No i to mi się podoba!
Na pewno zdążyliście
zauważyć, że uwielbiam serię Szklany tron,
ale jedynie dwa pierwsze tomy. Dziedzictwo
ognia okazało się dla mnie wielkim rozczarowaniem, a Królowa cieni została przereklamowana na dziesiątą stronę.
Próbowałam was przygotować
recenzjami poprzednich części na premierę kolejnej. Tak, dzisiaj zajmiemy się
najnowszą powieścią Sary J. Maas czyli Imperium
burz. Pierwsze zdanie, to nad zdjęciem, już sugeruje, że nie posypią się iskry wściekłości i zawodu.
Przynajmniej nie w tym sensie, co przez ostatnie dwa razy.
W Szklanym tronie poznaliśmy Cealenę Sardotien, groźną zabójczynię
Adarlanu, która dopiero co została wybawiona przez księcia z ciemnych otchłani
kopalni soli i zmuszona podstępem do wzięcia udziału w turnieju na Królewskiego
Obrońcę. Akcja serii postępuje i w tej
chwili nie ma ona kompletnie nic wspólnego z tymi początkowymi wydarzeniami,
a jednocześnie jest oparta na nich w stu
procentach i cały czas się do nich odnosi.
Aelin Galathynius rozpoczyna
zbierać siły do walki ze złowrogim Erawnem. Dziewczyna w końcu jest gotowa na
odzyskanie swojego królestwa i zamierza włożyć całe serce w zwycięstwo. Czy jej
się to uda? … Każda kolejna informacja byłaby niewybaczalnym spoilerem, więc na
tym poprzestanę.
Imperium burz
zaczęło się bardzo dobrze. Irytujące
mnie wątki z wiedźmami zaczęły nabierać większego sensu już w Królowej cieni, ale to dopiero tutaj
wszystko się wyjaśniło. Po co one tam były nam potrzebne i dlaczego przez
blisko dwie książki wytrącały mnie z równowagi? Paradoksalnie w Imperium rozdziały o Manon czy Elide
były dla mnie najciekawsze, najwięcej tam się działo i najlepiej mi się je
czytało. Bo w końcu wszystko zaczęło się
łączyć i składać w logiczną całość!
Piąta część Szklanego tronu jest specyficznym
tworem. Przez 700 stron autorka przygotowuje bohaterów do wojny. Aelin wraz z
Rowanem, Aedionem i Dorianem próbuje odzyskać szacunek i sprawić, by ludzie
zaczęli brać ją na poważnie jako przyszłą królową państwa, o które trzeba
zawalczyć. Jednak co tu jest nietypowe to fakt, że Maas chyba pierwszy raz nie postawiła na jeden główny wątek
kulminacyjny, kończący całą powieść. W Imperium
burz co kawałek mamy opisane wydarzenia chwytające za serce. Gdy akcja
zwalnia tylko na chwilkę, za dwie strony znowu coś się dzieje. Myślimy, że
możemy wziąć głębszy oddech, bo bohaterowie są bezpieczni, a tu się okazuje, że
nie, bo rach ciach mach i znowu zaczyna się coś dziać. I tak cały czas. Jaki
jest tego efekt? Siedzisz i przewracasz kolejne kartki, bo jak najszybciej
chcesz się dowiedzieć, czy oni wszyscy tak naprawdę postąpili, czy to tylko
żarty.
Za to ostatnie 150 stron…
Nie wiem czemu myślałam, że skoro na każdym kroku mamy nagłe zwroty akcji, to
że Maas nie zdoła zaskoczyć mnie końcówką. I jakże się myliłam. Dopiero tam autorka wyjaśnia wszystkie intrygi,
każdy najmniejszy szczegół, który zdarzył się nie tylko w Imperium, ale też we wcześniejszych częściach. Powracają
wspomnienia, wszystko jest interpretowane i rozkładane na czynniki pierwsze.
