Na ten film czekałam dobre
pięć lat.
Może nie dałam wam tego
odczuć w drastyczny sposób, bo wtedy jeszcze nie parałam się pisaniem bloga,
ale wiedzieć musicie jedno; uwielbiam kryminały. Ale tylko skandynawskie, nie
pytajcie dlaczego, bo sama nie wiem. Wśród gąszcza norwesko-szwedzko-podobnych
autorów na prowadzenie w moim prywatnym rankingu wyłonił się Jo Nesbo z całym
swoim dorobkiem. Pomińmy fakt, że do tej pory przeczytałam tylko 5 jego książek
(ja sobie dawkuję przyjemność, sami rozumiecie). Jasnym było, że na Pierwszy
śnieg pójdę możliwie jak najszybciej.
Zaznaczam na wstępie, że nie
czytałam pierwowzoru. Ja wiem, zbrodnia, hańba. Najpierw książka, potem film i
inne takie. Ale! W tym konkretnym przypadku postanowiłam złamać swoją zasadę i
spróbować czegoś nowego. Zawsze czytam powieść, która podoba mi się w jakimś
tam stopniu. Później udaję się do kina na ekranizację i mimowolnie oceniam ją
na podstawie książki. Zawsze gdzieś się doczepię, że autor zrobił to inaczej,
lepiej, scenarzyści zboczyli z kursu, reżyser źle poprowadził aktorów. Odbieram
sobie tym przyjemność z oglądania filmu. Tym razem chciałam upiec dwie
pieczenie na jednym ogniu i podwójnie miło spędzić czas także nie goniłam z
lekturą Pierwszego śniegu. Zaryzykowałam.
I… Ten film był po prostu
zły. Jak można chcieć zacząć przenosić serię na ekran i zacząć od siódmego
tomu? Harry Hole jest głównym bohaterem, alkoholikiem, policjantem i
człowiekiem zmagającym się z wieloma innymi uzależnieniami. W powieściach wszystko
zostało ładnie nakreślone dlaczego tak a nie inaczej potoczyły się jego losy,
dlaczego szuka zapomnienia w napojach wysoko procentowych. A w filmie? Jego
nałóg jest wyrwany z kontekstu, bo obserwujemy go na zupełnie innym etapie
rozwoju niż powinniśmy. Odbiorca nie wie, o co chodzi. Więcej się mówi o
alkoholizmie Harry’ego niż go pokazuje, bo to ma swoje przełożenie w całej
historii postaci.
Skoro już jestem przy
historii postaci… W filmie pojawiają się takie osoby jak Rakel i Oleg. Kto
czytał, ten wie, że to była partnerka Harry’ego i jej syn. Kto nie czytał, ten
się przez dwie godziny zastanawia, o co chodzi z tymi ludźmi. Tak, dobrze
zgadujecie, w produkcji nigdzie wprost nie jest powiedziane, kim jest ta
dwójka. Ale spokojnie, gdzieś w połowie filmu pewnie byście ogarnęli, o co z
nimi biega.
Sprawa kryminalna. Co to,
kurczę, było. Powieści Jo Nesbo mają to do siebie, że w każdej pisarz
rozpoczyna określoną ilość wątków, które z pozoru się ze sobą nie łączą w żaden
sposób. Na początku nie ogarniamy za wiele, ale z każdą kolejną stroną wiedza
układa się nam w głowie, a puzzle wskakują na swoje miejsce. Razem z bohaterami
możemy brać udział w śledztwie i typować, kto jest mordercą. A w filmie? To był
zlepek scen, które nie miały logicznego przełożenia na główny wątek fabuły.
Najpierw retrospekcje były opatrzone ładnym podpisem kiedy i gdzie się dzieją,
później z tego zabiegu zrezygnowano i trzeba było się domyślać, w jakim
momencie akcji jesteśmy. Pomijając już ten aspekt techniczny… wspomnienia, które
nam serwowano, nic nie wnosiły. Końcowo i tak nie ogarniam, po co one się tam
pojawiały, bo w dużej mierze nie miały zbyt wiele związku z głównym wątkiem.
Najbardziej boli mnie chyba
zwiastun, który jest idealną wizytówką tego, jak montaż może zdziałać cuda.
