Piękne
ciało, wyśmienite samopoczucie i sprawność fizyczna? To już nie jest
niemożliwe.
Nadja Hermann nigdy nie była szczupłą kobietą. Zawsze posiadała więcej ciała niż jej przeciętna rówieśniczka. Obwiniała za tę sytuację geny, środowisko, pecha, ale nigdy nie siebie. No cóż, taki miał być jej los, dodatkowe fałdki tłuszczy były jej przeznaczone. Ale gdy w wieku dwudziestu kilku lat ważyła ponad 130 kilogramów, poczuła, że coś jest nie tak. Katalizatorem był problem z kolanem i konieczność operacji. Dopiero wtedy Hermann zdecydowała się podjąć odpowiednie kroki, by uporać się ze swoją otyłością.
Problem
autorki jest głównym tematem książki i równocześnie największym plusem tej
publikacji. Zdecydowanie lepiej czyta się historię kobiety i jej doświadczenia
z odchudzaniem jeśli wiemy, że jej słowa mają potwierdzenie w praktyce, że
kobieta sama zmagała się z tym problemem i zyskała na tej podstawie wiedzę,
którą może dzielić się z innymi. To nie są suche fakty zasłyszane gdzieś z
drugiej ręki albo podczytane w internecie. Wszystko zostało sprawdzone,
wypróbowane i przyniosło dany efekt.
Kod idealnej wagi to nie jest poradnik w punktach, który rozpisuje ci
listę kroków na każdy dzień. Nie znajdziemy tu algorytmu, który na sto procent
sprawdzi się w redukcji wagi. Nie ma też tu żadnego gotowego schematu. Autorka
także wielokrotnie zaznacza, że metody, które ona stosowała, okazały się skuteczne
w jej przypadku. Ktoś inny może pójść inną drogą i także osiągnie swój cel.
Ludzki organizm jest najbardziej indywidualną jednostką we wszechświecie i nie
ma złotego środka, by sprostać każdym wymaganiom. Książka przede wszystkim
obala wszystkie mity na temat odchudzania. Pokazuje bzdury, którymi karmi cię
twoje otoczenie, wytyka wszystkie błędy, jakie popełniasz i zwraca uwagę na
twoje błędne myślenie, które jest podstawą do osiągnięcia sukcesu. Znajdziesz
tutaj całą masę rzeczy, których nie należy robić, które nie przynoszą efektu,
albo wręcz odwrotnie, utrudniają ci dojście do celu.
Główna
idea chudnięcia według Nadji Hermann to liczenie kalorii. Należy obliczyć
zapotrzebowanie organizmu na energię przy twojej aktualnej wadze, by wiedzieć,
ile wysiłku trzeba włożyć w jej utrzymanie. Później trzeba założyć odpowiedni
deficyt. Uwaga, odkrycie matematyki. Chudniesz tylko wtedy, gdy spożywasz mniej
kalorii niż potrzebujesz. Zmusza to wtedy organizm do korzystania z rezerw
tłuszczu, które z takim uporem gromadził. Ale, ale. Gdy osiągniesz pożądaną
wagę, nie należy wracać do przyzwyczajeń sprzed początku diety, bo efekt jo-jo
jest więcej niż gwarantowany. Wtedy obliczasz nowe zapotrzebowanie na kalorie,
bo konsekwentnie mniejsza masa potrzebuje mniej energii.
Na
każdej stronie czuć, że autorka mówi z sensem. Swoje słowa dokumentuje
zdjęciami z przebiegu swojego odchudzania i na każdym kroku przytacza wyniki badań
i sondaży. To pierwsze bardzo motywuje, bo jeśli ktoś z trzy cyfrowej liczby na
wadze zszedł do BMI w zalecanej granicy, to ty możesz zrzucić zimowe sadełko i
wyrobić sylwetkę na lato. Jednak jeśli chodzi o ciągłe przytaczanie statystyk,
było tego stanowczo za dużo. Raz na jakiś czas potwierdzenie w przywoływanych
pracach naukowców było bardzo na miejscu, ale trafiały się też takie kwiatki,
że na przełomie dziesięciu stron spotykaliśmy same liczby i procenty mające na
celu pokazanie wyników X doktora habilitowanego z Y uczelni wyższej, który
badał 10293322 ludzi przez 21223 dni w 12 stopniach Celcjusza na potwierdzenie
zachowań XYZ. Żeby wszystko dokładnie przyswoić, trzeba byłoby wykazać się
maksymalnym skupieniem i minimum trzy razy przeczytać akapit poświęcony
tematowi, a później przemyśleć to jeszcze przez 15 minut.
Wydanie
jest rzeczą wartą wspomnienia. Niestety, ale nie obyło się bez literówek i
błędów interpunkcyjnych. Niejednokrotnie wyłapywałam brak jakiejś litery,
zamienione „ą” z „ę”, przecinek w złym miejscu albo niepostawioną kropkę. Ale
dla równowagi książka jest bogata w świetne komiksy opływające sarkazmem i
opierające się na metaforze. Przedstawienie liczenia kalorii za pomocą konta
bankowego? Da się zrobić.
Podsumowując.
