Chyba
ten typ postów chyba wszyscy lubimy najbardziej?
Dzisiaj
mam dla was zestawienie, które wbrew pozorom robi mi się najlepiej. Tak, tak,
wiem, jestem taka przewrotna i chyba mam coś nie po kolei poukładane pod
czaszką, że sto razy bardziej lubię pisać i gadać o książkach, które mi się nie
podobały. No ale po prostu, gdy me cielęce oczęta wypatrzą powieść, w której
dusza się zakocha, usta nie współpracują i słów nie mogą znaleźć na określenie
jej wspaniałości. A o gniotach mogę nawijać i nawijać, bo włącza mi się tryb
osła ze Shreka.
Tak
samo jak poprzednio, mam dla was dodatkowe trzy książki, które są odrobinkę lepsze
od tej topowej piątki, aczkolwiek niewiele im brakło, by znaleźć się w ich
gronie.
Na
Naznaczonych śmiercią już się wam
żaliłam. Zbyt skomplikowana fabuła, wszystko ponaciągane do granic możliwości,
bohaterowie, którzy są bezwyrazowi i kompletnie nic nie wnoszą. Cała powieść do
kompletna porażka. Chociaż ma jedną zaletę, szybko może uśpić człowieka.
A
znowuż Jedyna znajduje się na tej
liście dlatego, że jest według mnie najgorszą częścią serii Rywalki. Pierwszy tom był słodki,
uroczy, może nawet oryginalny, jeśli spojrzało się pod odpowiednim kątem. Drugi
był jeszcze do przeżycia, ale trzeci, nosz cholera jasna mnie brała, gdy go
czytałam. Tam się nic nie dzieje, wszechobecny bunt i rebelia prowadzi donikąd
a zakończenie znamy już od pierwszej strony (no i sam tytuł je zdradza).
Nie
mogłabym też nie wspomnieć o jednym ze świeższych nabytków w sferze książkowych
gniocików a mianowicie o Pocałunku
zdrajcy. Miało być wszystko; porywający romans, charakterni bohaterowie,
rozwinięta fabuła i wątek polityczny jak z House
of Cards. A co wyszło? Już nawet słownik języka polskiego jest ciekawszy,
tam przynajmniej coś może cię zaskoczyć, bo możesz odkryć w nim słowo, którego
nie znasz. A w Pocałunku? Tam
kompletnie nic się nie dzieje. A nie, przepraszam. Tam jedynie marnuje się
potencjał na świetną powieść.
I
teraz czas na Wielką Piątkę gniotów 2017 roku!
5
U
podnóża zestawienia witamy Królową
Tearlingu, którą skrytykuję prawdopodobnie jako pierwsza osoba w internetach.
Łagodnie rzecz ujmując mogę powiedzieć, że pomysł autorki na cofnięcie
przyszłej cywilizacji do czasów średniowiecza zupełnie do mnie nie przemawia.
Bohaterowie z jednej strony patatajają na koniach, myją się zgrzebełkiem w
wiaderku i posyłają sobie Hedwigi z listami, a z drugiej na bieżąco przeprowadzają
operacje plastyczne i transplantacje. Intrygujące połączenie, przyznam, ale
wprowadzone tak nieudolnie, że głowa mała. Miałam wrażenie, że autorka
zapominała, w których czasach umiejscowiła swoją powieść. Pisała w perspektywie
dziesiątego wieku przez 50 stron, potem nagle wrzucała 10 o XXI i tak w kółko.
Czasy współczesne ze średniowieczem nie przenikały ze sobą w naturalny sposób,
wręcz się kłóciły i wyglądały bardziej jako błąd wynikający z niedopatrzenia
autorki niż rzeczywisty zamiar.
4
W
2017 roku poznałam Stanisława Wokulskiego i całą jego radosną pozytywistyczną
gromadkę. Jak widzicie pałam miłością do Lalki
i to bezgraniczną. Przecież to było jasne, że wciągnie mnie porywająca historia
Stasia, który bez wzajemności zakochał się w Izce! Opisanie ich szalonego
romansu zajęło Prusowi 800 stron, gdzie spokojnie wystarczyło by 150-200, by
pokryć całą obszerną problematykę tego utworu. No bo bądźmy szczerzy, cała Lalka sprowadza się do stwierdzenia, że
Wokulski kocha Łęcką, Łęcka nie kocha Wokulskiego, a Rzecki tęskni za
romantyzmem. Mam nadzieję, że Prus nie zemści się na mnie za to na maturze
(błagam, odpuszczą sobie Lalkę,
błagam, odpuszczą sobie Lalkę).