Oglądając go szykowałam się na pełen emocji kryminał z moim ulubionym
policjantem w roli głównej. Zagadki, tajemnice, psychopatyczni mordercy,
wybuchy… i wiele więcej. A w filmie zostało pokazane o wiele mniej.
Niektóre sceny, które pojawiły się w trailerze zostały po prostu wycięte, ba,
wszystkie wątki, które mogłyby do nich prowadzić, usunięto. (Czytałam gdzieś, że to z powodu gafy reżysera, który zapomniał dokręcić iluś tam rzeczy na zdjęciach w Europie i potem w postprodukcji jak sprawa wyszła na jaw, trzeba było wyciąć te wątki w całości).
Z tego co mówi Filmweb i
recenzje w internetach, Pierwszy śnieg nie wywarł dobrego wrażenia na
publiczności. Ciekawa jestem jak seanse przełożą się na kwestie finansowe i czy
producenci zaryzykują zekranizowanie kolejnej części. Boję się, że przez ten
brak logiki w samej fabule filmu, to będzie pierwszy i ostatni występ Harry’ego
Hole’a na wielkim ekranie. Chociaż z drugiej strony jeśli kolejne filmy z tej odsłony miałyby tak wyglądać, to może lepiej ukrócić to już na wstępie.
Nie widziałam tego filmu i raczej nie zamierzam, ale książkę chętnie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńMetropolia Książek
Książkę polecam w ciemno :D
UsuńJuż wiem, że nie warto poświęcać czasu na ten film :) No nic, szkoda, że tak wyszło.
OdpowiedzUsuńMuszę najpierw przeczytać książkę :) dopiero później film.
OdpowiedzUsuńPrzyznaje że zwiastun tego filmu bardzo mnie zaciekawił i byłam na jego premierze ale faktycznie miałam wrażenie że będzie to coś lepszego :)
OdpowiedzUsuńSzkoda bo interesował mnie ten film, ale dobrze ze napisałaś ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że film nie sprostał oczekiwaniom.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna, chciałam zabrać się za książki tego autora, jednak nie było mi jakoś po drodze. Szkoda, że film nie był tym, czego oczekiwałaś. Najgorzej jest właśnie wtedy, kiedy człowiek na coś czeka, tak długo, z wypiekami na twarzy, a jak przyjdzie co do czego, to jest jeden wielki zawód.
OdpowiedzUsuńNiestety zdarza się to coraz częściej ;/
UsuńA za książki Nesbo zabierz się koniecznie <3
Juz wiem że go nie obejrzę
OdpowiedzUsuńPrzyznaje się bez bicia, że nie widziałam filmu, ale widać nie ma czego żałować.
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nic nie czytałam Jo Nesbo, choć się do tego zbieram. I jestem ciekawa filmu, bo słyszałam dobre opinie, ale najpierw chciałabym przeczytać książkę, by filmem sobie niczego nie zdradzać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
books-hoolic.blogspot.com
Film jest tak beznadziejne skonstruowany, że o bohaterach nic nie wiadomo, więc spokojnie, nic ci nie zdradzi
UsuńA miałam ochotę na ten film :/ Za to za książkę na pewno się zabiorę. I ja zawsze staram się oceniać ekranizacje podwójnie - jako ekranizację i jako film. Dlatego, że jako ekranizacja głównie wypadają okropnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niebieskie Iskry
No tak. Film oprócz tego, że jest ekranizacją, powinien jeszcze obronić się sam jako osobna historia
UsuńSzkoda, że taki badziewny film, bo gra tam jeden z moich ulubionych aktorów, Fassbender... Obejrzę z całą pewnością w końcu, ale najpierw książka ;)
OdpowiedzUsuńFassbender to jedyne światełko. Ale no niestety, on sam filmu nie uratuję, jeśli kiepsko napisali jego postać ;/
UsuńOj, to filmu już raczej nie obejrzę, a co do książki to wciąż się jeszcze zastanawiam. ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie ogladałam adaptacji książki, ktora by mnie zadowoliła. W tych wszystkich filmach zawsze czegoś brakuje.