Dlaczego wtedy ktoś odbył z kimś rozmowę, dlaczego dopuścił się takiego czynu i
jakie jest usprawiedliwienie danej decyzji? I nagle się okazuje, że Maas nigdy nie
stawia przecinka w złym miejscu. Nawet wprowadzenie postaci, która jest tylko
tłem i wydaje się nie grać żadnej większej roli, nabiera nowego znaczenia. Tu
nic nie jest takie, jak się wydaje. Czytasz i nie wierzysz w to, co czytasz. Autorka dosłownie wzięła sobie mój mózg do
ręki i smarowała nim po ścianach. Myślisz, że wiesz, o co jej chodziło i
jaki jej cel przyświecał? Wydawać ci się może, ale jesteś w wielkim błędzie.
Mój największy wniosek, jaki
wyciągnęłam z lektury tej powieści? Już
nigdy nie zaufam Sarze J. Maas. Raz oszukała mnie pod koniec Korony w mroku, gdzie na sam koniec
spuściła na mnie wielką torpedę. A to, co zrobiła teraz, nawet się nie umywa do
tamtego incydentu. Mój mózg wygląda jak po wybuchu bomby atomowej. Wszystko się
rozpieprzyło i już nic nie będzie takie samo. W zakończeniu jestem jednocześnie
bezwarunkowo zakochana, jak i mam
przez nie ochotę krzyczeć, płakać i
walić nogami w ścianę.
Teraz Szklany tron niebezpiecznie daleko wychyla się w stronę high
fantasy w stylu Gry o tron, z którą
widzę niebezpiecznie dużo wspólnego. Sama postać Aelin w tej części i jej chęć
odzyskania tronu, którego jest prawowitą spadkobierczynią, zbieranie armii,
pływanie na statkach i obcowanie z dziwnymi zwierzakami oraz władanie ogniem…
przypomina wam to coś? Daenerys, brawo. Analogia między tymi dwoma bohaterkami
nasuwa się mimowolnie, ale mimo to w powieści oprócz ogólnego zarysu, ich
podobieństwo nie wysuwa się aż tak na pierwszy plan, jak mogłoby się to
wydawać.
Zaletą konstrukcji fabuły na
pewno jest fakt, że losy bohaterów
podzielono na osobne wątki. Oprócz Aelin dostajemy rozdziały z perspektywy
Elide, Manon, Doriana czy Aediona. Zanim wszyscy się ze sobą spotkają, minie
trochę czasu. A nim to nastanie, każde z nich zdąży przeżyć swoje wspaniałe przygody.
Moje luźne spostrzeżenie,
które dopiero przy lekturze tego tomu przyszło mi na myśl. Uwaga, mogą pojawić
się spoilery. Manon jest dziedziczką Czarnodziobych, Dorian spadkobiercą
Adarlanu, Rowan jest księciem, Elide także coś znaczy, Aedion to osobna
historia, a sama Aelin walczy o tron. I wyobraźcie sobie, że oni wszyscy w
pewnym momencie się ze sobą spotykają. Nagromadzenie
królów na metr kwadratowy przekracza dopuszczalną normę.
Wspominałam już, że nie gra
mi związek Aelin z Rowanem, prawda? Dalej utrzymuję swoje zdanie. Rowana bardzo
lubię i nic do niego nie mam, ale po prostu nie widzę tych dwoje razem. A
niestety wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek ich wspólnej życiowej
drogi.
Jaka jest według mnie największa wada Imperium burz? Brak Chaola! I to totalny brak Chaola! Patrząc na wydarzenia mające miejsce w Królowej cieni, wszystko jest
usprawiedliwione i zrozumiałe. I ja wiem, że autorka ma w planach napisać
powieść o nim i tylko o nim, ale ja chciałabym obie te rzeczy i by jego wątek
także był ujęty w Imperium. A tak to nie dość, że osobiście się nie pojawia w żadnej scenie, to jeszcze ledwo co o
nim wspominają. Raptem pięć razy, pięć! Tak, liczyłam.
Oprócz tej małej, co ja
mówię, wielkiej! niedogodności z powodu braku Chaola, Imperium burz to wspaniała
książka, która sprawiła, że odzyskałam
wiarę w sens tego cyklu. Ten tom jest po prostu epicki. Dużo zawirowań, tajemnic i intryg. Gwarantuję wam przeżycie emocjonalnego rollercoasteru.
Nie jest się w stanie przewidzieć następnych posunięć autorki. Można jedynie z
pokorą przyjąć to, co wymyśliła. I albo być na nią złym za perfidne zagrania,
albo płakać z rozpaczy nad utraconymi nadziejami.
Za możliwość
przedpremierowego przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Uroboros
Fakty objawione:
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 864
Grubość grzbietu: 4,3 cm
Masa: 0,954 kg
Ciężar: 9,36 N [g=9,81 m/s2]
Cena: 49,99 zł
Mobilność: L+ (ciężka cegła)
Tytuł twojego posta jest jak najbardziej adekwatny do tego co się działo w tej książce! Dalej nie mogę dojść do siebie po tym zakończeniu!
OdpowiedzUsuńA Chaola również mi brakowało, ale kolejny tom ma być mu poświęcony w całości, więc spokojnie nadrobimy jego losy.:)
No widzisz, jak potrafię uchwycić tę myśl XD.
UsuńChaol!! Nie mogę się doczekać
Cóż za emocjonująca recenzja :D Musiała Ci przysporzyć ta książka naprawdę wielu emocji i wrażeń :) Nie czytałam poprzednich części i ze względu na to, że fantastyka to nie gatunek w którym się zaczytuję, na razie nie sięgnę po tę serię, ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńMozesz zawsze spróbować ;)
UsuńTematyka książki w stylu mojego Męża! Powiem mu o tej książce!
OdpowiedzUsuńSwietna recenzja ! Nie moje klimaty, ale chyba siegnę po 1. część :) może się przekonam :) A jak Mróz ? :)
OdpowiedzUsuńMróz forever!! Kasacja następna w kolejce i nowy Forst
UsuńI ten Edward w zdjęciu. :') Nie czytałam ogólnie tej serii, ale dużo osób się zachwyca. A ja i tak się zastanawiam, czy jest czym.
OdpowiedzUsuńKsiążka byłą fantastyczna, z ciekawością pożerałam każdą możliwą kartkę! Nie mogę się doczekać kontynuacji! Co do braku Chaola- nie martw się, podobno ma wyjść osobna książka poświęcona tylko tej postaci.
OdpowiedzUsuńZapraszam również na moją opinię o "Imperium Burz" :D
http://iskraczyta.blogspot.com/2017/04/imperium-burz-sjmaas-premierowo.html
Ja to bym chciała go w IB i osobną książkę o nim. Wbijam na recenzję +D
UsuńMoże nie jest to gatunek, który mnie interesuje ale mojemu mężowi polecę ;)
OdpowiedzUsuń((((fajne))))
OdpowiedzUsuńNie czytałam ale mam wielką ochotę :D Myślę, że w wolnym czasie na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Zdecydowanie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że będę miała max zawał czytając tą część.
OdpowiedzUsuńNawet nie chce sobie tego wyobrażać :D
Zawał, nadciśnienie i padaczka :o
UsuńAż boję się kolejnych książek Sarah J Maas bo, to jak ta kobieta z książki na książkę nauczyła się manipulować czytelnikiem, po to żeby zostawić mnie zszokowaną, zapłakaną i Bóg wie co jeszcze jest niewiarygodne. Po twojej recenzji mam ochotę rzucić inne książki i czym prędzej zabrać się za to cudo, a z drugiej strony w jakiś masochistyczny odwlekam tą przyjemność bo już wiem jak bardzo mi się spodoba :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana :*
To rzucaj, ale jeśli masz jakieś zadania do zrobienia, to może się wstrzymaj, bo twoje życie już nie będzie takie samo
UsuńWidzę, że książka bardzo przypadła Ci do gustu. Świetnie czytało się Twoją recenzje. Gdyby nie to, że z fantastyką nigdy nie było mi po drodze pewnie książkę z chęcią bym przeczytała. Poza tym ten tytuł w Internecie robi furorę i zbiera bardzo pozytywne recenzje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl
Dziękuję!!
UsuńA zawsze możesz spróbować, najwyżej nie przypadnie ci do gustu
Och, jak dobrze, że nastąpiła poprawa! Po po twojej recenzji trzeciego i czwartego tomu już trochę się bałam... :D Ja jestem po dwóch pierwszych i mam nadzieję, że będzie jeszcze tylko lepiej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie!
zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com
Ja też się bardzo cieszę, że ta część mi się spodobała bardziej niż dwie poprzednie
UsuńDziś mam zamiar skończyć Imperium i również ubolewam nad tym, że nie ma Chaola :(. Jeżeli chodzi o Rowana, to jest w porządku, ale chyba bardziej byłam przywiązana do Chaola po 2 tomie :). Skoro ostatnie 150 stron to taka miazga, to nie mogę się już doczekać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
camilleshade.blogspot.com
Ja jestem Chaol forever i żaden Rowan tego nie zmieni!!
UsuńOjej, aż wstyd przyznać, że jeszcze nie czytałem tej serii. Koniecznie muszę nadrobić!
OdpowiedzUsuńZapraszam na recenzję "Ekspozycji" :)
http://book-dragon-blog.blogspot.com/2017/04/14-ekspozycja-recenzja.html
xx K
E tam wstyd, ale koniecznie nadrób ;)
UsuńJuż lecę!
Ja tak trochę na inny temat - masz pięknie poukładane książki :)
OdpowiedzUsuńHehe, to takie oszustwo, poukladalam je tak do zdjęcia xdddd
UsuńCała seria jeszcze w moich dalekich planach ale widzę, że ostatni tom wywołał w Tobie wulkan emocji! :D
OdpowiedzUsuńI książki na półce rzeczywiście mega równiutko poukładane :D
Pozdrawiam!
Niestety książki nie dla mnie. Może bardziej chłopakowi polecę :D
OdpowiedzUsuńTen tytuł kompletnie mnie rozbroił, świetnie zwróciłaś moją uwagę. Powiem szczerze, że nie czytałam jeszcze żadnej części, ale może kiedyś, kiedyś... jak będę współpracować z wydawnictwem, gdyż jakoś mnie do niej nie ciągnie(och Ci materialiści). Coś czuję, że Twoje emocje czytając te serię były tak ogromne, że bałabym się podejść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam // Książki w Piekle ♥
Świetny tytuł posta! Od razu przyciąga :) Wstyd, ale nie przeczytałam jeszcze ani jednej książki tej autorki. W końcu muszę nadrobić!
OdpowiedzUsuńSuper, że jednak seria się poprawiła, ale trochę się jej obawiam jednak, jak widzę, ile jest już tych tomów, nowelek itd. ;/ Chyba za dużo tego dla mnie. ;/
OdpowiedzUsuńI have never heared of those books, they look very interesting
OdpowiedzUsuńWould you like to follow each other? Please let me know on my blog ^^
www.infashionchains.com
Szacun za zakończenie powieści, tak trzeba robić, żeby końcówka rozwalała na łopatki i pozostawiała w emocjonalnej rozsypce. ;) Samej serii jeszcze nie czytałam, bo mam, szczerze pisząc, lekkie opory przed seriami, które są obecnie tak popularne. "Szklany tron", "Dwór cierni i róż" i te inne... no nie mogę się przemóc. W dodatku stronię ostatnio od fantasy młodzieżowego, wydaje mi się strasznie oklepane...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)