Katherine Webb możecie
kojarzyć z powieści Echa pamięci,
która swoją premierę miała już jakiś czas temu. Teraz autorka powraca z nowym
tytułem, a mianowicie z Angielką,
która jest tematem tej oto recenzji.
Jest rok 1958, a młoda pani
archeolog, Joan Seabrook, właśnie spełnia swoje największe marzenie i udaje się
w podróż do Arabii. Z Anglii przybywa do miasta Maskat, próbując zapomnieć o
niedawnej osobistej tragedii. Jej głównym celem jest odwiedzenie służącego w
wojsku brata, ale przy okazji kobieta spotyka na swojej drodze Maude, idolkę z
czasów dzieciństwa, odkrywczynię i samotniczkę.
Jak można było przypuszczać,
od premiery Angielki nie upłynęło
zbyt dużo czasu, a już była na językach wszystkich szanujących się czytelników.
Mówiono o niej wszędzie i to w samych superlatywach. Jednak czy wszystkie
obietnice zostały pokryte, czy też może to kolejne chwyty marketingowe?
Jak możecie już
przypuszczać, powieść nie przypadła mi do gustu w satysfakcjonującym mnie
stopniu. Myślę, że to po części jest kwestia gustu, ale warsztat autorki i sama
historia także maczały w tym swoje palce. Zacznę od sposobu prowadzenia
narracji i rozkładu tekstu na poszczególnych stronach. Otóż okazuje się, że
opisy mogą być równocześnie największą wadą jak i zaletą całej książki. Z
jednej strony wprowadzają świetny klimat, bo z dużą ilością szczegółów opisują
życie mieszkańców Omanu, ale też szybko nużą czytelnika, bo jest ich po prostu
za dużo. Skutecznie rozwiewają każdą zapowiadającą się akcję i o wiele za
często zastępują zwykłe dialogi. To wszystko prowadzi do konkluzji, że Angielka wydaje mi się być przegadana. Z
powodzeniem większą jej część można byłoby skrócić i zawrzeć w mniejszej ilości
stron.
Spostrzeżenie numer dwa to
bohaterowie. Joan Seabrook to klęska na całej linii. Dziecinna, infantylna i po
prostu irytująca. Do samego końca nie potrafiłam zrozumieć motywów, które nią
kierowały. Do Maude Vickery też nie pałałam jakąś wielką miłością, przynajmniej
nie od samego początku. Jednak później autorka zaczęła wrzucać do fabuły
retrospekcje z wydarzeń z młodości Maude i znacznie przybliżyła nam jej postać,
tym samym argumentując jej zachowania i styl bycia. Wtedy wszystko nabrało
sensu i kobieta zyskała u mnie nić sympatii.
Rozumiem, dlaczego wszystkim
Angielka tak bardzo się podoba, bo
zauważam wyjątkowość w tym wszystkim, co mnie się nie podobało, ale pomimo to ja
nie należę do grona wielbicieli. Książka okrutnie mnie wynudziła. Męczyłam się
z jej czytaniem grubo ponad dwa tygodnie, bo fabuła wciągała mnie tylko
momentami, a gdy już one nadchodziły, to szybko zostały przerwane przez nużące
opisy.
Angielka
nie jest złą książką, wręcz przeciwnie. Jest bardzo obszerną i wymagającą
dużego skupienia lekturą, która opowiada nie tylko losy głównych bohaterek, ale
i przybliża całą historię życia politycznego w Omanie. Nie zmienia to faktu, że
powieść nie jest bez skaz i nie przypadnie każdemu do gustu. Przez pierwsze sto
stron ciągnie się niemiłosiernie, później wydarzenia nabierają tempa, ale do
samego końca są stonowane i mało wymagające. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że
więcej akcji znajdziemy w opisie na tylnej okładce niż na przestrzeni tych
niecałych 500 stron.
Nie odradzam i nie zachęcam,
bo do Angielki mam dość ambiwalentny
stosunek. Mnie ta książka nie porwała, ale to nie znaczy, że kogoś innego nie
zachwyci. Jeśli kogoś zainteresował koncept na fabułę, to może mimo wszystko
warto go sprawdzić na własnej skórze i udać się w prywatną podróż do Omanu? A
jeśli nie, to gwarantuję wam, że równie cudowne chwile spędzicie w towarzystwie
innej historii, niekoniecznie powieści Katherine Webb.
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl
Fakty objawione:
Tytuł: Angielka
Tytuł oryginału: The English Girl
Tytuł oryginału: The English Girl
Autor: Katherine Webb
Tłumaczenie: Olga Siara
Tłumaczenie: Olga Siara
Wydawnictwo: Literackie
Ilość stron: 480
Grubość grzbietu: 2,4 cm
Cena: 39,99 zł
Mobilność: no normalna
Czytałam echa pamięci tej autorki dość dobrze wspominam. Myślę że dam szansę też angielce gdy będę miała ochotę na coś spokojniejszego zamiast porywajacej akcji ;>
OdpowiedzUsuńNie mówię nie, ale na razie ma inne plany ;)
OdpowiedzUsuńa słyszałam o niej tak wiele dobrego :D najbardziej martwią mnie te opisy, ale pewnie sprawdzę kiedyś, jak mi się spodoba. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaję się być ciekawa jednak to nie moje klimaty :(
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG TINYPURPOSE OFFICIAL / klik /
Mój instagram ♡ /klik/
Nie jestem przekonana, ale może kiedyś ja sprawdzę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie czytałam jeszcze tej książki i myślę, że narazie nie trafi na moją półkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2018/06/70-recenzja-przyrodni-brat-penelope-ward.html
Mimo wszystko - spróbuję. Książka wydaje się być w moim stylu. Ale chyba nie ogarniam życia, bo zupełnie umknął mi szał na tę książkę.
OdpowiedzUsuńHmm, jakoś nie miałam tej książki w planach, a mam na półce dużo dobrych książek, które czekają tylko aż je przeczytam, wiec może tym razem sobie odpuszczę. Świetna recenzja, pozdrawiam ciepło! :6
OdpowiedzUsuń