uważnie i ze zrozumieniem. Słabo.
OdpowiedzUsuń[dalej są SPOILERY]
Przecież Tomek od szóstego rozdziału był zdrowy, więc jakiejkolwiek dawki insuliny by sobie nie wstrzyknął, była potencjalnie zabójcza i skutkowała potencjalną hipoglikemią. Jak więc według Ciebie miał to kontrolować, skoro o swoim uzdrowieniu nie miał najmniejszego pojęcia? Hm?
[Koniec spoilerów]
No ja wiem, że [spoiler] niby był zdrowy a o tym nie wiedział, ale no kurde, nie wiedział o tym. A przez n-lat wcześniej był chory. Chodziło mi bardziej o narrację, w której ewidentnie bohater jest nieogarnięty bo nie wie, ile tak naprawdę tej insuliny ma wstrzyknąć.
UsuńDopiero po 250 stronach można się wciągnąć? To chyba jednak nie dla mnie książka :P Choć przyznam, że czytałam też książki, które w ogóle pozbawione były napięcia, więc może z tą nie jest tak źle ;)
OdpowiedzUsuńO tej książce już słyszała i chcę ją przeczytać. Przyznam, że wcześniej nie spotkałam się z wymienieniem tych wszystkich wad, ale to nie zmienia tego, że jestem jej niezmiernie ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Mi wstęp jeszcze jakoś tam się podobał, ale od 100 strony do właśnie chyba 250, nie mogłam się wciągnąć za nic :( Ale potem to, było wspaniałe, nadal pamiętam epilog, ah to naprawdę jak mówisz była petarda! :D
OdpowiedzUsuńWedług mnie autor wcale nie używa, aż tak często wulgaryzmów... Przynajmniej czytałam już takie książki, w których było ich zdecydowanie więcej. Wydaje mi się, że jest ich w sam raz w tej lekturze, bo oddają charakter Tomka. Jakby nie patrzeć to on właśnie jest tym, który głównie je wypowiada. Zresztą nie przypominam sobie żeby było takich postaci więcej... Ale cóż... Jak widać dla każdego ilość wulgaryzmów jest inaczej przyswajana. Dla jednych DUŻO to przekleństwa co drugie słowo. A dla innych DUŻO to przekleństwa co kilka stron... Chyba jestem bardziej tolerancyjna na wulgaryzmy skoro dla mnie to było jeszcze MAŁO :3
OdpowiedzUsuńCharakter Tomka czyli utwierdzają mnie w przekonaniu, że Tomek jest skończonym bucem. Ale jakoś jak pospolite sformułowania, którymi celowo wyrażają się bohaterowie, mnie nie rażą, a te przekleństwa oj bardzo ;/
UsuńNie miałam jeszcze okazji spotkać się z twórczością Urbanowicza i jak na razie nie planuję wchodzić w głębsze relacje z jego książkami. Jakoś ilość wad tej książki odrzuca mnie od niej i to na jakieś trzy kilometry, więc nic na siłę. Na razie moim polskim mistrzem thrillerów, kryminałów pozostaje Remigiusz Mróz i po co mam zmieniać mojego mistrza? ♥♥
OdpowiedzUsuńPrzekleństwa w książkach nie są złe, o ile są wyważone i pasują do klimatu powieści, na przykład ostatnio w takiej "Kasacji" Mroza trafiłam na iście genialny fragment: "[...] złamane kut*sy, jeb*ane patisony, pierdol*one świńskie ryje i chu*ogłowe tchórze"-duże nagromadzenie przekleństw w dwóch linijkach, ale pasowało do sytuacji :D
No nic, będę zmykać już :D
Zapraszam Cię jeszcze na konkurs u mnie na blogu-do wygrania "Fantastyczne zwierzęta..."-bookmania46.blogspot.com
Buziaki :*
Podam ci piękny i idealny przykład na to, że przekleństwa w książkach są złe. "Achaja" Ziemiańskiego :)
UsuńNiestety, książka nie dla mnie. Moje klimaty to raczej fantasy i romanse.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Biblioteka Tajemnic
Thriller zupełnie nie mój klimat, ALE podsunęłaś mi genialny pomysł na książkę dla osoby, która w takim gatunku się lubuje! Zapisuje!
OdpowiedzUsuńRaczej nie zdecyduję się na czytanie tej książki, jeśli fabuła nie wciągnie mnie od pierwszych stron, nie daję drugiej szansy książce.
OdpowiedzUsuńciekawy pomysł na zdjęcia;)
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie to nieoczywiste zakończenie. Postaram się mieć na uwadze ten debiut.
OdpowiedzUsuńDla tych ostatnich stron warto sięgnąć
UsuńCoraz częściej czytam pozytywne opinie na temat tej książki i coraz większą mam na nią ochotę;)
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia. Brzmi ciekawie, lubię taka tematykę choć parę rzeczy o których pisałaś mogłoby mi popsuć przyjemność czytania. Dlatego jeszcze sie zastanowię i chyba nie wyląduje na szycie mojej zakupowej listy
OdpowiedzUsuńA dziękuję :D
UsuńNie namawiam
Uwielbiam tę okładkę! *.* Twoja recenzja trochę mnie zniechęca, ale może kiedyś... Kto wie? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Oliwia :") Zjadam Szminkę
Książkę też czytam i bardzo mi się podobała. Najbardziej zachwycił mnie klimat :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale twórczość Polaków coraz mnie mnie interesuje, ponieważ zbyt wiele razy się zawiodłam, ale myślę, że kiedyś przeczytam tę książką bo fabuła intryguje.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Zaciekawiłaś mnie tym zakończeniem, ale nie wiem czy dotrwam jeśli tam wolno się rozkręca ;)
OdpowiedzUsuńMi również sporo czasu zajęło przebrnięcie przez książkę, jednak nie żałuję, było warto :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I feel only apathy
Ja nie lubię zbytnio przekleństw w ksążkach - ogólnie w życiu też ich nie lubię. I jeżeli już mają być to okej, ale w wyważonych ilościach. I właśnie chyba to najbardziej mnie do tej książki niestety zniechęca...
OdpowiedzUsuńJa w życiu wiele daruję bo jednak innym językiem się wyrażasz podczas rozmowy a inaczej powinnaś pisać. To, co przejdzie w mowie nie zawsze wypada na piśmie
UsuńPo thrillerach robię w nocy w gacie i nie daje rady ich skończyć, ale znajduję jakiś środek w kryminałach - są akurat. Co do polskich autorów, sprawdzałaś trylogię Zygmunta Miłoszewskiego? Kryminał, ale czasami moja wyobraźnia widziała za dużo i po prostu się bałam :D
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie XD
UsuńMiłoszewski jest na liście!
Przez ciebie jestem w niekomfortowej sytuacji XD
OdpowiedzUsuńJuż sobie myślałam, że to jednak nie książka dla mnie, bo nuda na początku, ale potem dowaliłaś z tym zakończeniem, a jedyną rzeczą, którą lubię prawie tak samo jak jedzenie i przystojnych chłopców, jest właśnie szok wywołany zakończeniem książki...
Ja też myślałam, że ją shejcę do końca a tu się okazuje, że ostatnie 200 stron było wowowow a zakończenie WOWOWOWOWO xd
UsuńŚwietne zdjęcia, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńagnesssja.blogspot.com
Mnie zniechęciłby początek i te litewskie wstawki :D
OdpowiedzUsuńJestem leniem i po prostu nie miałabym siły kartkowac :p
Świetna recenzja! Bardzo intryguje mnie ta książka i mimo kilku wad, które wymieniłaś, mam wielką chęć by po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńMiło wspominam spotkanie z tą książką, wciągnęła mnie, a zakończenie świetne. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Bardzo nie lubię kiedy autor błądzi w opisach i odbiega od głównego tematu fabuły. To gubi czytelnika, sprawia, że czujemy się nieswojo i jedyne co się nasuwa na myśl to "o co tu chodzi?". Właśnie trafiłam na taką książkę, męczyłam ją od niedzieli - skończyłam dziś rano. Książka, którą opisujesz zaciekawiła mnie okładką, ale jak przeczytałam fragment i opis już niekoniecznie. Szkoda :/
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem twój ból. Niestety ale tutaj autor robi trochę podobnie ;/
UsuńŚwietna recenzja już wiem co kupić na urodziny koledze.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://diamond-caroline.blogspot.com
Nadal siedzi u mnie na półce i czeka na swoją kolej :( Kiedyś nawet ją zaczęłam, ale jakoś nie mogę przez nią przebrnąć :( Ale dam jej druga szansę tylko nie wiem kiedy to nastąpi :D
OdpowiedzUsuńMnie do tej książki nie ciągnie. Za to po lekturze Achai zgadzam się, że kląć trzeba umieć :D
OdpowiedzUsuńAchai póki co to nic u mnie nie przebije XD
UsuńI po opisie sądzę, że nie dla mnie i widzę po recenzji, że wiele elementów mogłoby mi się nie spodobać. Przeznaczę czas jednak na inne tytuły. ;)
OdpowiedzUsuńNie slyszalam o tej ksiazce ale szczerze mowiac moze mnie zainteresowac! Bardzo chetnie sie za nia zabiore w wolnej chwili ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i jestem pod wrażeniem. Czekam cierpliwie na drugą książkę autora. ;)
OdpowiedzUsuńA ja własnie nie wiem, czy sięgnę...
UsuńZastanawiam się nad przeczytaniem tej książki, aczkolwiek mam jakieś opory . Fajna recenzja :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zaintrygowana tą recenzją... Bo mocny koniec zachęca do czytania, ale nie lubię długich wstępów - zwykle rezygnuję z takiej książki ;)
OdpowiedzUsuńps. a egzamin teoretyczny na prawko zdałaś? ;)
Myślę, że tu się szybko zniechęcić.
UsuńNo ba! Praktykę też już zdałam ^^