Kod idealnej wagi może stanowić dobrą
wskazówkę do wyzbycia się złych przekonań, nakierunkowania swojego mózgu na
poprawny tor i zmienienia błędnego myślenia. Książka stanowi dobrą motywację do
podniesienia się z kanapy i podjęcia walki ze swoim przyjacielem tłuszczem, a
nie tylko narzekanie, że pasowałoby coś z nim zrobić. Jednak też zaznaczam, że
ta publikacja nie pokaże wam jednej świętej drogi prowadzącej do celu. Do
Warszawy można dojechać na różne sposoby. Jak się uprzesz, to nawet i przez
Ukrainę z postojem w Wilnie się uda, ale po co, skoro można spokojnie wsiąść w
Pendolino i ominąć wszystkie trudności. Właśnie taki cel jest tej książki;
ukazanie wszystkich potencjalnych problemów na drodze do celu, by móc je
skutecznie ominąć i nie wpaść w ewentualne pułapki.
Fakty objawione:
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl
Tytuł: Kod idealnej wagi
Tytuł oryginału: Fettlogik uberwinden
Tytuł oryginału: Fettlogik uberwinden
Autor: Dr Nadja Hermann
Wydawnictwo: Vital
Ilość stron: 440
Grubość grzbietu: 2,2 cm
Masa: 531 g
Ciężar: 5,2 N [g=9,81 m/s2]
Cena: 49,40 zł
Mobilność: L (ciężkie i mądre)
Lubię takie pozycje, choć ta wydaje mi się zbędna - sporo o tej tematyce możemy znaleźć w internecie i na blogach, które skupiają się na zdrowym odżywianiu i odchudzaniu. Choć i tu trzeba uważać, bo łatwo trafić na bzdury :)
OdpowiedzUsuńNie sięgam po podobne książki, więc spasuję :)
OdpowiedzUsuńInspirująca okładka, wciągnij brzuch i będzie OK! Pomysł żeby przedstawić w książce własną historię jest czymś na pewno bardziej przekonującym, ale reszta już nie dla mnie:D
OdpowiedzUsuńTematyka, jak najbardziej na czasie. Jednak nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że chętnie bym przeczytała - mimo, że tematyka podejmowana już wielokrotnie, mimo że czytałam wiele na ten temat, ale jednak problem powraca, a każde źródło nowej wiedzy jest cenne i wartościowe ;-)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie miałam problemów z wagą, ale polecę tą ksiązkę mojej koleżance która ma z tym problem.
OdpowiedzUsuńJa nigdy sie nie odchudzalam gdyz nie musiałam wiec raczej nie przepadam za takimi pozycjami
OdpowiedzUsuńBardzo na czasie. Ja swojego czasu też się odchudzałam
OdpowiedzUsuńZaczynam walkę z moimi nadprogramowymi kilogramami, dlatego chętnie sięgne po tą książkę, bo nadal mam braki w wiedzy, a bez niej ciężko jest rozsądnie podejść do diety i całego przebiegu odchudzania.
OdpowiedzUsuńidealna książka dla mnie! :D Sama zaczynam walkę o zdrowie więc muszę ją przeczytać :D
OdpowiedzUsuńdodaję do obserwowanych i zapraszam również do mnie ;)
https://pani-blondynka.blogspot.com/
Ja skupiam się na zdrowym odżywianiu plus codzienna dawna ruchu. Ale złotej rady nie ma. Każdy dietę i aktywność powinien dostosować do siebie indywidualnie.
OdpowiedzUsuńTakich książek napisano miliardy i zaprawdę nie wiem, co tu można jeszcze dodać... A i liczenie kalorii nie u każdego się sprawdzi. Wielu tylko wpędzi w niezłe schizy biegania wszędzie a kalkulatorem i wagą kuchenną. Ogólnie nie kumam do końca idei drukowania dzisiaj książek o odchudzaniu - są dietetycy, jest internet, jeżeli naprawdę masz problem, to lepiej idź do dietetyka, niż słuchaj się babki, która ma tylko trochę doświadczenia w tych klimatach.
OdpowiedzUsuńKażdy musi znaleźć swój sposób by zrzucić parę kilo 😊
OdpowiedzUsuńNie siegam po tego typu ksiazki. Wiekszosc informacji mozna spokojnie znalezc w internecie
OdpowiedzUsuńNa pewno jest to wartościowa lektura, ale ja jakoś szczególnie nie mam na nią ochoty. Podejrzewam, że mogłaby mi się spodobać, ale nie czuję jakiejś "odgórnej" siły, by faktycznie musieć ją poznać. ;)
OdpowiedzUsuńTo może być całkiem interesująca i przydatna pozycja. :)
OdpowiedzUsuńCuda nie wierzę, ale chętnie przeczytałabym tą książkę, chociażby dla większej motywacji :)
OdpowiedzUsuńKurczę, chyba aż po nią sięgnę bo mam wrażenie że z Nadią mam wiele wspólnego, dotychczas myślałam podobnie jak ona
OdpowiedzUsuńTo jest dopiero idealna książka dla mnie. Obecnie jestem w ciąży, ale jak urodzę to muszę schudnąć, więc może wtedy zakupię. Dziękuję za odwiedziny, również obserwuję Twój blog.
OdpowiedzUsuńCzyli co? Od dziś się odchudzamy wszystkie na podstawie tej książki :D?
OdpowiedzUsuńŻartuję. U mnie od kilku lat siłownia jest drugim domem, więc takiej ksiązki nie potrzebuję :)
Jak urodzę i zerknę na wagę by się przerazić ile tam zbędnych kilogramow zostało to się pewnie przebiegnę do księgarni :) Póki co się obajdam
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń