Wakacje,
przynajmniej u mnie, pełną parą. Mogę oddawać się w spokoju moim dwóm ulubionym
czynnościom; czytaniu książek i oglądaniu seriali. Jak dobrze wiecie, czasem po
obejrzeniu jakiejś produkcji, człowiek musi podzielić się swoją opinią z
innymi, bo inaczej zwariuje. Dlatego właśnie tworzę nową serię postów, w której
raz na jakiś czas będę opowiadać wam o serialach, z którymi miałam przyjemność
się zapoznać.
Seria niefortunnych zdarzeń: sezon 2
Zaraz
jak tylko zaopatrzyłam się w Netflixa, nadrobiłam drugi sezon Serii niefortunnych zdarzeń. W pierwszym
absolutnie się zakochałam, dlatego co do drugiego miałam jednocześnie dobre
przeczucie jak i spore oczekiwania. No niestety, podobał mi się mniej niż sezon
numer jeden, ale w dalszym ciągu uwielbiam ten serial.
Jeśli
ktoś jeszcze nie wie, o co chodzi w tej produkcji, to szybko wam przybliżę
fabułę. Rodzeństwo Baudelaire’ów czyli Violet, Klaus i Sunny z dnia na dzień
tracą rodziców w pożarze. Trafiają pod opiekę hrabiego Olafa, który szybko
staje się ich wrogiem numer jeden. Obchodzi go jedynie majątek dzieci i nie
spocznie, póki go nie zdobędzie.
Główną
przyczyną mojego „niezadowolenia” jest schemat, w jaki wpada Seria i postać pana Poe, którego,
przysięgam, mam ochotę zamordować gołymi rękami i każdy sąd mnie uniewinni. Jak
na początku to było do przyjęcia, może wydawało się być trochę zabawne, to
niestety, później zaczęłam mieć dość tego człowieka i jego bezkresnego debilizmu.
Jak to jest możliwe, że Poe nigdy nie jest w stanie rozpoznać hrabiego Olafa?
Jak wcześniej Olaf jakoś tam się przebierał, peruki, stroje, akcenty, no to
okej, można było dać się nabrać. Tylko w drugim sezonie dochodzi do absurdów
takich jak ten; Olaf, wyglądając jak Olaf (w sensie, że się nie przebrał)
przypadkiem przed ludźmi przedstawia się jako hrabia Olaf. Szybko się
orientuje, że popełnił gafę, no bo przecież jest poszukiwanym przestępcą. Żeby
to zakamuflować, dodaje szybko, że nie jest TYM Olafem, który ma problem z
prawem, że to tylko zbieżność nazwisk. A publika z panem Poe na czele jak
reaguje? Hm… nie wiedzieliśmy, że jest tylu ludzi wyglądających jak hrabia Olaf
i nazywających się Olaf.
Nie
mniej jednak czekam z niecierpliwością na trzeci sezon, bo drugi zakończył się
takim cliff hangerem (dosłownie!), że głowa mała. Chcę już poznać resztę tajemnic
Baudelaire’ów!
Jane the Virgin: sezon 4
Nie
wiem, czy kiedykolwiek wspominałam, że uwielbiam ten serial, ale na pewno na
blogu jeszcze wam o nim nie opowiadałam (mam co do tego większe plany, ale to się
zobaczy, czy w ogóle wypalą). Milion pięćset razy przymierzałam się do
napisania jego recenzji, ale no, po prostu nie byłam w stanie znaleźć
odpowiednich słów, by pokazać wam, jak wielką miłością darzę losy Jane i
spółki.
Jane
wiedzie się całkiem nieźle. Ma kochającą babcię, mamę i chłopaka, z którym chce
wiązać swoje dalsze życie. W międzyczasie marzy też o rozpoczęciu kariery
pisarskiej. Wszystko wywraca się do góry nogami, gdy okazuje się, że dziewczyna
jest w ciąży. Wszystko spoko, tyle że Jane jest dziewicą.
Pamiętam,
jakby to było wczoraj, że pierwsze dwa sezony obejrzałam w jakiś tydzień.
Końcówka drugiego była według mnie najgorszym finałem sezonu, z jakim
kiedykolwiek miałam do czynienia. No, a później wyemitowano zakończenie
czwartej serii i niestety, ale ten finał przebija milion razy to, co działo się
w drugiej. Tak się, cholera jasna, nie robi! Producenci zostawili nas z tak
wielką niewiadomą na czas całych wakacji? Każą nam czekać do października?
Mimo
że w tym serialu lokuję wielką miłość, to jestem świadoma, że tak gdzieś od
połowy trzeciego sezonu przez większość czwartego, można zaobserwować spadek
poziomu. Dlatego mam też nadzieję, że Jane
the Virgin dostanie prawowity, wstrząsający i ostatni już piąty sezon, bo
ciągnięcie tej historii dalej może okazać się wielką porażką, a nie wielką
przyjemnością dla widza.
Teoria wielkiego podrywu: sezon 11
O,
o tym serialu chyba też wam nigdy nie wspominałam, prawda? Z powodów
standardowych, po prostu nigdy nie wiedziałam, co mogę na jego temat wam
napisać. W końcu jakichś górnych lotów to on nie jest, po prostu bardzo dobrze
mi się go ogląda, gdy mam ochotę na coś krótkiego, zabawnego i mało ambitnego,
chociaż wbrew pozorom można czasem coś z niego wyciągnąć.
Każdy
odcinek jest o czymś innym, jego tematem przewodnim jest inny motyw, ale
wszystkie odcinki są ze sobą powiązane główną nicią fabularną. W życie
bohaterów wchodzimy w chwili, gdy naprzeciwko mieszkania Leonarda i Sheldona,
naukowców, geeków i fanów Star Treka
wprowadza się Penny, piękna blondynka, aspirująca aktorka.
W
pierwszych sezonach żarty dzieliły się na te zabawne, całkiem śmieszne i
mega-śmieszne-i-zabawne. W każdym kolejnym ich poziom spadał, aż w jedenastym
niektóre są totalną porażką, a pozostałe dalej mega-śmieszne-i-zabawne. To, co
jednak jest na plus w późniejszych sezonach to fakt, że twórcy zaczęli stawiać
na rozwój relacji między bohaterami. To, co jest minusem, to próby wciśnięcia
kolejnych głupich dowcipów za wszelką cenę i szukanie byle pretekstu, byle
scenek, by tylko użyć ich jak najwięcej.
Nie
mniej jednak sezon 11 mi się podobał i już zacieram łapki na 12 tej jesieni.
Cała Teoria wielkiego podrywu to
uczta dla mojej matematycznej duszy, bo można czasem dowiedzieć się czegoś
ciekawego o tej królowej nauk albo dostać fizyczny bełkot, którego i tak się
nie zrozumie. Za to wiecie, kiedy mam największy ubaw? Gdy bohaterowie mówią o
czymś matematyczno-fizycznym, a ja wiem, o co im chodzi, bo się o tym uczyłam na
tym moim matfizie!
A
wy jakimi serialowymi dorobkami możecie się pochwalić? Jeśli macie coś
ciekawego na oku i możecie mi polecić z czystym sumieniem, to jestem otwarta na
sugestie :D
WGL! To jest 300 post na blogu! Matulu, sama w to nie wierzę!
WGL! To jest 300 post na blogu! Matulu, sama w to nie wierzę!
Oglądam Teorię - sama też muszę przyznać, że serial bawił najbardziej w początkowych sezonach, potem mnie już tak nie śmieszył, no ale oglądam :)
OdpowiedzUsuńGłupio się przyznać, ale nie oglądałam, ani pierwszego, ani drugiego sezonu ,,Serii niefortunnych zdarzeń'' na początku przez brak czasu, a teraz po prostu nie chce mi się do tego wracać, ale widziałam film, który był jeszcze przed serialem.
OdpowiedzUsuńTeorie wielkiego podrywu nigdy nie oglądałam ''na serio'', tylko wtedy kiedy czekałam na Friends.
Książki jak narkotyk
Jeśli podoba Ci się Teoria Wielkiego Podrywu, sięgnij po Młodego Sheldona, tak się wkręciłam! Aktor wcielający się w młodego Coopera jest genialny, a serial naprawdę jest śmieszny :)
OdpowiedzUsuńNie oglądam żadnego, ale ten drugi brzmi bardzo ciekawie i zapisałam sobie nawet :p Chociaż nie wiem czy znajdę czas, bo w wakacje mam zamiar się zabrać za tureckie seriale :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Nie widziałam żadnego z nich i przyznaję, że to nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńOglądam mnóstwo serialii, Jane uwielbiam! Zawsze poprawia mi humor :)
OdpowiedzUsuńGratuluję tylu postów! Oby tak dalej! Seriale znam, ale nie wystarczyło mi czasu, żeby je kontynuować regularnie. Ostatni oglądałam co jakiś czas, śledząc niektóre odcinki. Natomiast Serię niefortunnych zdarzeń wolę pod postacią filmową.
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ
ja na bieżąco jestem właśnie z serią niefortunnych zdarzeń. bardzo żałowałam, że nie kontynuowali filmu, ale ucieszyłam się na serial. Malina zagrała moim zdaniem cudownie - Klaus za to mnie wkurza, ale masz rację , też mam ochotę zabić pana Poe , bo jego debilizm chyba przekroczył już niejedną skalę haha. ja czytałam książki, ale niestety nie do końca i nie wiem o co chodzi z tą całą cukiernicą dlatego chcę obejrzeć serial do końca no i może jak będę miała chwilę to sobie odświeżę książki, ale tak od 9/10 części ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam Serię niefortunnych zdarzeń, ale nagle przestałam w połowie drugiego sezonu. Bez jakiegoś większego powodu. Tak po prostu nie chciało mi się włączać kolejnego odcinka.
OdpowiedzUsuńTeorię wielkiego podrywu porzuciłam po kilku odcinkach, choć myślałam, że będzie to idealny serial dla mnie
Pierwszy raz słyszę o "Jane the Virgin", a zapowiada się naprawdę super. Zaznaczę sobie i może kiedyś zerknę na pierwszy odcinek. Kiedyś to znaczy, kiedy skończę jakiś inny serial.
OdpowiedzUsuń"Teorię wielkiego podrywu" swego czasu oglądałam z uwielbieniem, ale zacięłam się w połowie 7 sezonu. Jakoś trudno mi ruszyć dalej.
Pozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Kojarzę każdy serial, lecz ich jeszcze nie oglądałam. Jakoś nie mam czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Weronika ♥
pasjeweroniki.blogspot.com
Ze mną i serialami to jest ciężko. Te amerykańskie to wybieram tylko czasami. Akurat teorie widziałam w tv rano jedząc śniadanie :P Niedawno westworld oraz opowieści podręcznej. Akurat te dwa ostatnie mogę śmiało polecić. Tylko trzeba czasami mieć mocne nerwy (krew, narządy, seks)
OdpowiedzUsuńJa czekam na kolejny sezon Jane. Niby telenowela, ale urzekła mnie ta konwencja i ten świadomy absurd. A zakończenie 4 sezonu jest takie, że mam już kilkanaście teorii, kto to jest i co się stało.
OdpowiedzUsuńSeria niefortunnych zdarzeń mnie znudziła. Kolejne odcinki były bardzo schematyczne i właściwie można było przewidzieć, co się zadzieje.
Nie widziałam żadnego z tych seriali, ale już nie pierwszy raz czytam, że "Jane the virgin" jest fajnym serialem. Ja jakoś nie mogę się zmusić do obejrzenia go. W ogóle seriale komediowe jakoś do mnie za bardzo nie przemawiają. Mam dość specyficzne poczucie humoru i w większości żarty, które mają być śmieszne, dla mną są żenujące. Co zrobić, tak już mam :D Wole seriale te dramatyczne, czy młodzieżowe.
OdpowiedzUsuńNie oglądam żadnego z nich. Może przekonam sie do "Jane the virgin". Ja teraz nadrabiam "Diagnozę", a potem piąty sezon The Royals.
OdpowiedzUsuńOglądam mnóstwo seriali i nie nadążam z życiem.
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłam na przykład siódmy sezon ,,Dawno dawno temu". Miałam świadomość, że to ostatni odcinek tego serialu i że już nie będzie nowych, i dlatego czułam się okropnie. Najgorsze jest to, że twórcy wspomną o czymś w pierwszym sezonie i to nabiera sensu na końcu albo że ogólnie dużo rzeczy nabiera mega symbolicznego znaczenia.
Na bieżąco oglądam też ,,LOST" i po prostu ubóstwiam ten serial, choć jest dziwny, naprawdę, ale to naprawdę dziwny.
Do wszystkiego dochodzi to, że mój najulubieńszy serial, czyli ,,This Is Us" wraca we wrześniu. O matko, nie mogę się doczekać! Koniecznie go sobie obejrz, jest nieziemski!!!
Aaaa, no i dzisiaj zaczęłam ,,Jane the Virgin".
Umieram ze śmiechu.
Dosłownie.