3
Na
ostatnim miejscu podium stoją dwie książki, które w Ameryce wydane zostały jako
jedna, więc ja też tak zamierzam je traktować. Mówię tu o powieści Nic do stracenia. Nie mam pojęcia, komu
w Polsce przyszło do głowy, by podzielić to na dwa tomy, szczególnie tak
nierówne. Przeczytałam całość tylko ze względu na nietypowy zbieg okoliczności.
Poprosiłam o Początek do recenzji,
ale portal Sztukater omyłkowo wysłał mi Wreszcie
wolnych. Potem w ramach naprawy błędu dosłali mi pierwszą część więc tym
oto sposobem byłam zobowiązana do przeczytania całości. Obie są równie złe, a
ich streszczenie prezentowane na okładkach brzmi o wiele ciekawiej niż sama
fabuła. Irytujący bohaterowie, sztampowy romans, bezsensowne prowadzenie wątku
miłosnego i humorzaste charaktery. To chyba tyle w temacie.
2
Spodziewaliście
się tutaj polskiego akcentu? Katarzyna Michalak czyni honory i przybywa z Rokiem w Poziomce, który miałam
(nie)przyjemność czytać na swoje własne życzenie. Ot co, zachciało mi się
wrażeń i byłam ciekawa, o co wszyscy się brąchają jeśli chodzi o tę autorkę. Paweł
Opydo miał swoje pięć minut na temat Roku
w Poziomce, ale okazuje się, że to tylko ten kawałek góry lodowej, który
wystaje nad powierzchnię. Pod spodem kryje się o wiele więcej niedorzeczności,
błędów, grafomanii i niespójnej fabuły. Logika prowadzenia narracji? Żadna.
Naginanie praw medycyny do swoich pomysłów? Na porządku dziennym.
Przeskakiwanie w czasie na odwal się? Średnio co rozdział. No po prostu nie,
nie, nie.
1
Absolutnym
hitem ubiegłego roku zostają Sny Morfeusza,
które najbardziej zasłużyły sobie na to miejsce. Znowu szukałam wrażeń, znowu
się nie posłuchałam, gdy wszyscy krzyczeli „nie czytaj!”. Chciałam, no to mam.
Przez trzy miesiące męczyłam się z irytującą bohaterką, która nie jest w stanie
podjąć prostych decyzji, na przykład tych dotyczących jej kanapek na lunch.
Brnęłam przez fabułę, która kupy dupy się nie trzymała, a akcja magicznie
zaginała czasoprzestrzeń. Zero konsekwencji, brak jakiejkolwiek inwencji twórczej
i totalna klapa jeśli chodzi o relacje między postaciami. Czytając Sny Morfeusza mimowolnie nuciłam sobie
wers piosenki „te rozstania i powroty”, bo te słowa idealnie opisują cały schemat,
na jakim opiera się powieść. Trzy razy nie, dziękujemy.
Czy
kogoś dziwi obecność tych pozycji w tym zestawieniu?
Spis recenzji
Inne zestawienia:
A teraz mogę wam zdradzić sekret. Zwróciliście uwagę, że w podsumowaniach z tego roku część książek pokazuję na czytniku? Wyjaśnienie jest proste - po prostu większość jest tak zapchana na regale, że łatwiej było mi uciec się do podstępu niż robić bajzel, który później musiałabym sprzątać.
A
wy, jakie gnioty mieliście (nie)przyjemność poznać w 2017 roku?
O "Królowej Tearlingu" słyszałam wiele zachwytów na YouTube i w sumie jestem w szoku, że ktoś się wyłamał i napisał o niej coś negatywnego ^^
OdpowiedzUsuń"Lalka" tutaj?! Jak mogłaś! To moja ulubiona lektura z technikum <3 I modliłam się, żeby ją mieć na maturze xD W rozprawce (którą napisałam na 5,5 strony A4) pisałam o Rzeckim właśnie :D Zgodzę się jednak z Tobą, że Bolek mógł duuuużo krócej napisać tę powieść :D
Nie dziwi mnie jednak obecność w tym rankingu śpiewającej ałtorki Kasi xD Na szczęście nie miałam tej nieprzyjemności czytać jakiejkolwiek jej "powieści", ale baaaaardzo dużo się naczytałam o jej fenomenie :D Fragmenty też widziałam ^^
Pozdrawiam! :* Dolina Książek
No widzisz, są zachwyty i jestem ja xd
UsuńLalka, fuj!
Nie czytaj pani Kasi, zaufaj mi xd
Nie znam żadnej z książek które pojawiły sie na twojej właściwej liście paskud, ale "Pocałunek zdrajcy" ubóstwiam i ja tam widziałam akcje! No i nie powiedziałabym, że "Słownik języka polskiego" jest lepszy od tej książki ale cóż..
OdpowiedzUsuńBuziaczki i zapraszam do nas.<33
https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/
To szczęście dla ciebie, że nie znasz xd.
UsuńDla mnie niestety tak jest, ale cieszę się, że ci się podobało ;)
Z wymienionych książek czytałam tylko ''Lalkę'' i najbardziej utkwiła mi w pamięci Izabela. :D Nie czytało mi się tej książki źle, ale to już było dość dawno temu i nie do końca pamiętam. ;)
OdpowiedzUsuń"Lalka" najlepsza lektura z czasów liceum - uwielbiam takie historyczne obyczajówki.
OdpowiedzUsuńTrylogię o Morfeuszu przeczytałam, przetrawiłam i zapomniałam...
I z Morfeuszem dobrze zrobiłaś xd
UsuńNie dziwi mnie w tym zestawieniu nic, prócz Królowej Tearlingu. :P
OdpowiedzUsuńZa samo czytanie Haner powinnaś się schować pod dywan, czy gdzieś ;___; Czemu ludzie nabijają statystyki i ego takich ałtorek, czytając ich wypociny? :( Zawsze będzie mnie to zadziwiać, haha.
Pozdrawiam,
Recenzje Koneko
Hah, no cóż. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła ;')
UsuńŻadnej z tych książek nie czytałam - to chyba dobrze. :) I zresztą żadnej nie zamierzam. Już od pewnego czasu kieruję się zasadą, że jeśli nie spodziewam się wiele po książce, to raczej po nią nie sięgam. Z gniotów trafiły mi się w tym roku "Intruz" - czytałam tę patologię drugi raz na Klub Książki - oraz "Nevermore" - to po prostu płytka, nudna, infantylna książka - do tego parę innych, nie aż tak złych powieści.
OdpowiedzUsuńIntruz? Ubóstwiam Intruza!
UsuńDlaczego dwa pierwsze miejsca ani trochę mnie nie dziwią :') ?
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze sama nie wiem? XD
UsuńLalka, lektura która dziwnie objawia się w moim życiu... W liceum streszczałam ją ludziom chyba miliard razy i pieniłam się za każdym razem, gdy ktoś ją krytykował; niedawno zostałam nawet wynajęta do jej objaśniania, i to za prawdziwy hajs, a nie czekoladę! Teraz tylko się boję, co mi o niej powiedzą na studiach, jak dojdziemy do pozytywizmu. Z doświadczenia mogę już teraz zgadywać jedno - powiedzą, że to nie jest książka o miłości... Licealne omawianie lektur to dno, szuwary i uproszczenia, gdy się spojrzy przez pryzmat uniwersytetu. Szkoda, że ludzie nie dostaną rzetelnej wiedzy o danej książce, ale też jaki nastolatek chciałby taką wiedzę (zajmującą sporo grubych tomów) zdobyć?
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam w tym roku żadnej złej książki. Naprawdę. Niektóre były męczące, jak "Pani Bovary", niektóre trudne, ale jako że mam bardzo mało czasu na czytanie, wybieram tylko najlepsze rzeczy, które na pewno mnie nie rozczarują. No i bardzo mało przeczytałam w tym roku, niestety.
O przypomniałaś mi o "Pani Bovary", którą chciałam przeczytać po maturze, bo fragmenty z tej książki miałam na tym egzaminie, ale... minęło 10 lat i jakoś zapomniałam
UsuńHah, no tak. Pamiętam jaka wściekła byłam, bo męczyłam Lalkę całe ferie zimowe, by w szkole tak naprawdę omówić trzy zagadnienia i dwie sceny. No cóż, polski podstawowy ;/
UsuńAkurat nic z tych pozycji nie znam :) Ale jak dla mnie jedną z gorszą książek, którą przeczytałam w zeszłym roku to Spójrz na mnie Sparksa. Jak lubię jego twórczość to strasznie się przy tej książce męczyłam, okropnie ją ciągnęłam. Tak samo próbowałam się przekonać do Papierowych Miast ale nie wyszło.
OdpowiedzUsuńTego Morfeusza to się tu spodziewałam xD będziesz bić jak napiszę, że "Przebudzenie Morfeusza" (czyli 3 część) znalazło się u mnie w zestawieniu najlepszych książek? :D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o moje zeszłoroczne gnioty, to też znalazłam 5 tytułów, ale były tak tragiczne, że nawet o nich nie chcę myśleć ;)
Muszę to przemyśleć... (miałaś zrobione pranie mózgu? XD)
Usuń"Nic do stracenia" to jest hit! Czytałam na długo przed premierą i nie dałam rady dobrnąć do końca. Absurd goni absurd. Bohaterka trzymana w niewoli. Po wszystkim boi się dotyku - co chyba zrozumiałe nie? A stronę później wdzięczy się bohaterowi w bikini, niczym tancerka na rurze (bez rury), i dopinguje sobie w myślach, bo dzięki temu on ją "przeleci". Stronę później nagle przeżywa, że ona zdradziła nieżyjącego chłopaka. I tak ciągle. Jakaś dwubiegunowa osobowość czy inne alter ego czy co? Brak logiki, głupie wątki, natychmiastowa miłość i głupi bohaterowie. No i dzielenie książki na dwa tomy. Do tej pory myślałam, że to Amber tylko wpada na takie pomysły, ale jak widać - nie tylko.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że na prowadzenie wyjdą "Sny Morfeusza" :D Wciąż pamiętam twoją recenzję :D
Nie czytałam reszty książek z twojego zestawienia, i w sumie nie zamierzam, ale nie pierwszy raz widzę w tych "najgorszych", "Pocałunek zdrajcy", więc coś z tą książką musi być nie tak.
No dokładnie! Niby taka pokrzywdzona, a za chwile znowu napalona. Jakby zapomniała w między czasie, że jednak powinna inaczej się zachowywać.
UsuńHaha, aż tak ci w pamięci utkwiła? xd
Za to ja "Lalkę" uwielbiam! Podpisuję się pod opinią dotyczącą "Snów Morfeusza" i mam cichą nadzieję, że jednak "Jedyna", czekająca na półce, spodoba mi się nieco bardziej.
OdpowiedzUsuńDla mnie jedyna jest najlepszą częścią serii Rywalki. :D Nic do stracenia uwielbiam -.-
OdpowiedzUsuńA Lalkę kocham ponad życie aj <3
U mnie to było ckliwe romansidło: "Był sobie pies na święta". Już etykietka Domestosa jest bardziej wartościowa niż ten gniot.
OdpowiedzUsuńA też fakt. Ale jednak te książki które tu zawarłam były dla mnie jeszcze gorsze więc no xd
UsuńŻadnej z tych książek nie czytałam, więc chyba powinnam się cieszyć!
OdpowiedzUsuńPaulina z www.pozeramstrony.pl
Niemożliwe, że "Lalka" otrzymała miano gniota, skoro to jedna z najwybitniejszych powieści polskiego pozytywizmu, o której napisano około 200 książek i artykułów naukowych. Do niektórych książek chyba trzeba dorosnąć i oceniać nie tylko ze względu na gust, a na wartość literacką, jaką ze swoją treścią niesie, a ta jest akurat w "Lalce" niezaprzeczalnie wysoka. :)
OdpowiedzUsuńTo, że coś jest wybitne i ma dużą wartość literacką nie znaczy od razu, że musi podobać się wszystkim ;)
Usuń