OdpowiedzUsuńChyba jesteśmy zbyt wymagającymi jednostkami xd
UsuńJa muszę dopiero zacząć przygodę z twórczością Jo Nesbo :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie udał się film :/
Pozdrawiam! Dolina Książek
To chyba ni pierwszy i obawiam się że nie ostatni przypadek, gdy tailer przerasta sam film. Już samo to, że wykorzystuje się do niego te "najlepsze" sceny i momenty powoduje, że w samym filmie niewiele się już dzieje, bo wszystko już "znamy". Nie znam twórczości Jo Nesbo, ale wyobrażam sobie jak irytujące musiało być oglądanie filmu z perspektywy jak to powinno być w filmie. Szkoda. Ale film to jednak zawsze interpretacja czyjaś i nie zawsze odpowiada to naszym wyobrażeniom.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Już wiesz, co się stanie i nic w filmie cię nie zaskoczy.
UsuńInterpretacja interpretacją, ale chyba jednak podstawowe zasady tworzenia filmu powinny zostać zachowane - na przykład logika wydarzeń i sensownie przedstawieni bohaterowie
well thanks for posting dear i will read the book..
OdpowiedzUsuńhttps://clicknorder.pk online shopping in lahore
czasem tak bywa, ze zwiastuny robią dużo większe wrażenie niż sam film. ...czymś muszą nas zachęcić ;)
OdpowiedzUsuńJa natomiast zawsze lubiłam oglądać kryminały :D Do czytania trudno mi się przemóc, ale jak już zacznę to o wiele bardziej mi się podobają. Nie wiem co mam zrobić z tą produkcją... może książka tym razem?
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ
To ja znowu mam na odwrót. Lepiej mi się czyta niż ogląda.
UsuńOdwieczny dylemat :P co lepsze. Film czy książka :) ja na szczęście (lub nieszczęście) siedzę w fantastyce i ani nie czytałam ani nie oglądałam tego filmu.
OdpowiedzUsuńNie znam tego, ale słyszałam że zarówno w książce jak i filmie na jej podstawie pojawia się głównie wątek kryminalny i to automatycznie mnie przyciąga.
OdpowiedzUsuńZaobserwowałam Twojego bloga i dołączyłam do grona stałych czytelników, byłoby miło gdybyś wpadła i do mnie i się odwdzieczyla :*
luxwell99.blogspot.com
Dzięki. Miło mi cię gościć ;)
UsuńFilmu nie widziałam i niezbyt chyba jest on dla mnie
OdpowiedzUsuńI właśnie takie recenzje uwielbiam , wszystko jasno i na temat :) Film sobię odpuszczę .
OdpowiedzUsuńMiło mi <3
UsuńWłaśnie coś mi się kojarzy, że Sfilmowani też nie mówili o tym filmie zbyt dobrze. Cóż, nigdy mnie do niego jakoś nie ciągnęło, może to i lepiej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Iza z Heavy Books
Sfilmowani <3
UsuńRównież lubię kryminały skandynawskie I gdy ktoś pyta dlaczego, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się, że są pisane w inny sposób, posiadają wiele ciekawych wątków dla pasjonatów tego gatunku i przede wszystkim Ci autorzy potrafią budować napięcie i osnuwają całą treść tajemnicą. Niestety nie raz już przejechałam się na filmach moich ulubionych pozycji. Ciężko jest opisać rozczarowanie jakie mi wtedy towarzyszyło...
OdpowiedzUsuńKryminały skandynawskie to po prostu kryminały skandynawskie xd. One mają w sobie to coś! xd
UsuńLubie kryminały, jednak już wielokrotnie przekonałam się że ekranizacje bywają znacznie gorsze niż książka. Dlatego staram się najpierw czytać później oglądać. Z zasady rzadko bywam mile zaskoczona filmem.
OdpowiedzUsuńFilmu nie widziałam, ale zwiastun mi się podobał i mocno zaciekawił... Obejrzeć czy nie obejrzeć o to jest pytanie ;)
OdpowiedzUsuńDość trudne pytanie ;/
UsuńOstatnio oglądałam ten film (książki nie czytałam bo nie jest to gatunek, który lubię :/) i był dla mnie takim średniakiem, bez szału ale mimo wszystko nie nudziłam się podczas oglądania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
lunafisher.blogspot.com